Formula 1 Drive To Survive logo

Pewnie niewielu z Was wie, bo w naszym kraju ten sport nie jest aż tak popularny, ale niedawno rozpoczął się nowy sezon Formuły 1. Jeszcze mniej z Was zapewne wie, bo przecież nikt nie czyta notek biograficznych autorów postów, że jestem miłośnikiem królowej motorsportu i to jeszcze od czasów zanim Robert Kubica był kierowcą jednego z zespołów. Dlatego jestem też ogromnym fanem netflixowego serialu dokumentalnego Formula 1: Drive To Survive, który doczekał się właśnie piątego już sezonu. Tradycyjnie jego premiera odbywa się na chwilę przed pierwszym Grand Prix Formuły Jeden (nie pierwszej!! Formuły Jeden!!) i jest opowieścią o całym poprzednim sezonie. Jest to o tyle dobre, że można sobie przypomnieć, co się działo rok wcześniej w padoku.

Formula 1: Drive To Survive - sezon 5 - kierowcy w stawce na sezon 2022
Źródło: Formula 1/Netflix

Czym jest Jazda o życie?

Zacznijmy jednak od początku i wyjaśnijmy sobie czym jest Drive to Survive. Kilka lat temu Netflix wpadł na pomysł, że będzie obecny z kamerami w padoku przez cały sezon. Potem zmontuje materiał w kontekście wszystkiego, co się na przestrzeni mistrzostw działo i zrobi z tego serial dokumentalny. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo niejednemu, szczególnie Amerykaninowi, przybliżyło ten sport. Co z zdecydowanie uradowało nowych właścicieli F1, czyli Liberty Media. Jako że jest to nomen omen amerykańska korporacja medialna, oczywistym było, że za jeden z głównych celów obrała sobie popularyzację królowej motosportu w USA. Dlatego też umowa z Netflixem całkiem ich satysfakcjonowała. Ba! Było podobno blisko, aby to sam gigant streamingowy był odpowiedzialny za transmisje na żywo wyścigów.

Skoro właśnie czytacie na temat piątego sezonu, to serial musiał mieć dobry odbiór i tak faktycznie było. Był nawet źródłem nowych celebrytów w światku, jak chociażby Günther Steiner, szef zespołu Haas, którego charyzma mocno przypadła widzom do gustu. A jak to było z przybliżaniem sportu nowym potencjalnym widzom? No cóż, sam znam kilka osób, którzy zaczęli oglądać Formułę 1 właśnie po obejrzeniu pierwszego sezonu. Natomiast rekordowe wyniki frekwencji na amerykańskich wyścigach, (których są już dwa: Circut of the Americas w Austin i Miami, a w 2023 będzie aż trzy – dojdzie Las Vegas), zdają się to potwierdzać.

A jak wygląda sam serial? Każdy odcinek opowiada jakąś historię, jaka wydarzyła się podczas sezonu. Eksperci wprowadzają widza w kontekst. Są wywiady z kierowcami i szefami zespołów, którzy wypowiadają się na dany temat. Do tego dochodzą przebitki z toru w czasie weekendu wyścigowego. Często, a nawet prawie zawsze, temat dotyczy czegoś, co się wydarzyło podczas Grand Prix. Na przykład rywalizacja dwóch drużyn, albo dramatyczna sytuacja jakiegoś kierowcy w teamie, któremu coś kiepsko idzie ściganie się na torze. Czasami jest to po prostu spojrzenie na dany wyścig lub sytuację od stronu jednego z teamów, czasem jest to omówienie problemu z kilku stron okraszone komentarzem dziennikarzy i stron zainteresowanych. Jest to dobrze zmontowane, a ujęcia z padoku i toru robią naprawdę wrażenie, bo ekipa filmowa ma dostęp w zasadzie wszędzie.

Formula 1: Drive To Survive - sezon 5 - Gunther Steiner gwiazda serialu :-)
Źródło: Formula 1/Netflix

Kontrowersje

Oczywiście jak na amerykański serial dokumentalny przystało, nie jest wszystkie takie różowe. Po pierwsze na początku czołowe teamy niechętnie podchodziło do projektu. Na przykład w pierwszym sezonie Mercedesa nie uraczymy – bał się szpiegostwa i zawracania gitary zespołowi w trakcie Grand Prix. Wiadomo co to za serial dokumentalny o danym sezonie, gdzie nie ma dominującej, mistrzowskiej drużyny? Jak już Merc wszedł w temat, to zaczęły się inne problemy. Z padoku do teraz słychać opinie, że sporo sytuacji w serialu jest niepotrzebnie przedramatyzowane i wypaczone. Momentami sposób narracji był już tak pompatyczny, że zbierało się na wymioty. A Will Buxton (dziennikarz zatrudniony przez samą F1) z jego dramatyczną dykcją niczym kapitana Kirka z oryginalnego Star Treka, stał się wręcz tematem drwin i memów wśród widzów.

