Star Trek: Picard, Sezon 3, Odcinek 6: „Nagroda” – Recenzja

Uwaga! Artykuł zawiera spoilery z szóstego odcinka serialu Star Trek: Picard.

Ależ to był nostalgiczny odcinek… Scenarzyści przygotowali nam podróż w przeszłość i wspomnienia, bo na ekranie pokazano łącznie kilkanaście postaci i okrętów znanych z seriali z lat 90, a także nawiązań do Star Treka z epoki kapitana Kirka. To spora dawka nostalgii i… miałem pewien problem, żeby ją przełknąć. Może to brzmi dziwnie zważywszy, że jeszcze w zeszłym tygodniu chwaliłem powrót na ekran Ro Laren. Postaram się to zatem wyjaśnić…

Ekspozycje! Wszędzie ekspozycje!

Po starciu z okrętem USS Intrepid, Picard i załoga uciekają po całym kwadrancie, unikając ciągle ścigających ich sił Federacji (a w zasadzie zmiennokształtnych manipulujących Federacją). Najbardziej wkurzona jest kapitan Vadic, która – jak na sztampowego psychopatycznego przywódcę przystało – pozwala nawet na zabicie jednego ze swoich oficerów, gdy ten ośmiela się podważyć jej zdanie.

Pisałem to kilkukrotnie i napiszę ponownie: nie lubię tej postaci i sposobu, w jaki jest kreowana. Uważam, że maniakalny śmiech i zachowania godne świra są w dzisiejszej kinematografii śmieszne, jeśli chodzi o złoczyńców. O wiele większe wrażenie robią wyrachowani i myślący na trzeźwo złole pokroju Hansa Grubera, niż Vadic otoczona dymem papierosowym i zabijająca w przypływie złości swoich. Za tą postać serial ma u mnie minusa.

W tym czasie, na pokład USS Titan udaje się dostać Raffi i Worfowi, którzy po raz kolejny tłumaczą bohaterom (i widzowi) to, co wiadomo od trzech odcinków. Zmiennokształtni zinfiltrowali władze Federacji i Gwiezdnej Floty, atak na placówkę był zasłoną dymną, a kolejne poszlaki prawdopodobnie będzie można odkryć w Instytucie Daystroma. I to też zaczyna mnie drażnić, bo widzowie doskonale to już wiedzą. Po co kolejne ekspozycje poświęcone na tłumaczenie oczywistych oczywistości? Tą wiedzę już przyswoiłem, idźmy dalej!

Zostaje opracowany plan: Rafii, Worf i Riker po cichu spróbują zweryfikować w Instytucie, czy czegoś nie brakuje w magazynie. Niestety okręt z Picardem i resztą musi się ewakuować i ekipa wypadowa zostaje pozostawiona sama sobie.

Picard i Geordi, a kwestie potomstwa

Picard postanawia ukryć okręt w przekształconym w muzeum starym porcie, pośród innych jednostek i eksponatów. Okazuje się, że muzeum jest kierowane przez Geordiego La Forge, czyli głównego mechanika na USS Enterprise z czasów, gdy kapitanem był tam właśnie Picard. Niestety La Forge nie jest do końca skłonny pomóc staremu przyjacielowi i pójść na zadrę z Flotą, bo boi się o bezpieczeństwo swojej córki. Sidney La Forge jest w końcu sternikiem na pokładzie USS Titan.

No sie ma, Picard! Kopę lat!
- Geordi La Forge
Źródło: Amazon Prime / CBS

Widać tu wątek przewodni tego odcinka, czyli to, co rodzice przekazują swoim dzieciom. Jest pewne podobieństwo pomiędzy dyskusją Picarda z Jackiem o tym, co młody zawdzięcza ojcu a tym, jak Geordi martwi się o Sidney. Ostatecznie dzieciaki postanawiają się skumać i wspólnie wykradają z jednego z eksponatów muzealnych (konkretniej: HMS Bounty) urządzenie maskujące, które podłączone do systemów USS Titana pozwoli mu się ukryć przed pościgiem. Postawiony pod ścianą Geordi ostatecznie ulega córce, przekonuje się do sprawy i pomaga Picardowi.

Co kryje ważna placówka?

Instytut Daystroma jest piekielnie ważną instytucją badawczo-rozwojową. To w niej opracowywane są nowe technologie, które potem mogą zaważyć na losie całej galaktyki. A jednak jedna z krytycznych placówek instytutu nie jest praktycznie w ogóle chroniona. Riker, Worf i Rafii tak sobie teleportują się na korytarz, po czym sztuczna inteligencja – będącą jedyną ochroną placówki – daje im kilkadziesiąt sekund spokoju, by Worf mógł bez pośpiechu otworzyć jakiś panel i zhakować to, co jest w środku. Dzięki temu bohaterowie mogą niepokojeni przez nikogo wałęsać się po korytarzach, a ja mogę zastanawiać się jakim cudem tak łatwo im poszło. Tyle było mówione, że włamanie jest śmiertelnie niebezpieczne, a tu proszę. Cyk! I już…

No sie ma, Picard! Kopę lat!
- kolejny android Dato-pododobny
Źródło: Amazon Prime / CBS

Wiem, że do hakowania potrzebny był jedyny w swoim rodzaju klucz, ale mimo wszystko to poszło zbyt łatwo. Placówka nie posiada wcale personelu, nikt bohaterom nie przeszkadzał i jest to śmieszne w kontekście tego, co kryje Instutut.

