Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy – odcinek 5: „Rozstania”, recenzja

Po czwartym odcinku serialu „Pierścienie Władzy” miałem nadzieję, że produkcja w końcu zaczyna się rozkręcać, ale niestety piąty odcinek zatytułowany „Rozstania” trochę sprowadził mnie na ziemię. Ciągle śledzimy cztery równolegle dziejące się wątki i znowu dominującym słowem, które przychodzi mi do głowy, to „nuda”.

Númenor i Galadriela

Problem w tym, że we wszystkich wątkach niewiele się dzieje. Weźmy taki Númenor. Pod koniec poprzedniego odcinka widzieliśmy, jak królowa Miriel zgodziła się posłuchać Galadrieli i wysłać siły zbrojne do Śródziemia. Pokazano nam nawet sporo zgłaszających się ochotników. I co? Potrzebowali całego odcinka, żeby się spakować i w końcu wyruszyć, przy czym wydarzenia podczas „zbierania się na wyprawę” w ogóle nie mają wpływu na świat i można by je pominąć. Gdy poznaliśmy Isildura był kadetem na statku. Wyleciał z sobie tylko wiadomych powodów tylko po to, żeby w tym odcinku z powrotem zostać przyjętym na statek. I po co było to całe zamieszanie, skoro bohater powrócił do punktu wyjścia? Szkoda czasu antenowego…

Pierścienie Władzy, czyli jak potwierdzić obawy co do swojej rasy, a jednocześnie zdobyć uznanie
Źródło: Amazon Prime

A przy okazji… 🙂 Galadriela ciągle jest pyszną, dumną i zadufaną w sobie smarkulą. Walczy, bo nie może przestać, jakby to miało jakoś ją usprawiedliwiać. Ale scenarzyści bardzo usilnie chcą nam pokazać, jaka to ona jest wspaniała. Dochodzi nawet do kuriozalnej sceny, gdy Galadriela szkoli kadetów z walki na miecze. Pokonuje wtedy pięciu czy sześciu żołnierzy. Wiecie dlaczego to jest dziwne? Bo wyraźnie powiedziano wcześniej, że Númenorczycy nie ufają elfom i boją się, że ci zabiorą im pracę. Ludzie bali się po prostu, że elfy będą od nich lepsze. I co? Galadriela tylko to potwierdza, a jednak zyskuje w ten sposób uznanie… Ciekawe, co nie?

Gdzie są te pierścienie władzy?

Nie lepiej jest w pozostałych wątkach. Pre-Hobbici z jednej strony pokazywani są jako ciepłe, uśmiechnięte i miłe istoty, lubiące pośpiewać i wypić herbatę w podróży. Ale co z tego, skoro jedna z Hartfootów, Malva, wprost żąda porzucenia kilkorga z nich i pozostawienia ich na pewną śmierć oraz konfiskaty majątku? Bardzo to konsekwentne, jak na takie milusie stworzenia, prawda?

Pierścienie Władzy, czyli jak skonfiskować dobytek i porzucić na śmierć, a jednocześnie być milusińskim i zabawnym
Źródło: Amazon Prime

Drażni mnie też próba podrzucania przez twórców fałszywych tropów co do niektórych tajemnic. Nieznajomy, który przyczepił się do Nori i Poppy, a którego początkowo podejrzewałem o bycie Gandalfem, raz jest pokazywany jako postać krystalicznie dobra (np. gdy cierpi po zabiciu świetlików, albo gdy ratuje Nori), a czasami sugerowane jest, że jest do szpiku zły (np. gdy próbuje się uleczyć i gdy jego zaklęcia zadziwiająco przypominają szepty Saurona). W efekcie niezależnie od tego, czy ostatecznie okaże się Gandalfem, czy Sauronem, to nie będę zaskoczony ani jednym, ani drugim wyjściem. Przestaje mnie ta postać interesować.

Nawet w wątku, który jako jedyny do tej pory chwaliłem, niespodziankę i tajemnicę szlag trafił. Wiemy już, co ukrywał Durin i w jakiej misji został do niego wysłany Elrond. Wszystko zostaje powiedziane wprost. Jedyne, co ratuje sceny z tymi postaciami, to chemia między nimi i to, w jaki sposób Durin robi sobie jaja z dumnych i wyniosłych elfów. To chyba ostatnia postać, która zachowała resztki charakteru.

I gdzie są te tytułowe Pierścienie Władzy, skoro mamy tylko trzy odcinki do końca sezonu, a o najważniejszych błyskotkach Trzeciej Ery ani razu jeszcze nie wspomniano?

Słowo na koniec

Serial się niemiłosiernie wlecze. Osobiście uważam, że błędem była decyzja o równoległym prowadzeniu czterech wątków. W efekcie, w trwającym około godzinę odcinku, na każdy z nich przeznacza się średnio kwadrans, a to dość mało, żeby którąkolwiek opowieść sensownie rozpocząć, rozwinąć i podsumować. Fabuła każdego wątku posuwa się powoli i z rzadka jest czas tylko na jakąś niewielką rewelację. Powoli zaczynam myśleć, że seans to jednak strata czasu…

Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy – odcinek 5: „Rozstania”, recenzja
Avatar photo

Paweł Śmiechowski

Fan dobrej fabuły, z naciskiem na twarde science-fiction. Miłośnik Star Treka i The Expanse, który nie pogardzi klasycznym polskim komiksem, np. Thorgalem. Prywatnie miłośnik melodyjnego rocka i bluesa, co uskutecznia na gitarze.