Ostatecznie, również moim zdaniem, poprzedni sezon Drive to Survive jest jego najsłabszą odsłoną. Poziom dramaturgii, jaką twórcy tam zbudowali była mocno przesadzona. Z drugiej strony nie o wszystkich ważnych wydarzeniach z padoku wspomniano w ogóle, a czasami mówiono tylko bardzo pobieżnie. Oczywiście tutaj każdy może być zainteresowany czymś innym i wiadomo, że wszystkiego nie da się pokazać w 10 półgodzinnych odcinkach, kiedy sezon F1 trwa niemal rok i ma 22 wyścigi w kalendarzu. Jednak dla mnie trochę brakowało do poprzednich odsłon.

Formula 1: Drive To Survive - sezon 5 - Alfa Romeo deszczowo
Źródło: Formula 1/Netflix

Sezon 5

A jak wypadł najnowszy sezon? Powiem szczerze, że byłem miło zaskoczony. Po cyklicznym spadku formy poczynając od trzeciej serii, tutaj spodziewałem się powtórki z rozrywki z zeszłego roku. Na szczęście jest nieco lepiej. Twórcy najwyraźniej wsłuchali się w głosy widzów, bo nieco zrezygnowali z tego dramatyzowania wszystkiego. Oczywiście nie całkowicie, w końcu to amerykański serial dokumentalny, to kwintesencja gatunku, ale jest lepiej.

Co więcej większość ważnych wydarzeń została ujęta w serialu. Chociażby afera z zatrudnieniem żółtodzioba Oscara Piastri, gdzie Alpine i McLaren ostro o niego walczyli. Jest też sporo rywalizacji na torze, jest Günther Steiner (to już stały punkt programu) i pożegnania Sebastiana Vettela i Daniela Ricciardo, czy bardziej politycznie: zrzucenie rosyjskich barw sponsora przez Haasa po agresji Rosji na Ukrainę. Całość oglądało mi się dużo przyjemnej.

Aczkolwiek jest też się do czego przyczepić. Sezon 2022 to ogromna zmiana w projektach samochodów, związana z nowymi regulacjami technicznymi. Niestety na ten temat niewiele jest mówione w najnowszym sezonie. Przez co tytuł Netflixa traci sporo na walorach edukacyjnych mniej interesujących się F1 widzów. Moim zdaniem, za mało pokazano też progresu samej rywalizacji na torze.

Formula 1: Drive To Survive - sezon 5 - Sergio "Checo" Perez
Źródło: Formula 1/Netflix

To z resztą bolączka ostatnich kilku sezonów, ale tutaj chyba najbardziej mnie zabodła. Dramy dramami, ale w końcu to dokument o sporcie motorowym. Myślę, że siedem na dziesięć odcinków jest w zasadzie o pierwszej połowie sezonu. Tak jakby Netflix oszczędzał na ekipie filmowej i nie jeździł już na każdy wyścig. W sensie: pokręcił coś na przebitkach w czasie, gdy Formuła Jeden gości w Europie, a reszta to już po kosztach. Co gorsza w kilku odcinkach pokazywano wręcz te same ujęcia. Oczywiście czasami było to konieczne, bo mówiono o jakimś innym temacie, ale który dział się akurat na tym samym Grand Prix, jednak recykling ujęć był tym razem zauważalny.

No i ciągle brakuje mi w tym serialu brudu. Nie oszukujmy się: sama F1 czy Liberty Media nie będą miały na tyle luzu, by wspominać o mniej przyjemnych sprawach, które działy się tym światku. Chociażby przemilczano dyskusję na temat kontrowersji ostatniego wyścigu sezonu 2021. Przydałby się chociażby komentarz zwolnionego dyrektora sędziów lub szersze spojrzenie na ten temat, jak kurz już opadł.

Formula 1: Drive To Survive - sezon 5 - wyścig
Źródło: Formula 1/Netflix

Podsumowanie

W ogólnym rozrachunku wciąż bardzo lubię Drive to Survive, mimo jawnych wad tego serialu. Po pierwsze jest to świetny sposób na odświeżenie sobie poprzedniego sezonu i umilenie sobie czasu oczekiwania na kolejny. Po drugie: nawet jeśli niektóre historie zawarte w tej produkcji są koloryzowane, reżyserowane i przedramatyzowane, to nadal można wyciągnąć z niego sporo interesujących opowieści dla fana Formuły Jeden. No i na koniec, jak już wspomniałem, uważam ten sezon za znacznie lepszy od poprzedniego. Jest światełko w tunelu i nadzieja, że serial wróci do dobrej formy z początku jego istnienia. Jeśli natomiast nie oglądaliście jeszcze ani jednego sezonu i nie macie pojęcia na temat F1, to może spróbujcie jeden dwa odcinki pierwszej serii, a nuż was zachęci i pasjonujący świat Formuły Jeden Was pochłonie.

Formula 1: Drive To Survive, sezon 5, recenzja
Tagi:            
Avatar photo

Łukasz "Wookie" Ludwiczak

Uzależniony od planszówek i science-fiction wszelakiego. Często godzący oba nałogi na raz. Moja wielka piątka to Star Trek, Firefly, Expanse, Battlestar Galactica i Diuna. Na planszy interesują mnie cięższe klimaty a moim numerem jeden jest Eclipse. Członek Stowarzyszenia Klub Fantastyki Druga Era, zapalony kibic Formuły 1.