Tajna inwazja – sezon1, odcinek 2 – recenzja

Uwaga! Artykuł zawiera spoilery z drugiego odcinka serialu Tajna inwazja.

Drugi odcinek serialu Tajna inwazja przynosi niewiele rewelacji. Akcja zwalnia, a bohaterowie muszą zmagać się z konsekwencjami wybuchu w Moskwie, gdzie zginęło co najmniej 2000 osób. Jednocześnie zaczynają się potwierdzać moje podejrzenia co do prowadzenia postaci Nicka Fury’ego, o których pisałem w recenzji przed tygodniem. I od tego chyba zacznę.

Bohater do lamusa

Dla przypomnienia: ostatnimi czasy pojawia się tendencja w filmach, której bardzo nie lubię, a która stara się podtrzymać serię nawet wtedy, gdy najważniejsi bohaterowie nie są już potrzebni, albo aktorzy ich odtwarzający się starzeją lub mają dość. Dla producentów staje się wtedy jasne, że jedynym logicznym wyjściem jest wówczas wymiana aktora (czytaj: bohatera) na kogoś młodszego i tu leży pies pogrzebany.

Bo chęci producentów nie zawsze idą w parze z umiejętnościami scenarzystów albo tym, że następcy nie mają aż takiej charyzmy, jak pierwowzór. Albo może dlatego, że widzowie przyzwyczajają się do znanych twarzy. 🙂 W każdym razie kilkukrotnie ostatnio widziałem sytuację, że deprecjonowano starego i znanego bohatera, by zrobić miejsce dla młodej twarzy.

Tajna inwazja - Nick Fury podrasowany komputerowo...
Źródło: Disney+

Nie wiem jeszcze kto przyjdzie po Samuelu L. Jacksonie, ale widać już, że odtwarzana przez niego postać się po prostu kończy. Jego Nick Fury jest w serialu Tajna Inwazja cieniem kogoś, kto kilka lat wcześniej zbierał Avengersów, albo tłukł się z Hydrą. Jedynym momentem, gdy pokazał pazurki była scena w pociągu, gdy domyślił się, że jest oszukiwany i że na Ziemi jest milion Skrullów, a nie kilkaset. Poza tym dostał (niezasłużony) ochrzan od matki Marii Hill, został zwolniony z pracy w paskudnym stylu przez pułkownika Rhodesa, a potem nawet nie miał sił i załamany musiał odpocząć na ławce w parku. Co zrobił na koniec? Potulnie wrócił do (chyba) żony.

Nie wspominając już w ogóle o tym, że cała oś fabularna serialu opiera się na tym, że Nick Fury nie dotrzymał obietnicy złożonej przyjaciołom w 1997 roku. W zamian za cichą pomoc w ochronie Ziemi polegającej na wykorzystaniu swoich zmiennokształtnych umiejętności Skrullowie mieli dostać nową panetę. Oni wypełnili swoją część umowy, a Fury nie. To by oznaczało, że Fury ma ciemne plamy na swoim nieskazitelnym do tej pory charakterze, a scenarzyści dość mocno to podkreślają w odcinku. A muszą to podkreślać, bo jakby się tak zastanowić, to Skrullom nie działo się na Ziemi źle. Owszem, musieli ukrywać swój wygląd, ale żyli w spokoju. Udało im się uciec od wojny, ale – jak widać – to za mało. To się po prostu kupy nie trzyma.

Tajna inwazja - ...i Nick Fury nie podrasowany komputerowo
Źródło: Disney+

A inne postacie?

Jak powinien działać Nick Fury? Odpowiedź jest prosta: dokładnie tak, jak to na ekranie zrobiła jego koleżanka z MI6, czyli Sonya Falsworth. Babka weszła ot tak, po prostu do miejsca przesłuchiwania jednego ze Skrullów, przegoniła wszystkich, a potem sama brutalnie wyciągnęła informacje torturami. A wszystko to przewidując do przodu wszystkie możliwe opcje (najpierw zabezpieczyła sobie ucieczkę), inteligentnie, z charyzmą i humorem, a także ze wspaniałym brytyjskim akcentem, który uwielbiam. Można?

Niestety nie da się jeszcze zbyt wiele powiedzieć o innych postaciach z serialu, bo mówiąc wprost: nie mają zbyt wiele czasu do pokazania się. Główny antagonista, czyli Gravik – szef zbuntowanych Skrullów i główny architekt „tajnej inwazji” – dopiero zaczyna pokazywać to, na co go stać. Scenarzyści na tą chwilę nie pokazują też motywów G’iah – zbuntowanej córki Talosa. Dziewczyna niby pomaga w inwazji, ale widać, że nie do końca ufa Gravikowi. To oznacza, że z tą postacią wszystko jeszcze może się zdarzyć, a na razie rzuca tylko w kierunku kamery udręczone spojrzenia.

Troszkę dziwi też decyzja, by z fabuły pozbyć się Marii Hill, czyli osoby towarzyszącej Fury’emu w zasadzie od zawsze. Postać, w którą wcielała się Cobie Smulders i która jakimś cudem zaskarbiła sobie sympatię widzów pojawiała się na ekranie w rolach epizodycznych i fani mieli nadzieję, że serial Tajna inwazja będzie okazją do jej rozwinięcia. Tak się jednak nie stało i w Internecie można było poczuć zawód (np. tu). Cóż… Poczekajmy. Nie tacy bohaterowie wracali zza grobu. 🙂

Tajna inwazja - Niby współczesność, ale monitory monochromatyczne na D-sub z przełomu lat 80tych i 90tych
Źródło: Disney+

Podsumowanie

To dopiero drugi odcinek serialu Tajna inwazja, więc akcja dopiero się rozkręca. Ale… z drugiej strony sezon ma tylko 6 odcinków i najwyższy czas przejść do meritum. Tu nie ma czasu na budowanie napięcia, albo na bezsensowne opierdzielanie się Fury’ego. Póki co wiemy, ze Skrullowie mieszają swoje geny z biologią innych gatunków (w tym Flora Collosus) 😉 i to w zasadzie tyle. Jeśli scenarzyści mają jakąś rewelacje w zanadrzu i skupią się na intrydze, to będzie dobrze. Jeśli jednak pójdziemy w kierunku snucia się postaci na ekranie i skupianiu na tym, jak to Nick Fury nie ma na nic siły i jak to wszystkich zawiódł, to będzie źle.

Tajna inwazja – sezon1, odcinek 2 – recenzja
Tagi:        
Avatar photo

Paweł Śmiechowski

Fan dobrej fabuły, z naciskiem na twarde science-fiction. Miłośnik Star Treka i The Expanse, który nie pogardzi klasycznym polskim komiksem, np. Thorgalem. Prywatnie miłośnik melodyjnego rocka i bluesa, co uskutecznia na gitarze.