Star Trek: Picard, Sezon 3, Odcinek 7: „Dominium” – Recenzja

Uwaga! Artykuł zawiera spoilery z siódmego odcinka serialu Star Trek: Picard.

Po – w mojej opinii – lekkim spadku jakości w zeszłym tygodniu, serial wraca do solidnej formy. Pojawia się też gościnnie kolejna trekowa gwiazda sprzed lat i tym razem bardzo mi się takie cameo podoba. Zacznijmy jednak od początku.

Picard i Star Trek

Jean-Luc Picard razem z przyjaciółmi jest poszukiwany przez wszystkie możliwe służby Federacji i Gwiezdnej Floty, a także kapitan Vadic. Jednak do tej pory jakimś cudem udaje mu się unikać pogoni. Jednocześnie stara się dowiedzieć, co się stało z porwanym w poprzednim odcinku Rikerem. Epizod natomiast, otwiera scena rozmowy Siódemki z Tuvokiem i muszę przyznać, że (podobnie jak z Ro Laren) scenarzystom udało się bardzo sprytnie przemycić do obsady kolejną znaną postać (i aktora) w sposób niezaburzający fabuły. Doceniam to, bo po poprzednim odcinku wrzucanie ogromnej ilości nawiązań kompletnie nie wyszło.

Tim Russ jako Tuvok. Który to już serial z nim? ;)
Źródło: Amazon Prime / CBS

Po prostu wydaje się naturalne to, że bohaterowie będąc w potrzebie, mogą się zwracać po pomoc do starych przyjaciół. Dlatego widok Tuvoka nie dziwi od strony fabularnej, a jednocześnie spełnia rolę mrugnięcia okiem do fanów. To jest właśnie sytuacja „win-win”. 😉

To jednak nie wszystko, bo trekowość (w znaczeniu przesłania i filozofii) pojawia się w pierwszej połowie odcinka co chwilę, więc fani starszych seriali powinni być zadowoleni. Mamy Beverly, która zastanawia się nad moralnością użycia broni biologicznej przeciwko zmiennokształtnym. Mamy Geordiego, który technobełkoci starając się naprawić ciało androida i przywrócić do życia Datę. Dla mnie to właśnie takie niepozorne elementy składają się na tożsamość Star Treka i bardzo mnie cieszy, że scenarzyści w końcu zdecydowali się na to, by ponownie wpleść te elementy do fabuły. Brawo!

Picard-junior i Sydney

Wracając jednak do fabuły… Okazuje się, że na pomoc przyjaciół nie ma co liczyć, dlatego Picard wpada na pomysł, by ze zwierzyny stać się myśliwym i zastawia pułapkę na depczącą mu po piętach kapitan Vadic. Dużą rolę w tym planie odgrywa Jack, który razem z Sydney pełnią rolę przynęty. Vadic zostaje zwabiona na pokład USS Titana i zaczyna się gonitwa po korytarzach.

Picard junior i La Forge junior... Czyżby?
Źródło: Amazon Prime / CBS

Muszę stwierdzić, że ta sekwencja wydawała mi się na początku trochę naiwna. Jack i Sydney uciekają spod ostrzału i wygląda to dość komicznie. Wystrzały mijają ich o milimetry, albo siepacze Vadic w ogóle do nich nie strzelają, gdy Jack i Sydney są w zasięgu rąk. Początkowo myślałem, że scenarzyści idą na łatwiznę i dają pozytywnym bohaterom troszkę zbyt duże fory, bo kolejni oprawcy po kolei wpadali w zastawiane pułapki. To trochę jak w konkurencyjnym uniwersum, gdzie stormtrooperzy nie mogą z kilku metrów trafić do celu z blasterów. Nawet sama Vadic została złapana…

…ale dopiero potem dotarło do mnie, że Vadic po prostu dała się złapać, bo od samego początku miała jednego asa w rękawie. W czasie trwania gonitwy po korytarzach Geordi ciągle stara się naprawić ciało androida, które jednocześnie zawiera jaźń Daty i Lore. Oczywiście wszyscy chcą, żeby to Data przejął ciało, ale póki co to bardziej Lore jest tym, który ma przewagę. I w pewnym momencie sytuacja wymyka się spod kontroli, bo Lore przejmuje statek, uwalnia Vadic i więzi bohaterów.

"Przybyli ułani pod okienko!" 𝅘𝅥𝅮𝅘𝅥𝅯𝅘𝅥𝅰
Źródło: Amazon Prime / CBS

Kilka słów o Vadic

Nie lubię Vadic jako postaci, bo sposób jej pokazania na ekranie bardziej przypomina szalonych naukowców, albo złoli sprzed wielu lat z filmów klasy B. W tym odcinku też zdarzyło się kilka momentów, gdy Vadic zachowywała się nieracjonalnie (np. gdy wysyłała jednostkę do abordażu USS Titana), ale scenarzyści postanowili pokazać drugie dno tej postaci.

