Skarb Narodów: Na skraju historii – sezon 1, recenzja

Uwaga! Artykuł zawiera spoilery z pierwszego sezonu serialu Skarb Narodów.

Wszyscy w redakcji wiedzą, jak wielkim fanem jestem filmów z serii Skarb Narodów. Jest to takie moje osobiste guilty pleasure i nic nie poradzę, że uwielbiam patrzeć, jak Nicholas Cage biega po całej Ameryce, żeby odnaleźć zaginiony skarb. Więc gdy tylko pojawiły się pierwsze zwiastuny serialu w tym uniwersum, to od razu było wiadomo, na kogo spadnie obowiązek napisania tej recenzji. Jako że wspomniane zwiastuny były – delikatnie mówiąc – średnie, nie czułem zbyt dużego entuzjazmu przed premierą, ale liczyłem na pozytywne zaskoczenie. Teraz po obejrzeniu całego sezonu wiem, że sporo się przeliczyłem.

Nowi bohaterzy, nowy skarb narodów

Całą historia kręci się wokół niejakiej Jess, granej przez Lisette Olivera. I tu pojawia się mój pierwszy problem. Otóż jest to córka poszukiwaczy skarbów, która w wyniku szczęśliwego zbiegu okoliczności trafia do mistrza Masonów, a on – rozpoznając jej dziedzictwo na podstawie naszyjnika – bez wahania wręcza jej wskazówkę do skarbu Inków, Azteców i Majów. Jak się okazuje Jess jest niebywale inteligentna i podejrzewam, że rozwiązanie tych zagadek to dla niej mniej więcej „małe piwko przed śniadaniem”. Aby odnaleźć skarb zabiera w podróż trójkę swoich przyjaciół, gdzie jeden z chłopaków jest w niej beznadziejnie zakochany, a do tej wesołej ekipy dołącza wnuk masońskiego mistrza, który dla odmiany zakochuje się w Jess i to ze wzajemnością (no ale jest jeszcze Ethan). Zagrozić im chce Billie Pearce, czyli Catherine Zeta-Jones w blond włosach. Czy jednak ta niesamowita ekipa daje radę porwać nas w wir przygody?

Skarb Narodów: Na skraju historii - Od lewej: bogaty, geniusz, nerd, luzak.
Źródło: Disney+

Za łatwe te zagadki

W poprzednim akapicie wspomniałem, że Jess jest nazbyt inteligentna. Zamierzam teraz rozwinąć ten temat. Otóż chyba nie widziałem jeszcze takiej osoby, która z taką ogromną łatwością rozwiązuje dosłownie wszystko. Scenarzyści dodatkowo narzucili ekstremalne tempo historii, przez co już w pierwszym odcinku Jess znajduje pierwszą wskazówkę, włamuje się do siedziby Masonów i odnajduje tam tajemniczy artefakt, który otwiera (co wcale niej jest takie oczywiste) w autobusie. Mnie osobiście doskonałość tej postaci lekko przytłoczyła. Niestety im dalej w las, tym jej genialność jest większa. Scenarzyści mają spory minus u mnie za takie poprowadzenie historii.

Niestety jej radosna załoga nie pomaga. Zasadniczo są to chodzące stereotypy. Luzak, bogaty i nerd. Nie żartuję. Luzak za bardzo nie ogarnia, co się dzieje. Bogaty zakochany w Jess kolega zawsze pomoże biletem, a koleżanka znajdzie każdy telefon w sieci, a jak trzeba, to zlokalizuje każdego. Tutaj scenarzyści poszli na łatwiznę i nie da się inaczej tego opisać. Nie zapominajmy też o wnuczku mistrza masonów, który kradnie serce Jess. Naprawdę byłoby szkoda, gdyby zabrakło wątku trójkąta miłosnego.

Ogólnie cała ta fabuła jest naiwna i wszystko idzie po prostu za gładko. Najlepszym przykładem jest akcja w Graceland, czyli domu Elvisa. Otóż legenda niesie, że jest tam tajemny pokój z pamiątkami po Królu Rock and Rolla. Na moment nie zwracajmy uwagi, jak absurdalnym pomysłem jest chowanie tych pamiątek, w dodatku w muzeum. Wyobraźcie sobie, że brygada młodzieżowa wpada na pomysł przebrania się za specjalistów od zwalczania szkodników i wywołuje sztuczny alarm podrzucając owady. I wtedy obsługa radośnie zaprowadza ich do tajemnego pokoju, a nawet zostawia ich tam samych. Jestem w stanie zrozumieć, że podczas gdy w filmach mieliśmy akcję kradzieży Deklaracji Niepodległości, czy porwania Prezydenta Stanów Zjednoczonych, twórcy chcieli zrobić coś równie spektakularnego, ale nie tędy droga.

Skarb Narodów: Na skraju historii - Wątek miłosny być musi!!!
Źródło: Disney+

Skarb Narodów… Czyli nie oglądać?

Otóż tu pojawia się pewien dysonans. Mimo tych wszystkich wad, które wymieniłem, nie oglądało mi się tego serialu źle. Pojawienie się pewnej postaci z filmów wzbudziło mój uśmiech, a nawet stworzenie całej wrogiej organizacji, która odnajduje starożytne skarby i je niszczy (chociaż nie mam pojęcia w jaki sposób) sprawia, że jestem trochę ciekaw, co będzie w następnym sezonie. Podejrzewam też, że ta postać wróci w zapowiadanym filmie kinowym.

Czy z czystym sercem mogę wam polecić ten serial? Niestety nie, ale już biorąc poprawkę na wady tej produkcji i to, że jest to kolejne „young adults”, serial ten może być bardzo dobrą opcją na obejrzenie do „kotleta”. Nie jest to poziom guilty pleasue i raczej z własnej ochoty nie powtórzę tego seansu, ale wcale nie zdziwią mnie pozytywne opinie o tej produkcji.

Skarb Narodów: Na skraju historii – sezon 1, recenzja
Tagi:    
Avatar photo

Bartosz Krzywosz

Chciałbym mieszkać w South Parku, a pracować w Dunder Mifflin. Lubię kosmiczne przygody, pośmiać się i wypić piwo z przyjaciółmi. Wielki fan kina gangsterskiego oraz dawnego kina PRL. Chociaż Kilera też lubię. :) A boję się tylko dwóch rzeczy: że niebo spadnie mi na głowę i że przyjdzie po mnie Pickle Rick.