The Last of Us, sezon 1, odcinek 3 – Do Ostatnich Dni – recenzja

UWAGA! Recenzja zawiera spoilery do trzeciego odcinka The Last of Us.

Po sporym tempie i natłoku wydarzeń na koniec poprzedniego odcinka, w Do Ostatnich Dni dostajemy dosyć spore uspokojenie. Co nie znaczy oczywiście, że nie będzie emocjonalnie. W każdym razie, jest to chyba najbardziej komentowany epizod serialu z kilku względów. Po pierwsze, jest tutaj największa rozbieżność w stosunku do gry komputerowej. Po drugie, zahacza o tematy, szczególnie w naszym kraju, kontrowersyjne, a mianowicie homoseksualne związki. O wszystkim postaram się tutaj napisać, zacznijmy jednak od początku.

Last of Us - Do Ostatnich Dni - Joel i Ellie
Źródło: HBO

Fabuła

Zaczynamy tym razem nie od retrospekcji – ta będzie i tak motywem przewodnim całego odcinka – a od Joela i Ellie gdzieś w lesie, 10 mil na zachód od Bostonu. Nasi bohaterowie ciągle jeszcze nie do końca przepracowali to, jaki los spotkał Tess. Joel obwinia o wszystko nastolatkę i też nie do końca wie, co ma dalej robić z niewygodnym dla siebie żywym ładunkiem. Konfrontacja Ellie i Joela w pierwszych scenach odcinka to coś fantastycznego. Dialogi są niewymuszone, czuć emocje i podobnie jak w grze jest to bardzo mocna strona serialu. Ostatecznie nasi bohaterowie zmierzają do Billa i Franka – znajomych Joela i tutaj zaczyna się clou tego odcinka.

Jednak zanim serial zabierze nas w ramiona długiej retrospekcji przedstawiającej historię tej dwójki, dostajemy jeszcze jedną świetną scenę z Joelem i Ellie w opuszczonym budynku. Joel szukał tam schowanych przez siebie zasobów, a Ellie krzątała po pomieszczeniach. Jej ciekawość doprowadziła do konfrontacji z czychaczem. Scena jest rewelacyjna – pełna napięcia, ale też sporo mówiąca o naturze nastoletniej bohaterki. Jest ona wyraźnie zainteresowana zainfekowanymi, a jednocześnie jest twardą zawodniczką, która – gdy trzeba – potrafi zachować zimną krew.

Last of Us - Do Ostatnich Dni - czychacz
Źródło: HBO

Miłość w czasach apokalipsy grzybozombie

Ostatecznie jednak odcinek zmierza ku retrospekcji, która przedstawi widzowi historię Billa i Franka, czyli znajomych, do których Joel i Ellie właśnie zmierzają. Przez większą część odcinka poznajemy 20 lat życia najpierw samotnego Billa, a później jego związku z Frankiem. Zgadza się, Frank i Bill są parą i tak jak nie powinno to w XXI wieku aż tak mocno dziwić, tak to wzbudziło największą kontrowersję w tym odcinku. Co nie do końca jest zrozumiałe, bo w grze również były lekkie przesłanki na ten temat. De facto dostajemy piękną i wzruszającą historię miłości dwóch osób w bardzo przygnębiających czasach.

Billa poznajemy w kilka dni po wybuchu pandemii. Jako jedyny został w miasteczku Lincoln, schowany przed Fedrą w swoim bunkrze wiedział co się święci. Bowiem wojskowi, pod przykrywką ewakuacji do strefy kwarantanny, zebrali wszystkich mieszkańców, wywieźli w ustronne miejsce i rozstrzelali. Na szczęście Bill, w którego wciela się wprost genialny Nick Offerman, jest preppersem albo surwiwalistą, jak sam o sobie mówi i doskonale wiedział, jak się w tak kryzysowej sytuacji zachować. Gdy tylko siły porządkowe opuściły Lincoln, ten przeszedł do działania i stworzył z miasteczka twierdzę nie do sforsowania dla zainfekowanych, jak i zdrowych ludzi o niecnych zamiarach.