Całkiem spora część odcinka było poświęcona na to, by Vadic opowiadała o tym skąd się wzięła i jakie jest źródło jej nienawiści do „stałych”. Otóż okazało się, że naukowcy przeprowadzali na niej eksperymenty, gdy miała jeszcze ciekłą formę. Przypalanie, zamrażanie, rozbijanie, traktowanie chemikaliami – z punktu widzenia Vadic to wszystko przypominało tortury, więc w pewnym sensie jej nienawiść do ludzi jest uzasadniona. Picard wprost mówi, że przyjęcie przez Vadic twarzy naukowca jest tym, co Vadic zrobiła świadomie, by podsycać nienawiść i o niej pamiętać.

Jest w tym rozumowaniu jednak mała luka. Nie wspomniano chyba ani razu o tym, czy naukowcy przeprowadzający doświadczenia nad Vadic w przeszłości byli świadomi tego, że mają do czynienia ze świadomą istotą. To trochę tak, jak doktor Mora Pol, który robił eksperymenty na Odo, ale gdy tylko okazało się, że Odo jest myślącą istotą, to zmienił nastawianie na bardziej rodzicielskie i chciał pomóc Odo w rozwoju (co nie oznaczało, że Odo przestał fascynować go z naukowego punktu widzenia).

Niby zmiennokształtna ta Vadic i może sobie robić makijaż tylko myśląc o nim, ale szramy nie ukrywa.
Źródło: Amazon Prime / CBS

Czy w takim razie jest ok, że Vadic chce zabić wszystkich ludzi (również niewinnych), skoro zdany jej ból nie był zdawany świadomie? 🙂 Tak, wiem. Ciężkie pytanie i zahaczające o moralność i etykę, ale właśnie przyzwyczaiłem się do tego, że właśnie takie pytania zadaje Star Trek, więc według mnie jest tutaj jak najbardziej na miejscu. 🙂 Jeśli scenarzyści zdecydują się rozwinąć ten wątek, bo będę bardzo zadowolony.

Co nie oznacza wcale, że lubię Vadic jako postać. Co to, to nie. Jest przerysowana i nie pomaga tu ani jej tragiczna przeszłość, ani to, że wykazała się w tym odcinku niesamowitą inteligencją. Zachowaniom niczym Doktor Zło z Autina Powersa w poważnej produkcji mówię stanowcze nie.

Co dalej?

Zostały tylko trzy odcinki do końca serialu. Prawdopodobnie jesteśmy teraz w momencie, gdy wydaje się, że wszystkie szanse na sukces są stracone. 🙂 Bohaterowie są w potrzasku, a Vadic jest górą. Za 36 godzin w Układzie Słonecznym zgromadzi się cała wierchuszka Gwiezdnej Floty, co – jak wiadomo – jest bardzo naturalną rzeczą. Wszyscy wiedzą, że okazjonalnie dobrze jest zebrać osoby decyzyjne (i jeszcze do tego najlepiej z całą flotą) w jednym miejscu, żeby łatwiej było terrorystom i złoczyńcom skosić ich wszystkich na raz.

Cała nadzieja w dwóch postaciach. Po pierwsze wydaje się, że Data jednak jakoś przejął ciało androida i będzie w stanie odwrócić to, co zepsuł Lore. A po drugie… Do tej pory o tym nie wspominałem, bo wątek jest dość tajemniczy, ale wydaje się, że Jack ma jakieś możliwości telepatyczne. Zasugerowano również, że pochodzą one od ojca, a Picard wcale nie był śmiertelnie chory. To, co było brane za chorobę, w rzeczywistości mogło być manifestacją jakichś mocy i dokładnie z tego powodu Vadic potrzebowała ciała Picarda.

To grząski temat. Jeśli scenarzyści pójdą w tym kierunku, to będę bardzo zawiedziony, bo nie da się dopasować takich rewelacji do tego, co dowiedzieliśmy się przez ponad 30 lat z Picardem na ekranie. Tak więc czekam na kolejny tydzień, bo choć na razie trzeci sezon serialu Star Trek: Picard mi się bardzo podoba, to jeszcze może być różnie.

Star Trek: Picard, Sezon 3, Odcinek 7: „Dominium” – Recenzja
Tagi:                
Avatar photo

Paweł Śmiechowski

Fan dobrej fabuły, z naciskiem na twarde science-fiction. Miłośnik Star Treka i The Expanse, który nie pogardzi klasycznym polskim komiksem, np. Thorgalem. Prywatnie miłośnik melodyjnego rocka i bluesa, co uskutecznia na gitarze.