Rick And MOrty Logo

Uwaga! Artykuł może zawierać spoilery do czwartego odcinka szóstego sezonu serialu „Rick i Morty”.

Przyznam bez bicia, że po ostatnim odcinku musiałem trochę dojść do siebie. Jeszcze nigdy tak bardzo „Rick i Morty” mnie nie zawiódł. Mocno ulżyło mi po tym, jak wróciłem do serialu i obejrzałem „Night Family”. Dostałem klasyczny, niemal swojski odcinek, chociaż pierwsze minuty mocno mnie zaniepokoiły…

Fabuła

Odcinek zaczyna się niewinnie, jak to często ma ten serial w zwyczaju. Beth ma problemy z zaśnięciem, bo Jerry chrapie. Przenosi się na kanapę w salonie, gdzie przestraszył ją Rick ćwiczący brzuszki z dziwną zombie-miną. Po zrobieniu solidnej serii naukowiec wraca spać do swojego pokoju. Następnego dnia przy śniadaniu sprawa się wyjaśnia. Rick używał urządzenia o nazwie somnambulator. Można nim zaprogramować tytułową nocną osobę, czyli po prostu nieprzytomnego w czasie snu siebie, aby wykonywał proste zadania. Takie jak chociażby ćwiczenia fizyczne. Dzięki somnabulatorowi Rick i Morty wytrenowali sobie twarde sześciopaki na brzuchach i teraz prowadzą podcast. 😀

Rick i Morty - Night Family
Źródło: Adult Swim

Noce osoby nie pamiętają, co robią ich postacie dziennie i vice versa, co w zasadzie nie powinno stanowić żadnego problemu, gdyby nie nasz ukochany Jerry. Nie będę tutaj więcej spoilerów rzucał, ale wiadomo, że robi się z tego ostatecznie niezła imba w stylu Ricka i Morty’ego. Genialny naukowiec zaczyna konfrontować ze swoim alter ego w swoim cudnym, kosmicznym stylu. Końcowe sceny są epickie i bardzo charakterystyczne dla tej animacji ze sporą ilością zwrotów akcji. Bardzo tego potrzebowałem po tym co zaserwował mi „Bethic Twinstinct”.

Rozdzielenie?

Na pierwszy rzut oka jest całkiem okej i nawet oryginalnie. Mój problem jednak polegał na tym, że miałem to szczęście obejrzeć jeden wcześniej jeden z najlepszych debiutujących w tym roku seriali jakim jest „Severance„, który opierał się na podobnym koncepcie. Różnica jest taka, że w serialu AppleTV osobowość człowieka jest podzielona na tę z pracy w korporacji i tę główną poza pracą. W pierwszych minutach „Night Family” bardzo bałem się, że będzie to po prostu prosta zrzynka i drugi raz z rzędu będę zawiedziony. Na szczęście podobieństwo jest niewielkie, a Rick i Morty idzie swoją własną ścieżką.

Osobliwości Ricka

Oczywiście oprócz głównej fabuły w „Ricku i Mortym” jak zawsze jest sporo różnych smaczków, które – gdy odcinek jest dobry – sprawiają mi wiele radości. Tym razem muszę wspomnieć o dwóch takich motywach. Pierwszy to wspomniany już podcast naszych głównych bohaterów. Tematyką były świeżo wytrenowane dzięki nocnym osobom sześciopaki. Uwielbiam te abstrakcyjne pomysły scenarzystów i ciekaw jestem, czy jeszcze twórcy wrócą do tej internetowej zabawy, bo ma ogromny potencjał. 😛

Rick i Morty - Night Family
Źródło: Adult Swim

Jednak wisienką na torcie było tworzenie przez Ricka nowej zastawy obiadowej do domu. W ramach niesnasek ze swoimi alter ego nocne osoby postanowiły stłuc wszystkie talerze w mieszkaniu, bo rodzinka Smithów nie chciała opłukiwać naczyń, które potem zasychały i w nocy trudno było myć zaschnięte skorupy. Każdy racjonalny człowiek po prostu ustosunkowałby się do prośby i zaczął płukać talerze. Rick oczywiście nie jest najbardziej racjonalnym przedstawicielem naszego gatunku, zatem zamiast zacząć opłukiwać naczynia, poleciał na drugi koniec galaktyki, aby z wielkim trudem wyprodukować niezniszczalne talerze. Cała sekwencja mocno przypominała na dodatek tworzenie Stormbreakera – nowego młota Thora z MCU. Rewelacja!

Podsumowanie

Po ogromnej klapie poprzedniego odcinka tym razem dostaliśmy kawał dobrej rozrywki w starym, dobrym stylu, ze szczyptą horroru do smaku. Być może nie było tutaj fajerwerków i rewolucji, ale było solidnie, a jak bawiłem się rewelacyjnie. Był to klasyczny, dobry odcinek „Ricka i Morty’ego”, któremu niewiele mogę zarzucić i powiem szczerzę, że niczego więcej nie wymagam. Oby tak dalej.

„Rick i Morty”, Sezon 6, odcinek 4 „Night Family”, recenzja
Tagi:                
Avatar photo

Łukasz "Wookie" Ludwiczak

Uzależniony od planszówek i science-fiction wszelakiego. Często godzący oba nałogi na raz. Moja wielka piątka to Star Trek, Firefly, Expanse, Battlestar Galactica i Diuna. Na planszy interesują mnie cięższe klimaty a moim numerem jeden jest Eclipse. Członek Stowarzyszenia Klub Fantastyki Druga Era, zapalony kibic Formuły 1.