Last of Us - Do Ostatnich Dni - Joel i Ellie docierają do miasteczka Lincoln
Źródło: HBO

Pewnego dnia w jedną z jego pułapek łapie się Frank. Coś Billa tknęło i zamiast przegonić potencjalnego intruza postanowił go nakarmić. Panowie szybko przypadli sobie do gustu i Frank już nigdy nie opuścił miasteczka Lincoln. Od tego wydarzenia jesteśmy świadkami tego, że nawet w tak dramatycznych okolicznościach, jak apokalipsa zombie, jest czas na miłość i szczęście. Lata lecą, a my możemy obserwować rozwój tego związku, a jednocześnie czuć upływ czasu. Historia Franka i Billa powoduje, że nieco lepiej czujemy, co to znaczy 20 lat od wybuchu pandemii.

Historia mimo, że kończy się tragicznie, potrafi działać pokrzepiająco po dwóch intensywnych odcinkach, gdzie raczej widzowi towarzyszą jedynie negatywne emocje. Ponadto przez to, że jest tak dobrze napisana, nie nudzi i fakt, że odcinek trwa 80 minut, w żaden sposób nie przeszkadza. Tym bardziej, że mamy ostatecznie klamrę i tak samo jak rozpoczynaliśmy odcinek z Joelem i Ellie, tak z nimi też go kończymy.

Last of Us - Do Ostatnich Dni - Bill
Źródło: HBO

Bill i Joel dwa bratanki

No i koniec odcinka po raz kolejny jest mocny. Być może nie ma aż takiej siły, jak w poprzednich odcinkach, ale jednak moc jest. Tym razem chodzi o list, jaki Joel otrzymał od Billa. Pomijam już fakt, że jest to kawał świetnej epistolografii. Ale nareszcie Joel przekonał się do swojej roli w tej historii. Bill przekonał ostatecznie Joela, że tak jak on sam jest obrońcą i jego obowiązkiem jest chronić Ellie.

Dopiero ten list ugruntował ostatecznie decyzję Joela co dalej robić i jak postąpić. Co ciekawe, w trakcie retrospekcji jesteśmy świadkami pierwszego spotkania tych dwóch obrońców i to już wówczas ich rozmowa zeszła na temat tego, że być może się nie do końca lubią, ale są tacy sami – ich zadaniem jest chronić swoich bliskich. Dla mnie było to przejmujące i świetnie spięło to historię BIlla i Franka z głównym wątkiem. Osobiście uważam to za jedną z ważniejszych przesłanek Do Ostatnich Dni.

Last of Us - Do Ostatnich Dni - pierwsze spotkanie Billa, Franka, Joela i Tess
Źródło: HBO

Ciekawostki

Nie byłbym sobą, gdybym nie napomknął o ciekawostkach, jakie udało mi się zauważyć w odcinku. Po pierwsze ogromna nostalgia, czyli automat do gry w Mortal Kombat II. Jako że na swojej ukochanej Amidze zajechałem niejeden joystick na tej grze, to pojawianie się tego tytułu w The Last of Us przyjąłem z ogromnym uśmiechem na twarzy. A na dodatek nie było to mignięcie na ekranie, bo Ellie wspomina nawet fatality Mileeny. Takie nawiązanie to ja rozumiem.

