Artykuł zawiera spoilery z siódmego odcinka serialu „Ród Smoka”.
Tym razem, zamiast przeskoku czasowego, mamy bezpośrednią kontynuacje poprzedniego odcinka. Czy to dobra decyzja? Nie najgorsza, co jednak nie zmienia faktu, że kilka niedociągnięć jest. Zapraszam do zapoznania się z moim zdaniem.
Pogrzeb
Można uznać, że epizod dzieli się na dwie części. W pierwszej widzimy bohaterów na pogrzebie Laeny. W sumie całkiem ciekawą scenę psuje Daemon, który nie wiedzieć dlaczego nagle zaczyna się śmiać, co moim zdaniem było trochę dziwne. Mógłby to zrobić, gdyby to Rhaenyra leżała na stosie, bo wtedy zdanie, które go rozśmieszyło, miałoby dość ciekawy kontekst. Po za tym jednym elementem sam pogrzeb jest w miarę interesujący i ciekawie przedstawiony. Do tego stopnia, że zacząłem się zastanawiać co się stało z Velaryonami po rebelii Roberta i dlaczego nigdy o nic nie słyszeliśmy. A więc na stypie – jak to na stypie. Dzieci rozrabiają, a wieczorkiem Daemon i Rhaenyra idą sobie na spacerek. Znaczy… to chyba oni, bo twórcy postanowili, że będą niczym w Ricku i Mortym i dadzą nam ultrarealistyczny wieczór. Ciemny, bez pochodni, świateł, odblasków i księżyca. Do tego stopnia, że nic zupełnie nie widać. A tymczasem młodzież nie próżnuje.
Ród smoka walczy (ze sobą)
Powiem szczerze, że druga część odcinka – od kłótni dzieci – przypomniała mi trochę starą, dobrą Grę o Tron. Mieliśmy trochę walki, kłótni i wyzwisk. Gdy Aemon już stracił oko i oglądaliśmy starcie w komnacie, tym razem na słowa, byłem dość zadowolony i miałem wrażenie, że jest do podobne do sytuacji z drugiego odcinka pierwszego sezonu Gry o Tron, gdy sądzona była Arya. Słowa uznania kieruje tutaj również do Olivi Cooke, dzięki której Alicent dostała parę punktów do wyrazistości. Niestety odwrotna sytuacja jest z Rhaenyrą, bo tu zdecydowanie Emma D’Arcy nie daje rady. Gdyby odcinek skończył się na scenie, gdy Aemon mówi matce, że oko nic nie znaczy w zamian za smoka uznałbym, że wreszcie zamiast „Dynastii” dostajemy jakąś ciekawą historię. Niestety scenarzyści postanowili dać nam jeszcze 15 minut, w których to Rhaenyra bierze ślub z Daemonem, zatem de facto dzieje się to, co powinno się stać już w czwartym odcinku. Najwyraźniej teraz ich ślub już jest spoko. Nawet jestem w stanie zrozumieć, że księżniczka musiała do tego dojrzeć. Natomiast to, co wydarzyło się z jej dotychczasowym mężem, było totalnie absurdalne i w zasadzie tłumaczy, czemu tego rodu nie ma w „Grze o Tron”. Bardzo proszę drodzy scenarzyści: wysilcie się trochę, gdy robicie tego typu sceny.
Do brzegu
Zostały nam trzy odcinki. Jak na razie zamiast porównywać ten serial do sławnego poprzednika, na usta cisną się porównania do „Mody na sukces” czy innej „Dynastii”. Nie czuć wielkości świata, a ograniczenie historii do jednego rodu źle działa na konstrukcje opowieści. Plotki głoszą, że Lannisterowie odegrają tutaj jeszcze znaczną rolę. No zobaczymy, ale byłoby miło. Jak na razie serial to zmarnowany potencjał.