Uwaga! Artykuł może zawierać spoilery do siódmego odcinka szóstego sezonu serialu Rick i Morty.
Półtora miesiąca musieliśmy czekać na kolejny docinek Ricka i Morty’ego, ale warto było. Cóż za pojechany odcinek dostaliśmy! Już od samego intra zaczyna się szalenie i niekonwencjonalnie. Odcinek zaczyna się od recapa. Myślę sobie: no ok, nigdy w tym serialu go nie było, ale dlaczego nie? Ale po chwili dociera do mnie… zaraz… przecież to się wcale nie wydarzyło… to też… Co tu się odjaniepawla? Okazuje się, że nasi bohaterowie zostali opanowani przez Previous Leona – insektoidalnego pasożyta, który zapętla swoje ofiary w podsumowaniach poprzednich odcinków. I muszą przebrnąć przez czołówkę, aby w ogóle przeżyć.
Proszę państwa! To się nazywa przełamywanie czwartej ściany! Została ona sponiewierana, a Rick i Morty zatańczyli na jej grobie. 🙂 Marvel Studios – tak to się właśnie robi. W porównaniu do miernego She-Hulk mamy tutaj do czynienia z inną ligą. A to dopiero początek odcinka! Nasi bohaterowie przechodzą do meta warstwy, gdzie Leon uciekł poprzez wyrwę w czwartej ścianie. A tam czekają na nas cuda-niewidy, starzy dobrzy znajomi i meta-Avegersi, czyli Self-referential Six. W skład tej niezrównanej drużyny wchodzi między innymi Flashback, który generuje… flashbacki, Protago Nick, którego niebezpieczne promienie tworzą protagonistę z każdego kogo trafią, czy Mr. Twist, który zajmuje się zwrotami akcji.
Jeśli chodzi o starych dobrych znajomych, to głównym antagonistą w odcinku jest Story Lord znany z odcinka 4×06 – Never Ricking Morty – tym o Pociągu fabularnym. Okazuje się, że uwięziony on został w warstwie Meta i teraz postanowił wykorzystać sytuację, uwolnić się i poszukać motywacji. Przyznam, że ten wątek już mniej przypadł mi do gustu i trochę żałowałem, że cały Full Meta Jackrick nie traktował tylko i wyłącznie o warstwie Meta, z której Rick i Morty muszą się wydostać. Z drugiej strony fajnie, że ponownie scenarzyści sięgają do poprzednich odcinków i czerpią z postaci już pojawiających się w serialu.
Nawiązania i smaczki
Jeśli chodzi o nawiązania, to najbardziej mi zapadł w pamięć robocik, który powstał spod rąk Ricka w odcinku Something Ricked This Way Comes (1×09). A jakie miał zadanie? Podawać masło podczas posiłków. Tym razem miał równie ambitne zadanie – miał pociągnąć w odpowiednim momencie za dźwignię. Gdy się o tym dowiedział, skwitował to soczyście: „You are fucking kidding me”. Doskonałe nawiązanie dla każdego fana serialu, które po raz kolejny świetnie spaja całe uniwersum. Nie mogę się wręcz nachwalić tego sezonu w kontekście czerpania z dotychczasowego dorobku.
Oczywiście cały epizod możemy potraktować jako jedno wielkie nawiązanie, dzięki postaci Story Lorda. Ale na uwagę zasługuje jeszcze postać napakowanego Jezusa, który również pojawił się w odcinku o fabularnym pociągu. Wiadomo, samo nawiązanie świetne, do tego obrazoburczość zawsze na propsie, ale co mnie najbardziej rozbawiło, to akcja spuszczenia manta Rickowi. Finałowym ruchem Jezusa było złamanie szalonego naukowca na kolanie, który Rick podsumował: „He Baned me Morty, Oh Jesus Baned me”. Bane w tym przypadku to oczywiście antagonista Batmana, znany chociażby z filmu Nolana.
Podsumowanie
Nie ma co tutaj dużo pisać. Full Meta Jackrick to rewelacyjny odcinek, który na myśl od razu przywołał doskonały Total Rickall (2×04) o pasożytach, które wszczepiają fałszywe wspomnienia, aby ukryć swoją obecność. Miałem tutaj podobne skonfundowanie na początku odcinka i podobnie doceniam fantazję i pomysłowość scenarzystów. Mam nadzieję, że jeszcze o warstwie Meta nie raz w Ricku i Mortym usłyszymy. Moim skromnym zdaniem Full Meta Jackrick zdetronizował Rick: A Mort Well Lived w rankingu najlepszych odcinków szóstego sezonu. Rewelacja!