
Uwaga! Recenzja zawiera spoilery z drugiego sezonu serialu Alice in Borderland.
Na Netflixie mamy już drugi sezon bardzo ciekawego japońskiego serialu, czyli Alice in Borderland, o którego pierwszym sezonie mogliście przeczytać w moim tekście. Kto czytał ten wie, że pierwszy sezon ujął mnie specyficznym klimatem, ciekawymi zagadkami, choć nie uniknął problemów. Jak pod tym względem wypada ciąg dalszy przygód Arisu? Czy twórcy podołali wyzwaniu i zgrabnie wyjaśnili skąd się wzięły te śmiertelne gry? Przekonajmy się.
Karciane figury
W tym sezonie Arisu wraz z przyjaciółmi walczy z karcianymi figurami. I to dosłownie. Niejaki Król Pik strzela do wszystkiego co się rusza, pojawia się Król Trefl i inne postacie. I niestety mocno to wyhamowuje tempo serialu. Nadal ogląda się to bardzo dobrze, ale przez personifikacje przeciwnika ucieka gdzieś specyficzny klimat pierwszego sezonu. Do tego można odnieść wrażenie, że niektóre zabiegi są fabularne są mocno przeciągnięte.
Dobrym przykładem jest właśnie walka z Królem Trefl. Jest to starcie grupowe o lekko skomplikowanych zasadach, jednak mam wrażenie, że można by wygrać tę rozgrywkę w o wiele łatwiejszy sposób i to bez pewnego makabrycznego poświęcenia. Tak samo walka wszechwiedzącego Chishiya z Królem Karo. Brutalna, krwawa, ale według mnie lekko przesadzona pod względem wręcz niesamowitej przenikliwości naszego bohatera. Z drugiej strony ta walka dość mocno pokazał charaktery postaci, wiec to akurat uznaję za plus.
Ostateczne Starcie
I tak mija cały sezon na poszczególnych starciach, poznajemy postacie, aż do ostatecznej konfrontacji z Królem Pik i ostatniej walki z Królową Kier. Od razu wam powiem, że ogląda się to bardzo dobrze, mimo że w połowie sezonu znowu mamy spadek tempa. Może na przyszłość skrócić sezon? Mnie osobiście bardzo podobały się manipulacje Królowej Kier, a wykreowana przez Riisa Naka postać była naprawdę niesamowita.

Pojawia się też wyjaśnienie świata, w którym wylądowali nasi bohaterowie. Otóż okazuję się, że w Tokio uderzył meteoryt i bohaterowie były w czymś w rodzaju śmierci klinicznej. Czy to dobre wyjaśnienie fabuły? Według mnie trochę problematyczne. Zrozumiałem to w ten sposób, że osoby, które umierały w świecie gry traciły życie w szpitalu – czyli tak długo, jak grały, miały szansę na przeżycie. No i tu się pojawia pewien problem, przynajmniej dla mnie. Bo pojęcie grupowej śmierci klinicznej jest dość zaskakujące i mega dziwne (choć nie pozbawione uroku).
Pojawia się pytanie: co z ludźmi, którzy pod koniec „przyjęli obywatelstwo” świata gry oraz z poprzednimi obywatelami. Czy Mira była w śpiączce? Podobnie zastanawiam się co z pomocnikami w tworzeniu gier, których poznaliśmy w poprzednim sezonie? Parę pytań pozostało tu bez odpowiedzi, ale na szczęście ostatnia scena sugeruje, że spotkamy jeszcze Arisu w trzecim sezonie, który być może trochę rozwieje moje wątpliwości.
Czy Alice in Borderland to dobra produkcja?
Na tak postawione pytanie jest tylko jedna odpowiedź: tak, dobra. Twórcy wykreowali fajny świat, który mocno wciąga i lekko odchodzi od japońskiej mangi. Dali nam sporo ciekawych postaci, do których łatwo się przywiązać i je polubić. Mimo dłużyzn i częstego przeciągania fabuły oraz – czego nie rozumiem – wprowadzania nowych postaci serial utrzymał swój poziom, a jego seans jest przyjemnością, o ile oczywiście przymkniemy oko na pewne specyficzne rozwiązania. I naprawdę mam nadzieję na jeszcze jeden sezon.

Videorecenzja tudzież podcast.
A jeśli Wam Alice in Borderland mało, to zapraszamy do naszej videorecenzji pierwszych dwóch sezonów: