Zawiera spoilery z filmu Minionki: Wejście Gru
Minęło już 12 lat od filmu „Jak ukraść księżyc„, w którym pierwszy raz zobaczyliśmy sympatyczne, żółte stworki służące nikczemnemu Gru. Przez te lata seria wyewoluowała z historii wyżej wspomnianego Gru i jego podejścia do życia (z nikczemnika do kochającego ojca) do historii samych Minionków. Czy seria obrała dobry kierunek? Nie jestem do końca przekonany. Co mnie nie przekonuje? Poniżej postaram się uzasadnić swoje zdanie.
Fabuła, czyli Gru i Minionki pokonują złoczyńców
Fabuła tej części jest dość prosta. Otóż młody Gru chce wstąpić do najsłynniejszej grupy złoli (tak, to właśnie słowo jest używane w czasie filmu), czyli Złowieszczej Szóstki, która, tak się akurat składa, wyrzuciła jednego z członków i ma wakat. Nasz młody bohater bez wahania rusza na casting do zespołu, ale zostaje odrzucony przez swój wiek (12 lat). Mimo odrzucenia nie poddaje się i kradnie swoim niedoszłym kompanom cenny artefakt, a potem w wyniku zbiegu okoliczności spotyka swojego idola, byłego przywódcę tej szóstki. I tak, jak się domyślacie, we dwójkę (no dobra, razem z Minionkami) pokonują przeciwników. Innymi słowy fabuła was niczym nie zaskoczy. Czy zatem jest coś innego, co pozytywnie wpłynie na odbiór filmu?
Są tutaj plusy
Oczywistymi pozytywami są tu same Minionki, które potrafią rozbawić, a ich pomysły są rozbrajające. Ich oczy, niczym kot ze Shreka, są świetne, a sam chciałbym mieć tyle motywacji do działania, co oni. Oprócz znanej wszem i wobec trójki dochodzi jeszcze Otto, którego historia miłosna chwyta za serce oraz budzi nieskrępowany śmiech. Świetnie odwzorowano również lata 70 takimi szczegółami, jak choćby obecność filmu „Szczęki” w kinie, czy ubiór złoczyńców. Miłym i zawsze pożądanym motywem w prequelach jest nawiązywanie do innych części i tu również scenarzyści zdali egzamin. Możemy tu spotkać młodego Nikczemniuka, bank zła, a nawet zobaczyć przyszłego przeciwnika Gru. Polski dubbing też dał radę, nie mam do niego większych zastrzeżeń, bardzo fajne nazwanie zakonnicy jako siostry nunczaku. No i morał, że warto słuchać starszych i się od nich uczyć jest dość sympatyczny. I z pozytywów było by na tyle…
Tylko żeby te plusy nie przysłoniły nam minusów
Zacznijmy od tego, że formuła filmów o Minionkach się wyczerpuje. W tej odsłonie scenarzyści postanowili trochę odwrócić schemat z pierwszej części i tym razem to Gru jest dzieckiem, które pragnie miłości (oczywiście lekko skrzywionej) Wściekłego Kułaka, czyli banity ze Złowieszczej Szóstki. I nie jest to zarzut, ale zwrócenie uwagi, że pomału pomysły się kończą. Mam nadzieję, że kolejne części nie będą szły tym tropem i scenarzyści wysilą się na oryginalność.
Kolejnym problemem jest wspomniana banda superzłoczyńców. Czy naprawdę musiało być ich sześciu (podejrzewam nawiązanie do Sinister Six z uniwersum Spider-mana)? Sam film nie jest długi, a wrzucenie do niego sześciu nowych postaci jest dość ryzykowne. Skutkiem tego po seansie pamiętamy Belle Bottom i Wściekłego Kułaka. Reszta to zbieranina dziwnych postaci o charakterystycznych cechach, czyli koleś z ręką kraba, koleś z Mad Maxa, zakonnica, koleś na wrotkach. Reszty nie pamiętam. Moim zdaniem, kompletnie niepotrzebnie wrzucono tyle postaci, przez co nie specjalnie się nimi przejmujemy.
Problemem są też same Minionki (wiem, że dałem je też w plusach). Otóż te sympatyczne stworki świetnie się sprawdzają jako element komiczny, tło dla głównej historii, czyli tak, jak w pierwszych częściach. Natomiast im jest ich więcej na ekranie, tym mniej bawią, a bardziej irytują, co zresztą było widać w filmie „Minionki„. Trochę to casus Jacka Sparrowa, którego widownia pokochała i z każdym filmem kochała go mniej, bo scenarzyści nazbyt go eksploatowali.
Odnoszę też wrażenie, że twórcy zbyt mocno epatują przemocą. Już w poprzedniej części było mocno widać brak przeciwwagi dla złych poczynań bohaterów. Tutaj w zasadzie widzimy tylko złe poczynania, a scena w której Minionki obrywają od bandytów była dla mnie niesmaczna. Pokazanie, że uderzanie kogoś w twarz czy kopanie powoduje śmiech (a tak reagują Minionki) jest dość groźne, jeśli się spojrzy na średnią wieku na seansie. Również bardziej wrażliwe dzieci mogą się trochę wystraszyć podczas końcowej przemiany w demony.
Mam też wrażenie, że scenarzyści nie szanują swojego uniwersum. W ostatniej części młody Gru przylatuje latającą maszyną, tutaj dostaje ją dopiero od Nikczemniuka. Podczas gdy w poprzednich częściach fabułą opierała się na nauce (gadżety, maszyny), tutaj mamy starożytny medal, który uwalnia magiczne demony. Trochę się to wszystko kłóci.
Czy to dobry film?
Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Z jednej strony bywa zabawnie (ale mniej niż w poprzednich częściach), z drugiej mamy dość sporo minusów. Mnie osobiście raziła trochę przemoc bez konsekwencji oraz brak przeciwwagi dla złoczyńców, bo wolałbym żeby moje dziecko nie chciało zostać superzłoczyńcą. 🙂 Wyraźnie widać, że wyczerpuje się formuła serii i potrzeba świeżej krwi. Mam nadzieję, że następna część przywróci blask Minionkom.