Jak to mówią? „Pyrkon, Pyrkon i po Pyrkonie”. Ta największa w okolicy impreza łącząca w sobie atrakcje popkulturalne, popularno-naukowe i związane z ogólnie pojętą rozrywką odbyła się po raz kolejny w naszym mieście. Wszyscy członkowie naszej redakcji są od wielu lat związani z Pyrkonem i to od czasów, gdy był to organizowany w szkole na poznańskim Dębcu niewielki lokalny konwent fantastyki, na którym pojawiało się raptem kilkaset osób. Z tego powodu posiadamy pewne spojrzenie, które w kontekście historii pozwala ocenić tegoroczną edycję.
Od razu muszę wyjaśnić jedną kwestię. Nasza rola na Festiwalu Fantastyki Pyrkon od kilku lat oznaczała obowiązki związane z wystawą, którą firmowaliśmy i z której nasz poprzedni klub był znany. Jednak w tym roku stwierdziliśmy, że chcemy w końcu poczuć atmosferę poza stoiskiem i wyruszyliśmy w teren. Podczas Pyrkonu 2023 wystawa science-fiction została w pełni przekazana naszemu przyjacielowi – Mavisowi, a my mogliśmy zobaczyć, jak Pyrkon wygląda z drugiej strony stoiska.
Pyrkon a atrakcje
Takie rozwiązanie pozwoliło mi uczestniczyć w większej ilości atrakcji niż normalnie. Nie oszukujmy się… 🙂 Najbardziej interesujące dla mnie oczywiście były te związane z filmami i serialami science-fiction, a także te popularnonaukowe. Nie będzie niespodzianką, jeśli powiem, że ich poziom był różny. Z jednej strony trochę zawiodłem się na prelekcji Michaela Morys-Twarowskiego, który wprawdzie dość ciekawie opowiadał o historii terenów Polski przed Mieszkiem I, ale nie wykorzystywał pełni możliwości multimedialnych, a jego prelekcja była monologiem bez grafik. Z drugiej strony duet Aleksandry i Piotra Stanisławskich opowiadających o dezinformacji porywał nie tylko wiedzą, ale również chemią i dynamiką między prowadzącymi.
Prelekcje były na tyle różnorodne, że każdy w zasadzie mógł znaleźć jakiś interesujący temat dla siebie. Również prowadzącymi były osoby mniej i bardziej znane, ale na pewno zaangażowane w to, co robią. Można było posłuchać między innymi doktora Tomasza Rożka, Piotra Koniecznego z Niebezpiecznika, czy Krzysztofa Poznańskiego z Youtubowego kanału NaukowoTV. A mówię tylko o jednym bloku naukowym.
Od pewnego czasu Pyrkon stara się ściągać nie tylko lokalne gwiazdy, ale też sięga dalej, po ogólnoświatowe. W zeszłym roku prawdziwą bombą była wizyta Edwarda Jamesa Olmosa, a teraz główną atrakcją były odwiedziny Toma Wlaschihy – kojarzycie go z Gry o Tron, Stranger Things czy Jacka Ryana. I tu niewielkie spostrzeżenie. Tom Wlaschiha był niesamowicie profesjonalny, towarzyski, uśmiechnięty i w sumie nie ma do czego się doczepić… ale nie dał rady przebić zeszłorocznego spotkania autorskiego z Jamesem Olmosem. 🙂 Do tej pory, gdy przypominamy sobie moment, gdy James Olmos – odtwarzając scenę z Battlestar Galactica – porwał widzów i wspólnie wszyscy wołaliśmy „So say we all!”. Ciary przechodzą! 🙂
Jest jeszcze jeden obowiązkowy od wielu lat punkt programu, bez którego nie sposób wyobrazić sobie imprezy. Chodzi o Ryjówkę, czyli pojechany konkurs filmowo-serialowy organizowany przez naszych serdecznych kolegów Damiana „Noxa” Lesickiego i Jacka „Jako” Murawskiego. Kto był, ten wie. A kto nie był, niech żałuje. Panowie wymyślają niesamowite pytania w jeszcze dziwniejszych kategoriach, a poziom trudności jest nie do opisania. Pomimo tego zabawa jest przednia. Tym bardziej cieszy, że redakcyjnie udało nam się zająć trzecie miejsce na podium. Choć gdyby nie jedno pechowe pytanie, to byłoby może nawet pierwsze… 😉
Poza atrakcjami popularnonaukowymi, czy związanymi z twórczością… nazwijmy to umownie „zachodnią” 🙂 na Pyrkonie dość wyraźnie widać atrakcje związane z nurtem twórczości „daleko-azjatyckiej”. To trochę poza mną, ale nie sposób nie zauważyć tłumów ciągnących na koncert zespołu Mili, a potem na spotkanie autorskie, czy wspólne zdjęcie. Choć to nie moja bajka, 😉 to trudno nie było pominąć osób, dla których maga i anime są ważnym hobby.
