Podczas ewakuacji z Marsa jeden z członków ginie. Dowódca nie może tracić czasu na szukanie ciała i zarządza kontynuację ucieczki. Dobra wiadomość jest taka, że wypadek nie był śmiertelny i członek załogi przeżył. Zła wiadomość jest taka, że został sam na nieprzyjaznej planecie i nikt nie wie o tym, że ciągle żyje…
Tak, wiem, że istnieje świetny film z Mattem Damonem z 2015 roku. Ale trzeba czasami zainteresować się materiałem źródłowym, a takim jest książka autorstwa Andy’ego Weira i na książce właśnie chciałbym się skupić. Sięgnąłem po nią z lekką obawą. Historia, w której mamy tylko jednego bohatera? Co więcej, uwięzionego na nieprzyjaznej i pustej planecie? Brzmi nudnie prawda? No ale książkę polecił mi Łukasz, zapewniając, że nudno nie będzie. I wiecie co? Miał rację. Obiecuję, że każdy, kto sięgnie po Marsjanina nudzić się nie będzie. Co więcej, dawno nie czytałem historii z tak dobrym humorem. Od teraz zaczynam strefę drobnych i większych spojlerów wiec jeśli chcecie przeczytać Marsjanina (i jeśli nie widzieliście filmu) przestańcie czytać ten artykuł. Skoro zostaliście ostrzeżeni, to zaczynamy.
Cała ta książka, to szkoła przetrwania na Marsie. Główny bohater niczym Robinson Crusoe musi przetrwać w nowym środowisku. Tyle, że w przeciwieństwie do rozbitka na bezludnej wyspie, na Marsie nie można nic upolować ani wyhodować. Na szczęście nasz bohater wpada na pomysł wyhodowania… ziemniaków. Tak, dobrze słyszeliście, ziemniaki na Marsie. A to tylko jeden z jego szalonych pomysłów na przetrwanie.
Ogólnie to książka o wielkiej sile przerwania, samotności i ludzkiej pomysłowości. Autentycznie czuć samotność jedynego człowieka na Marsie jak i desperację NASA, aby go uratować. Brzmi paskudnie, ale w moim odczuciu jest to książka bardzo optymistyczna. Pokazuje jak bardzo trudno jest złamać ludzką wolę przetrwania, a ogólne zjednoczenie, aby pomóc naszemu samotnemu mieszkańcowi Marsa jest bardzo krzepiące (nawet Chiny ruszyły z pomocą). Do tego jest to opisane w taki sposób, że mogłoby się to wydarzyć naprawdę. Co ciekawe, część ludzi uważała, że jest to historia oparta na faktach :-). Mnie w szczególności zaimponowała postawa załogi gotowej nawet na kanibalizm.
Podsumowując, Marsjanin to jedna z najlepszych książek science-fiction jaką ostatnio czytałem i gorąco polecam każdemu, kto wyruszałby na Marsa i zastanawiał się jak przetrwać. Nie dziwię sie, że na jej podstawie ktoś zrobił film – zresztą równie udany. A jeśli nie zamierzasz w najbliższym czasie odwiedzić Czerwonej Planety, to poczytaj o kolesiu który przetrwał tam sporo czasu.