Zawiera spojlery z trzeciego odcinka serialu Ród Smoka
Trzeci odcinek serialu Ród Smoka przenosi nas o kolejne 3 lata do przodu (jak widać przez ten czas niewiele się działo w królestwie, skoro scenarzyści uznali, że potrzebujemy skoku do następnego etapu historii). Poznajemy syna króla Viserysa o imieniu Aegon (chłopak kończy dwa lata) oraz dowiadujemy się, co się dzieje z królewskim bratem oraz lordem Corlysem, którzy 3 lata temu wypowiedzieli wojnę watażce utrudniającego wymianę handlową na Stopniach. Najwyraźniej nie aż tak bardzo utrudniającego, bo królestwo przez trzy lata radziło sobie całkiem nieźle.
Ciężkie jest życie króla
Głównym wątkiem tego odcinka są obchody urodzin królewskiego syna Aegona. Z tej okazji król oraz cały dwór jedzie na łowy do królewskiego lasu. Scenarzyści zaś postanawiają wykorzystać ów wątek, aby dobitnie pokazać nam, jak zagubiony i nieudolny jest król Viserys. Począwszy od dość dziwnych planów zaślubin księżniczki Rhaenyry z Lannisterami – totalny absurd! Dopiero co widzieliśmy, jak mianował ją następczynią tronu, a potem bez żadnej rozmowy z nią planuje wydać ją za kogoś z rodu z Casterly Rock. Nie zrozumcie mnie źle. Sam pomysł jest nawet spoko, ale jak masz następczynię tronu, to dobrym pomysłem byłoby ustalenie z nią strategii dynastycznej, zamiast brać ją z zaskoczenia. Dalej widzimy, jak król słucha rad za kogo najlepiej ją wydać. Podkreślam: na łowach podczas urodzin syna. Zakładam, że posiedzenia rady przez te trzy lata były zbyt zajęte inna kwestią, np. długością włosów u króla albo coś.
Wisienką na torcie była scena zabicia jelenia, którego przytrzymano żeby król mógł odnieść triumf. Zdaję sobie sprawę, że scenarzyści chcą nam pokazać jego nieudolność, brak własnego zdania oraz kłopoty z córką. Czy jednak muszą robić to tak nieudolnie – niczym sam król Viserys? Wolałbym, żeby te sceny były bardziej subtelne, wolałbym widzieć króla, któremu się wydaje, że on rządzi, a tak naprawdę jest sterowany przez kogoś z otoczenia. Już poprzedni odcinek pokazywał braki u twórców w momencie wybrania żony (co bardzo dobrze uwypuklił mój redakcyjny kolega w recenzji poprzedniego odcinka), ale jak widać przez trzy lata nic się nie zmieniło. Bawi mnie również, jak scenarzyści chcą nam pokazać, jak świetna jest księżniczka. Własnoręczne zabicie dzika to jak widać za mało, musiała się jeszcze spotkać oko w oko ze słynnym białym jeleniem. I znowu: wiemy co scenarzyści chcą osiągnąć, ale że robią to dość topornymi metodami, więc nie czuć w ogóle emocji w wydarzeniach na ekranie.
Pod koniec odcinka następuje wymiana zdań między królem i księżniczką i muszę wam przyznać, że podejrzewam, że kolejne części rozmowy tego dialogu były losowane. Najpierw król tłumaczy, że trzeba poświecić się dla dynastii, po czym dostaje odpowiedź o tym, jak sam wybrał królową i uśmiechając się, stwierdza stwierdza „no tak, faktycznie tak zrobiłem”. Nie wiem, jaki to miało mieć cel? Król zaczyna rozumieć, że popełnił błąd? Nie, bo się uśmiecha. Stwierdza, że on już nie musi, ale ona powinna działać na korzyść dynastii? Bez sensu, bo jego decyzje oraz potomstwo mocno miesza w Westeros. Nieładnie scenarzyści, nieładnie…
Westpoint Westeros
I tak przechodzimy do wątku walki na Stopniach, który potęguje wrażenie absurdu albo indolencji scenarzystów. Okazuje się, że przez trzy lata żołnierze Daemona oraz lorda Corlysa próbują pokonać rozbójnika na Stopniach. Trzy lata! Tyle potrzebują, żeby pokonać rozbójników mając jeszcze w swojej armii smoka. Niestety okazuje się, że nie bardzo wiedzą jak wykorzystać gada, a na dodatek kończą im się zapasy. Patrząc na ich taktykę i strategię zaczynam rozumieć decyzje Jona Snow’a podczas bitwy o Winterfell. Po prostu takie pojęcia jak „taktyka” nie są zbyt znane w Siedmiu Królestwach.
Fascynuje mnie też motyw końca zapasów. Przecież ich armia nie była oblegana, wiec co to za płacz o żywność? Skoro dotarł do nich posłaniec króla to podejrzewam, że jakieś jedzonko też by dotarło. Powiem więcej. Mając smoka można mu załadować na grzbiet parę racji i je dostarczyć. Co jeszcze ciekawsze: akurat w momencie kończenia się racji żywnościowych król stwierdza, że jednak im pomoże. Miał na to trzy lata, ale widać był zajęty robieniem dzieci, czy tłumaczeniem o powinności wobec dynastii i jednoczesnym ignorowaniem ich.
Jednak Daemon dumnie odrzuca pomoc brata i realizuje genialny strategiczny plan, którego opracowanie zajęło mu jak widać te trzy lata. Otóż postanawia odegrać końcówkę filmu 300 i udając kapitulację sam jeden atakuje siły wroga. Zapytacie: gdzie ten geniusz? Otóż on trafnie przewidział, że gdy ranny będzie się chował pod wozem przed strzałami, Karmiciel Krabów, którego patrząc na jego taktykę zaczynam podejrzewać o bycie jakimś zaginionym lordem Westeros, radośnie wyśle swoich ludzi, żeby wykończyli jednego rannego kolesia. Co z kolei umożliwi połączonej armii Corlysa i Daemona na frontalny atak zza rogu. Co prawda brat króla płynął łódką jakiś czas, ale ci rycerze widać cały czas czaili się za rogiem. Oczywiście nikt nie podejrzewał, że na odsłoniętych łuczników spadnie smok (powtarzam misterny plan opracowywany prze 3 lata) i w ten oto sposób Daemon odniósł zdecydowany sukces. Brak mi słów żeby to złośliwie skomentować.
Ród Smoka: podsumowanie
Czy to był zły odcinek? Na pewno absurdalny i dość bliski ostatnim odcinkom Gry o Tron. Mam nadzieję, że to tylko taki wypadek przy pracy i następne odcinki poprawią parę rzeczy. Skoro już wiemy, jak kiepskim królem jest Viserys, to nie będziemy musieli oglądać kolejnych topornych dowodów na tę tezę. Po cichu wierzę też, że twórcy zaczną mocniej korzystać ze spuścizny poprzedniego serialu nie ograniczając się do pokazania przez 5 minut Lannisterów, tylko mocniej pokażą ten świat. Ja na przykład wysłałbym kruka do Daemona zamiast posłańca. Jedno jest pewne. Poświęcę się, kolejny odcinek o tytule King of the Narrow Sea obejrzę i dla was zrecenzuję.