Star Trek: Picard, Sezon 3, Odcinek 3: „17 sekund” – Recenzja

Uwaga! Artykuł zawiera spoilery z trzeciego odcinka serialu Star Trek: Picard.

Tydzień temu trochę marudziłem, że drugi odcinek serialu Star Trek: Picard nie dał mi tego, czego oczekiwałem. Nie spodziewałem się pytań o moralność, z których Star Trek był znany i za którego fani go pokochali, bo od kilku lat dorosła fantastyka naukowa poszła tu w odstawkę. Wystarczy wspomnieć Star Trek: Discovery. 🙂 Ale w poprzednim odcinku nie było nawet ciekawej intrygi kosmiczno-przygodowej, a zamiast niej otrzymałem problem na linii ojciec-syn z perspektywami na odzyskiwanie straconych relacji.

Star Trek: Picard - USS Titan
Źródło: Amazon Prime / CBS

Okazuje się jednak, że to, jak podoba mi się trzeci sezon Star Trek: Pidcard, przypomina odrobinę sinusoidę. 🙂 Odcinki nieparzyste są w moim odczuciu przyjemniejsze do oglądania, bo wczorajszy seans zdołał przykuć moją uwagę. Być może zadziało się tak dlatego, że punkt ciężkości przesunął się w kierunku wątku z Raffi i skradzionej z Instytutu Daystroma tajemniczej broni. Zresztą w wątku z Picardem i Rikerem też się zadziało.

Picard-senior i Picard-junior

Zanim opiszę wątek z Rafii, to kilka słów o wątku okrętu USS Titan. Bohaterowie są ścigani przez kapitan Vadic w mgławicy. Tylko tam mają jako takie szanse, bo przewaga ogniowa wroga jest przytłaczająca, a w mgławicy niewiele widać. Niestety kapitan Vadic jakimś cudem zawsze ich znajduje i nasi bohaterowie orientują się, że mają sabotażystę na pokładzie. Gdy dochodzi do nieuniknionej konfrontacji USS Titan dostaje srogie bęcki, bo Vadic korzysta z bardzo interesującej broni, która stawia sporej wielkości portale. USS Titan albo torpedy wpadają w jeden portal i wypadają drugim. 🙂 Tym samym Vadic spokojnie może kontrolować gdzie co i gdzie się znajduje i kto obrywa.

Star Trek: Picard - starcie dwóch lekarzy
Źródło: Amazon Prime / CBS

Nie wszystko w tym wątku jest idealne. Drażni mnie kilka drobnych szczegółów, jak na przykład scena w ambulatorium, gdy lekarz z rasy Trill nie dopuszcza do pomocy doktor Crusher, a w dodatku źle diagnozuje pacjenta. To dziwne podejście. Przecież trwa walka i do ambulatorium dociera coraz więcej rannych. Lekarz pokładowy powinien chyba przyjąć z pocałowaniem ręki każdą pomoc, ale tu się tak nie dzieje. W rzeczywistości chodzi chyba o to, żeby pokazać genialność Beverly Crusher, ale nie jest dobrze, że scenariusz robi to poprzez porównanie jej do kogoś niekompetentnego. Takie akcje odchodziły w Star Trek: Discovery, gdzie cudowność Michael Burnham uzyskiwano ogłupiając resztę postaci na ekranie. A to zła droga…

Niemniej jednak tym razem było całkiem ok. Podoba mi się, że Picard i Riker mają różne zdania i potrafią o nie walczyć. Cały czas mam wysokie mniemanie o kapitanie Liamie Shaw, który jest bardzo kompetentnym oficerem Gwiezdnej Floty i który przede wszystkim dba o swoją załogę i jej bezpieczeństwo. Jednak w sytuacji ekstremalnej potrafi zadziałać i zaufać Rikerowi. Nawet monolog Picarda o tym, że Beverly nie dała mu szansy na ojcostwo był w porządku – co najmniej aktorsko…