Bo kryje sporo. 🙂 Od drugiej wersji urządzenia Genesis, przez zmutowanego Tribbla i urządzenie łączące świadomość dronów Borg, po szczątki samego kapitana Jamesa T Kirka. Ekipa spotyka nawet holograficznego profesora Moriarty’ego, by ostatecznie dotrzeć do kolejnego androida stworzonego ręką doktora Soonga – znowu posiadającego twarz Brenta Spinnera. Dużo tu tego.

W każdym razie okazuje się, że manifest placówki i zawartość magazynów jest przechowywana w pamięci androida, który jednocześnie miesza w sobie świadomości Daty, Lal, B-4, Lore, a także samego Soonga. O ile dla aktora to pewnie wyzwanie, by w jednym ujęciu grać postacie z różnymi charakterami, o tyle mam wrażenie, że fabularnie to sensu za dużego nie miało. Dlaczego w ogóle ktoś stwierdził, żeby do inwentaryzacji zasobów placówki wykorzystać pamięć prototypowego androida? Nie lepiej po prostu wpisać to do bazy danych w jakimś komputerze? Według mnie to jest bardziej oczywistym rozwiązaniem.

No sie ma, Riker! Kopę lat!
- Deanna Troi
Źródło: Amazon Prime / CBS

Niestety wszystko nie kończy sie dobrze, bo na stację docierają zmiennokształtni i siły Federacji. Worfowi z Rafii i androidem udaje się uciec, ale Riker zostaje pojmany prze Vadic. A ta, żeby go złamać, pokazuje mu trzymaną w brygu Deannę Troi

Nostalgia ponad wszystko

Odcinek budzi bardzo dużo miłych wspomnień. Wszystko za sprawą przewijających się na ekranie elementów znanych sprzed wielu lat, które dla obeznanych ze sprawą Trekkerów nie będą kryły żadnych tajemnic. Weźmy takie muzeum kierowane przez Geordiego… Przyznaję, że sam co chwilę włączałem pauzę, żeby przyjrzeć się czy to USS Voyagerowi, czy też jakiemuś romulańskiemu Bird-of-prey. O tym, co można spotkać w Instytucie Daystroma już wspominałem powyżej.

Problem w tym, że po seansie odcinka miałem wrażenie, że ta ilość nostalgii przesłania problemy fabularne. To jest odpowiedź na postawione na początku pytanie: dlaczego w zeszłym tygodniu powrót Ro Laren chwaliłem, a dziś marudzę. Ro była postacią, która logicznie pojawia się w kontekście wydarzeń tamtego świata. Jej charakter i buntowniczość pasuje do kogoś, kto na własną rękę próbuje odkryć sprawę infiltracji władz Floty, a tylko przypadkiem wpada na głównych bohaterów. Gdyby to nie była Ro Laren, to mógłby być zupełnie ktoś inny, jakaś nowa, nieznana postać i wszystko by pasowało.

Muzeum Gwiezdnej Floty. Eksponatów nie ma za dużo, ale są ciekawe, działają i można je ukraść.
Źródło: Amazon Prime / CBS

Tymczasem w Nagrodzie sporo nawiązań sprawia wrażenie wymuszonych. Po co hologram profesora Moriarty’ego w instytucie? Nie widzę tu innego celu, niż tylko zaskoczenie widzów znaną twarzą Daniela Davisa. No bo co to za pomysł, by poza łatwą do ominięcia sztuczną inteligencją ściśle tajnych przedmiotów nikt nie pilnował? Kto wpadł na tak kretyński sposób przechowywania manifestu stacji? Dlaczego urządzenie maskujące na HMS Bounty działało, skoro to był tylko eksponat w muzeum? A fakt, że Vadic złapała Deannę Troi oraz Rikera jednocześnie, to bardzo przekonujący i wygodny dla scenariusza zbieg okoliczności.

Nie wystarcza mi świadomość, że na USS Titan zamontowane jest dokładnie to samo urządzenie maskujące, z którym kapitan Kirk ratował wieloryby w filmie z 1986 roku. Wolałbym mniej dziur w fabule i więcej konsekwencji, niż oglądanie kolejnego androida podobnego do Daty, w dodatku z projektorem w oczach. Pewnie narażę się czytelnikom, ale dla mnie fabuła jest sprawą nadrzędną i ewentualne wrzutki nostalgiczne musza być jej podporządkowane. A przynajmniej nie mogą przeszkadzać. Tutaj mi przeszkadzały.

Uważam ten odcinek Star Trek: Picard za słabszy. Za mało w nim tego, co najbardziej lubię w Treku, a co udało się twórcom pokazać w poprzednich epizodach: współpracę pomimo różnic, wiarę w technikę i zaufanie ludziom – a wszystko podlane sosem ciekawie prowadzonej i konsekwentnej fabuły. Mam nadzieję, że za tydzień serial wróci na dobre tory.

Star Trek: Picard, Sezon 3, Odcinek 6: „Nagroda” – Recenzja
Tagi:                
Avatar photo

Paweł Śmiechowski

Fan dobrej fabuły, z naciskiem na twarde science-fiction. Miłośnik Star Treka i The Expanse, który nie pogardzi klasycznym polskim komiksem, np. Thorgalem. Prywatnie miłośnik melodyjnego rocka i bluesa, co uskutecznia na gitarze.