Ród Smoka (House of the Dragon), sezon 1, odcinek 2, „The Rogue Prince”, recenzja

Artykuł zawiera lekkie spoilery z drugiego odcinka serialu Ród Smoka

Drugi odcinek Rodu Smoka wrzuca nas od razu w wir dworskich intryg, czyli dostajemy na talerzu czyste „mięsko”. No dobra trochę przesadziłem, że „od razu”. Najpierw (w końcu!) dostaliśmy czołówkę. Muzyka znana, na moje niedoskonałe ucho jakby jeden do jeden z tą znaną z intra Gry o Tron. Graficznie też nawiązuje do pierwowzoru, jednak tym razem motywem przewodnim była krew. Mi przypadła do gustu i moim zdaniem dobrze wiąże Ród Smoka ze swoim kultowym poprzednikiem. A teraz wracamy do „mięska”…

Minęło pół roku od wydarzeń z poprzedniego epizodu. W królestwie politycznie sporo sporo się dzieje. W odcinku de facto podjęte są trzy istotne problemy. Najistotniejszym jest znalezienie królowi nowej żony i – co za tym idzie – najkorzystniejszego dla państwa sojuszu. Poparcie dla władcy i umocnienie jego politycznej pozycji jest od tego mocno uzależnione. Ten wątek to już Gra o Tron w czystej postaci. Sporo polityki, kuluarowych rozmów, ustaleń i konfrontacji. Coś, co tygryski lubią najbardziej. Najciekawsza dla mnie w tym wątku była konfrontacja Rhaenyry z Księżniczką Rhaenys w temacie kolei rzeczy na dworze królewskim.

Ród Smoka - Daemon
Photo Credits: HBO

Co trapi króla?

Co natomiast mniej mi pasowało, to przewidywalność zakończenia tego wątku na koniec odcinka. Oczywiście to, kogo poślubi Vyserys, było w zasadzie jasne od samego początku, ale szkoda, że twórcy nie postarali się zasiać choć niewielkiego ziarna niepewności w tej kwestii, a i konsekwencje tej decyzji wybrzmiałyby dla widza mocniej. Natomiast ja byłem w zasadzie w pełni przygotowany na to, co się wydarzy i oczywiście jest to fajne poprowadzenia tego wątku, ale byłem na to przygotowany i niewiele emocji już we mnie to wzbudziło. A umówmy się: Gra o Tron zawsze emocjami stała.

Drugim wątkiem odcinka było zagrożenie zewnętrzne, czyli poczynania niejakiego Crab Feedera – pirata, który zajął wyspy Stopnie (Stepstones) i wygląda na to, że nareszcie doczekaliśmy się jakiegoś głównego zagrożenia, tudzież motywu przewodniego przynajmniej na kilka odcinków. Bo co by dobrego nie powiedzieć o poprzednim odcinku Rodu Smoka, to de facto zabrakło tutaj jakiegoś lejtmotywu. Mieliśmy wprowadzenie w realia Siedmiu Królestw rządzonych przez Targaryenów i zalążek tego, czym zajmuje się dwór i to tyle. Natomiast trzeba przyznać, że Crab Feeder zapowiada się całkiem ciekawym indywiduum. Niewiele o nim póki co wiadomo oprócz tego, że jego przydomek nie wziął się z niczego. 😉

Ród Smoka - Vyserys, Księżniczka Rhaenys, Lord Corlys Velaryon
Photo Credits: HBO

Było zagrożenie z zewnątrz, to teraz czas na to wewnętrzne. Daemon, brat króla, ostro psoci. Szczegóły pominę, żeby nie psuć niespodzianki, ale muszę przyznać, że koleś gra ostro. Paskudnie wkurzył Vyserysa do tego stopnia, że zbrojna interwencja była niemalże nieunikniona. W ogóle scena finałowa tego motywu to najlepsza część drugiego odcinka Rodu Smoka. Konfrontacja Rhaenyry i Daemona to było po prostu to, za co tak wielu kocha Grę o Tron. Ja miałem ciary, a biorąc po uwagę jak odcinek się zakończył pewnie możemy liczyć na ciąg dalszy. Żałuję jedynie, że tym razem królewski brat tak mało miał czasu ekranowego.

Ocena postaci

No dobrze, fabuła fabułą, ale jak to się klei poza nią? Klaruje nam się zarys postaci. Vyserys, którego nie mogłem do końca rozgryźć w pierwszym odcinku, tutaj się już totalnie odsłania jako król nieudolny, niekompetentny i mocno manipulowany. Z jednej strony chce uczyć Rhaenyrę jak być dobrym władcą, a jednocześnie swoimi działaniami pokazuje coś biegunowo odmiennego. Mocno wybrzmiała za to postać następczyni tronu właśnie. Młoda księżniczka chce wykazać przed ojcem, że jest warta korony mimo młodego wieku i płci.

Ród Smoka - Rhaenyra
Photo Credits: HBO

Nadal mam natomiast problem z Hightowerem – namiestnikiem króla. Niby knuje, niby ma swoją agendę, ale jest to jakieś w jego przypadku sztuczne, nienaturalne i wymuszone. Postaci tej brakuje charyzmy i charakteru. Przy takim Littlefingerze czy Tyrionie wygląda bladziutko niczym zając polarny w czasie śnieżycy. Wiem że wysoko stawiam poprzeczkę, ale jeśli ten serial ma wejść w buty swojego kultowego pierwowzoru, to musi iść na pełnej. Tym bardziej, że po dwóch odcinkach widać, że potencjał jest.

Podsumowanie

Podsumować mogę krótko: jest bardzo dobrze. Ten odcinek zdecydowanie bardziej mi się podobał i wciągnął, niż poprzedni. Może nie miał tyle akcji, ale przecież nigdy nie o to chodziło. Tutaj jest gęsto od polityki i intryg i oby tak dalej. Bardzo podoba mi się to, że zaczynam mieć podobne doświadczenie oglądając Ród Smoka co Grę o Tron, a to chyba najlepsza ocena serialu.

Ród Smoka (House of the Dragon), sezon 1, odcinek 2, „The Rogue Prince”, recenzja
Tagi:                
Avatar photo

Łukasz "Wookie" Ludwiczak

Uzależniony od planszówek i science-fiction wszelakiego. Często godzący oba nałogi na raz. Moja wielka piątka to Star Trek, Firefly, Expanse, Battlestar Galactica i Diuna. Na planszy interesują mnie cięższe klimaty a moim numerem jeden jest Eclipse. Członek Stowarzyszenia Klub Fantastyki Druga Era, zapalony kibic Formuły 1.