Picard i konfrontacja z wkurzoną mamuśką
Źródło: Amazon Prime / CBS

…bo od strony scenariuszowej to jedna wielka skucha. Beverly tłumaczyła się, że uciekła z synem, bo zorientowała się, że Picard nie nadaje się na ojca przez swoje zaangażowanie w sprawy Floty, galaktyki i ciągłe przygody, w których bierze udział. To ja się pytam: dopiero po urodzeniu się zorientowała? Przez kilka lat służyli razem na USS Enterprise, znali się dużo wcześniej, a do niej dopiero wtedy dotarło, że ojciec jej syna żyje w ciągłym niebezpieczeństwie? Nie wpadła na to, gdy Picard został asymilowany przez kolektyw Borg, albo torturowany przez Kardasjan? No… Pogratulować. 🙂

Worf i Raffi

Drugi z toczących się równolegle wątków jest bardzo ciekawy ze względu na wykorzystanie tego, co dają nam poprzednie seriale. Mamy Worfa, który – jak się okazuje – jest całkiem niezłym twardzielem. Podobało mi się to, jak przedstawił się Raffi i z jaką swobodą korzysta ze swojej siły i inteligencji. Od początku widać charyzmę.

Jednak największą bombą odcinka jest rewelacja, że to przedstawiciele rasy zmiennokształtnych z Dominium znowu spiskują przeciwko „stałym”. Okazuje się, że po wojnie pokazanej w serialu Deep Space 9 wśród zmiennokształtnych zapadł podział. Część z nich – prawdopodobnie pod wpływem Odo – zaprzestała walki, ale nie wszyscy potrafią porzucić nienawiść. Pewna frakcja przeniknęła do Federacji i to oni są odpowiedzialni za kradzież broni, która de facto była tylko zasłoną dymną. Szykuje się bowiem coś o wiele groźniejszego.

Star Trek: Picard - największy twardziel serialu
Źródło: Amazon Prime / CBS

Co tu dużo mówić… Nareszcie scenarzyści nie kombinują z jakimś nowym, ale szalenie groźnym zagrożeniem, rasą czy artefaktem, o którym nikt wcześniej nie wspomniał i nikt nie słyszał. Dostajemy coś, co w ramach świata przedstawionego jest prawdopodobną konsekwencją wydarzeń, które działy się wcześniej. I bardzo podoba mi się takie podejście.

Jednak nie byłbym sobą, gdybym nie wytknął błędu i niekonsekwencji scenariusza. Powiedziano, że Federacja jest świadoma zagrożenia, jakie niesie ze sobą podział wśród zmiennokształtnych. A jednak mimo wszystko mam wrażenie, że ani Federacja, ani Gwiezdna Flota nie robiła nic, żeby jakoś się na to zagrożenie przygotować. I nie mówię tu o działaniach oficjalnych, bo to jako-tako wyjaśnił Worf. Mam tu na myśli nieoficjalne przygotowania zakulisowe. Coś mi tu po prostu nie gra, albo nie wszystko jeszcze wyjaśniono widzom.

Podsumowanie

Poprzedni odcinek uważam za słaby, ale na szczęście kolejny jakoś to rekompensuje. Mamy powrót znanych postaci i ras. Intryga szpiegowska jest naturalna i niewymuszona, a jednocześnie interesująca. W dodatku relacje Picarda z synem chwilowo zostały odsunięte na dalszy plan. Scena, w której komputerowo odmłodzono aktorów odgrywających role Picarda i Rikera, też wyszła przekonująco. Jest dobrze.

Star Trek: Picard - odmłodzony komputerowo Jonathan Frakes, czyli aktor wcielający się w Rikera, a jednocześnie reżyser odcinka
Źródło: Amazon Prime / CBS

Gdyby jeszcze scenarzystom udało się uniknąć kilku wtop, z których za największą uważam to, jak stara się widzom przedstawić postać Beverly Crusher, to byłby bardzo dobry odcinek. A na razie ja, stary Trekker uwielbiający swego czasu Następne Pokolenie i Deep Space 9, odzyskałem nadzieję, że będę się przy Picardzie przyjemnie bawił.

Star Trek: Picard, Sezon 3, Odcinek 3: „17 sekund” – Recenzja
Tagi:                
Avatar photo

Paweł Śmiechowski

Fan dobrej fabuły, z naciskiem na twarde science-fiction. Miłośnik Star Treka i The Expanse, który nie pogardzi klasycznym polskim komiksem, np. Thorgalem. Prywatnie miłośnik melodyjnego rocka i bluesa, co uskutecznia na gitarze.