Potwierdziła się też teoria na temat tego, dlaczego Millerowie nie zarazili się feralnym grzybem w dzień wybuchu pandemii w 2003 roku. Co ciekawe można to dokładnie prześledzić w pierwszym odcinku. Sarah i Joel przez cały dzień nie jedli nic z zawartością mąki. A to skończył się pancake mix na śniadanie, albo sprytnie trzeba było unikać poczęstunki ciasteczkami przez sąsiadów lub po prostu ktoś zapomniał kupić tortu urodzinowego. W każdym razie, świetnie to twórcy przemycili i ponownie muszę chwalić za dbałość o szczegóły. No i najważniejsze – jest to ostateczne potwierdzenie, że gluten zabija. 😛

Podsumowanie

Trzeci odcinek The Last of Us ostro namieszał i to pod wieloma względami. Fabuła mocno spowolniła, kosztem bardzo intrygującej i przejmującej historii pobocznej, która podzieliła widzów. Jedni niezadowoleni to ci, którym przeszkadza całkowicie inne przedstawienie losów Billa i Franka niż to miało miejsce w grze. To jestem w stanie zrozumieć, choć sam uważam, że nie po to robi się adaptację, aby wiernie jeden do jednego przenosić całą treść pierwowzoru. Nie potrafię natomiast zrozumieć bulwers związany z tym, że na ekranie przedstawiono związek homoseksualny. Nie dość, że to akurat jest zgodne z materiałem źródłowym, to na dodatek uważam, że powinniśmy się w tym przypadku skupić na opowieści i jej treści – miłości w czasach apokalipsy.

Last of Us - Do Ostatnich Dni - pierwszy wspólny posiłek Franka i Billa
Źródło: HBO

Odcinek uważam za udany, choć nie zgadzam się z opiniami, że jest to najlepszy z do tej pory wypuszczonych. Historia Billa i Franka jest świetna, nie zrozumcie mnie źle. W pełni angażowała emocjonalnie i zdążyłem polubić jej bohaterów. Niestety nie mogę się też nie zgodzić z głosami, które mówią, że był to jednak odcinek zapychacz. Wydarzenia w miasteczku Lincoln nie będą już miały żadnego wpływu na fabułę, choć wyraźnie widać, że list Billa do Joela na końcu epizodu mocno wpłynął na ostateczną decyzję głównego bohatera w kontekście tego, co robić dalej.

Doceniam też to, o czym mówił Craig Mazin komentując ten odcinek. Mówił on mianowicie, że chcieli też w Do ostatnich dni pokazać widzowi ile tak naprawdę czasu minęło od wybuchu pandemii. Co innego napisać na ekranie „20 lat później”, a co innego doświadczyć upływu tego czasu poprzez obserwowanie historii życia jakichś postaci. To się w pełni udało i na pewno jest to ogromna wartość tego odcinka. Podobnie jak to, że miał on wartości pokrzepiające – pomimo tej całej apokalipsy, śmierci, zagłady ludzkości są jeszcze ludzie, którzy potrafili znaleźć szczęście i żyć w spokoju i miłości.

Dla mnie jednak główna fabuła za mało posunęła się do przodu, aby obwieścić Do ostatnich dni odcinkiem do tej pory najlepszym. Niemniej jednak, nadal jest to wysoki poziom i w żadnym przypadku nie zawiodłem się na The Last of Us. Znów jest sporo emocji, można się powzruszać i wciągnąć na niemal półtorej godziny. Opowieść jest solidna, a bohaterowie prawdziwi, naturalni i szybko widz się z nimi związuje. Natomiast ciągle nie przestaje mnie zachwycać dbałość o szczegóły realizacyjne: scenografia, operowanie kamerą, kunszt aktorski, świetny scenariusz – tu wszystko pasuje i czuć najwyższe starania ekipy. Krótko mówiąc – dostaliśmy kolejny niemalże doskonały odcinek.

The Last of Us, sezon 1, odcinek 3 – Do Ostatnich Dni – recenzja
Tagi:                    
Avatar photo

Łukasz "Wookie" Ludwiczak

Uzależniony od planszówek i science-fiction wszelakiego. Często godzący oba nałogi na raz. Moja wielka piątka to Star Trek, Firefly, Expanse, Battlestar Galactica i Diuna. Na planszy interesują mnie cięższe klimaty a moim numerem jeden jest Eclipse. Członek Stowarzyszenia Klub Fantastyki Druga Era, zapalony kibic Formuły 1.