Cosplay, czyli jak zrobić „wow!”
I w ten sposób płynnie przechodzimy do atrakcji, która dla zwykłych poznaniaków w ostatni weekend była najbardziej zauważalna. Cosplay. Kolorowy tłum, który przetaczał się przez ulice w kierunku terenów Targów Poznańskich był oszałamiający i zwracał na siebie uwagę. Muszę tu oddać honor wielu cosplayerom, bo dokładność i szczegółowość kostiumów była niesamowita. Do tego dochodzi pomysłowość. I mam tu na myśli zarówno kwestie tego, w co wcielali się pyrkonowicze, jak i to, w jaki sposób przygotowano niektóre kreacje.
Ewidentnie dla organizatorów kwestie związane z cosplayem są ważne. Oddano pod ten cel cały budynek, gdzie trwał non-stop pokazy, a dla potrzebujących przygotowano punkt pierwszej pomocy, gdzie można było na szybko naprawić popsute stroje. Do tego w sobotni wieczór – czyli w momencie „największej oglądalności” – odbywała się Maskarada, czyli konkurs z eliminacjami do Mistrzostw Europy European Cosplay Gathering z finałami w Paryżu. To już coś.
Główne pokazy od lat cieszą się takim zainteresowaniem, że nie wszyscy mieszczą się w Sali Ziemi. Dlatego organizatorzy przygotowali telebim na wolnym powietrzu, by każdy mógł uczestniczyć w Maskaradzie. W sumie pomysł na plus. Gdyby jeszcze tak zrobić relacje z sal prelekcyjnych. I wpuścić te relacje do sieci… Każdy, kto nie zmieściłby się na wybranej przez siebie prelekcji mógłby ją potem pooglądać. 🙂 Może ktoś z osób decyzyjnych to czyta…?
Pyrkon a ludzie
Dla mnie – starego wyjadacza – Pyrkon to jednak przede wszystkim spotkania z ludźmi, których bardzo lubię, a których spotykam w zasadzie raz w roku. Właśnie na tej imprezie. Ludzie, z którymi można po imprezie pójśc na piwo (albo dwa) i rozmawiać do rana o wyższości Star Treka nad Gwiezdnymi Wojnami. Albo o tym, jak bardzo złe są Pierścienie Władzy. Albo o wpadkach organizacyjnych na Pyrkonie 2001. 🙂 Z jednej strony to ogromna radość, ale z drugiej pokazuje to upływ czasu. Pyrkon się zmienia, bo czasy się zmieniają.
Na samym początku Pyrkon – jako konwent – ściągał jako atrakcje autorów i publicystów. To tu można było porozmawiać z Maciejem Parowskim, Lechem Jęczmykiem, czy Markiem Oramusem. Obecnie jako goście zapraszani są YouTuberzy. Nie jest to złe, bo Piotr Kosa Kosek z kanału Astrofaza, czy Grzegorz Garbacik z kanału 300Kultura tez potrafią opowiadać o ciekawych rzeczach. Ale jednak taka zmiana to znak czasów.
Podobnie jak to, że początkowo Pyrkon nie był opanowany aż w tym stopniu przez dalekowschodnie animacje. A teraz? Teraz postacie z anime widać na każdym kroku, podczas gdy coraz trudniej zauważyć kogoś przebranego za postać z produkcji hard-sci-fi.
Niezmiennie jednak Pyrkon to spotkanie entuzjastów. To czas, w którym dużo wolno, a odwiedzający tworzą wspólnotę. Tylko tu można sobie iść wieczorem i krzyknąć dla jaj „Zaraz będzie ciemno!” wiedząc, co usłuszy sie w odpowiedzi. 🙂
I o to chodzi. Dla tych spotkań i dla ludzi będę tu za rok. 🙂
PS. Zachęcam do posłuchania wywiadów, które redaktor Bartas nagrywał dla Was z wystawcami i pasjonatami. 🙂