Artykuł zawiera spoilery z 6. odcinka serialu „Ród Smoka”
Minęło dziesięć długich lat w Westeros. Królowa urodziła kolejne dzieci tak samo, jak prawowita dziedziczka tronu. Scenarzyści po raz kolejny sprawiają wrażenie, jakby mieli pomysł, ale czekali z jego pokazaniem, ewentualnie mają pomysły tylko na 15 minut. Zapraszam do recenzji westerowskiej „Mody na sukces” jak to zgrabnie ujęła jedna z naszych czytelniczek.
Pozaekranowa dekada
Niesamowicie mnie irytują tak ogromne przeskoki czasowe, zwłaszcza w takiej produkcji, jak „Ród Smoka”. Zamiast oglądać, jak tworzy się konflikt między królową (Olivia Cooke – bardzo dobra zmiana), a Rhaenyrą (w tej roli Emma D’arcy – oddajcie Milly Alcock!), scenarzyści od razu wrzucają nas prosto w jego środek. Widzimy więc, jak królowa próbuje zwalczać księżniczkę, a ta (co trochę dziwne) zaczyna się wycofywać, zamiast podjąć rękawicę. Co wydarzyło się podczas tych 10 lat? Jakie intrygi i jakie wydarzenia doprowadziły do aż takiego konfliktu? Co sprawiło, że sir Cole zmienił strony i dlaczego jest tak oddany Alicent? Tego się nie dowiemy.
Twórcy natomiast dość mało subtelnie pokazują nam, kto jest prawdziwym ojcem dzieci Rhaenry, co – jak podejrzewam – będzie miało swoje reperkusje w kolejnych odcinkach. Trochę zaciekawił mnie też wątek targaryańskiej młodzieży. Buta i złośliwość najstarszego syna króla wróży mu rządy oraz dość nieprzyjemną śmierć, znając realia „Gry o Tron”. Ciekawym motywem jest też wspomnienie o tym, że nie ze wszystkich jaj wykluwają się smoki. A skoro już za 150 lat tych bestii nie będzie, to być może twórcy pokażą nam, jak doszło do ich wymarcia. Niestety większość tego wątku (księżniczka vs królowa) jest poświęcone na użalanie się księżniczki, że ma męża nieroba.
Pojawia się również ponowne zagrożenie na słynnych Stopniach (oby tym razem nie zabrakło im jedzenia podczas oblężenia). I tutaj mała dygresja. Słyszymy, że Martellowie sprzymierzyli się z wrogiem. Wydawało mi się, że Targaryanie dość sprawnie rządzili Westeros i nie dopuszczali do tego typu sytuacji. Może warto wysłać dwa smoki do Słonecznej Włóczni? Obecnie to wygląda tak, jakby Król siedział sobie w zamku, a reszta Lordów robiła co im przyjdzie do głowy. Nie do końca mi się to podoba.
Daemon – cóż małżeństwo z Ciebie uczyniło?
Osobnym wątkiem jest postać grana przez Matta Smitha. I tu za bardzo nie ma, co się rozpisywać. Z twardziela, hulaki i ambitnego gościa zmieniał nam się w (z braku innego słowa) domatora. Stwierdza, że jest mu dobrze w Pentos i nie ma zamiaru wracać. W poprzedniej recenzji wspominałem, że siostra Laenora ma spory potencjał. Liczyłem, że to ona namówi Daemona do powrotu i walki o władzę. Niestety scenarzyści dość szybko zabili moją nadzieję, choć nie powiem – w dość efektowny sposób. Podejrzewam, że jej śmierć spowoduje powrót Daemona do stanu sprzed 10 lat i ponownej próby sprzymierzenia się z Rhaenyrą. Zwłaszcza tytuł następnego odcinka może sugerować, że Daemon będzie jedną z ważniejszych postaci epizodu.
Larys Strong nadzieją dla serialu „Ród Smoka”
Umówmy się: nie był to zły odcinek. Trochę przegadany, z dziwnym wątkiem Daemona, ale jednak nie było najgorzej. Gdyby zaś udało się utrzymać to, co zobaczyliśmy w samej końcówce, to jego ocena byłaby zdecydowanie wyższa. Wspominałem w poprzedniej recenzji, że Larys Strong ma szansę być Littlefingerem lub Varysem tego serialu. I to, co zrobił, udowadnia mi, że nie pomyliłem się co do tej postaci. Zlecenia zabójstwa swojego brata i ojca, a także końcowa rozmowa z królową – to jest to, czego potrzeba w tym serialu.
Być może te sześć odcinków miało nas tylko wprowadzić do głównej gry i teraz dopiero zacznie się zabawa, aczkolwiek wydaje mi się, że scenarzyści nie maja już więcej pomysłów. Dlatego rozciągają odcinki tak, żeby starczyło fabuły na 10 epizodów. Już niedługo przekonamy się jaka jest prawda.