
Kolejny odcinek Strange New Worlds to kolejne ciekawe nawiązanie do uniwersum, co potwierdza, że scenarzyści naprawdę solidnie odrobili zadanie domowe w drugim sezonie. Fabuła również bardzo dobrze pasuje do Star Treka i gdyby ktokolwiek opowiedział mi o czym jest, w ciemno strzelałbym, że to odcinek spod szyldu stworzonego przez Gene’a Roddenberry’ego. Przejdźmy jedna do omówienia samego Wśród pożeraczy szarańczy.
Fabuła
Okazało się, że na Rigel VII, planecie zamieszkałej przez pre-warpową cywilizację Kalarów, podczas ostatniej wizyty Enterprise’a i kapitana Pike’a kultura mieszkańców została skażona przez away team Gwiezdnej Floty. Zasady Federacji są jasne – należy jak najszybciej i jak najlepiej ogarnąć skażenie, aby nie zaburzać naturalnego rozwoju autochtonów. Kapitan niechętnie podejmuję tę misję. Dlaczego niechętnie? To on jest odpowiedzialny za zanieczyszczenie kulturowe. Kilka lat wcześniej miała miejsce tak zwana bitwa na Rigel VII, w którym zginęło trzech członków załogi USS Enterprise.
Jest o tym mowa w pilocie oryginalnego serialu Star Trek, słynnym The Cage. Ponieważ zaraz po wydarzeniach na wspomnianej planecie Christopher Pike miał niemiłe spotkanie z Talosianami, tym bardziej trauma była silniejsza. Muszę przyznać, że to nawiązanie do tego dziewiczego epizodu bardzo mi się podoba, bo nadaje głębi zarówno samemu Strange New Worlds, jak i postaci kapitana Pike’a. Nie mamy tu do czynienia z kolejnym odcinkiem z generyczną misją, tylko w jakiś sposób dowódca jest emocjonalnie związany z zadaniem, jakie go czeka.
Jednak poza tym powiązaniem mamy tu klasyczny samodzielny odcinek i jak najbardziej mi się to podoba. Uważam zresztą, że częścią sukcesu Strange New Worlds jest właśnie powrót do konwencji procedurala, który sprawdzał się w starszych, kultowych serialach trekowych. Dlatego jest to moim zdaniem kolejny dowód na to, że twórcy wiedzą co robią. A o czym de facto jest odcinek? Otóż po pierwsze okazuje się, że jeden z domniemanych martwych załogantów misji sprzed 5 lat przeżył i stał się władca lokalnego plemienia Kalarów. Natomiast dowody na skażenie kulturowe były tylko wabiem, aby Pike wpadł w pułapkę. Niejaki Zac chciał, aby osoba, którą obwiniał za to, że ją zostawiła na tej nieprzyjaznej planecie cierpiała tak jak on. Krótko mówiąc klasyk.
Na Rigel VII okazuje się, że panują bardzo ciekawe warunki – jeśli tam zbyt długo przebywasz tracisz pamięć kim jesteś, co robiłeś. Innymi słowy po dobie przebywania na powierzchni grupa wypadowa nie będzie wiedziała, że pochodzi z innej planety, statek kosmiczny na nich czeka i jaka w ogóle była ich misja tutaj. Co ciekawe to dziwne promieniowanie oddziaływać zaczyna też na USS Enterprise i cała załoga traci możliwość operowania okrętem.
Przemyślenia
Koncepcja odcinka jest całkiem ciekawa i potrzeba przyznać, że oglądało się ten odcinek całkiem przyjemnie. Tym bardziej, że – jak wspomniałem wcześniej – bije od niego klimat starych dobrych Star Treków. Jakby się zastanowić, nie ma w nim nic rewolucyjnego i można by powiedzieć, że jest to po prostu solidny przeciętniak. Jednak klimat mocno nadrabia. Do tego przez to, że bohaterowie nie gonili jakiegoś głównego wątku, tylko musieli się mierzyć z utratą pamięci, mamy sporo czasu na ich lepsze poznanie. Świetnie zaprezentowała się na przykład porucznik Ortegas, która walczyła dzielnie z zanikiem pamięci na Entku i ostatecznie ratuje statek z opałów. Podobnie na planecie dobrze moim zdaniem zaprezentował się doktor M’Benga, no i oczywiście sam Krzysiek Pike.
Niestety cały odbiór psuła mi przewidywalność tego odcinka. Od samego początku idzie zgadnąć, dlaczego Zac i jego podwładni nie tracą pamięci i dlaczego na Entku też panuje epidemia amnezji. A jak już jestem przy narzekaniu, to nie bardzo rozumiem skąd Zac widział, że to akurat Pike przyleci likwidować skażenie kulturowe? Równie dobrze mógł to zrobić każdy inny okręt Gwiezdnej Floty, który akurat miałby bliżej.
Za co natomiast z chęcią ten odcinek pochwalę to przekaz, który w sobie zawarł. Jest to znów bardzo trekowe, a i sam temat jest dość ważny i dotyczy wykorzystywania taniej siły roboczej. W tym przypadku chodziło o Kalarów, którzy mięli amnezję, aby pracowali ciężko w kopalni. Ponieważ codziennie w nocy tracili pamięć, można było im wmówić dosłownie wszystko, dlatego bez większych oporów i zadawania zbędnych pytań wykonywali najcięższą pracę dla władcy. Jest to oczywiście jawne nawiązanie do sytuacji w naszym realnym świecie, gdzie coraz częściej imigranci (często nielegalni) są wykorzystywani do niewolniczej pracy w obcym dla siebie kraju i muszą polegać na swoich ciemiężycielach.
Podsumowanie
Wśród pożeraczy szarańczy to kolejny solidny odcinek Star Trek Strange New Worlds. Być może nie jest tak spektakularny i tak ważny dla fabuły serialu jak odcinki poprzednie, jednak nadal ogląda się go przyjemnie, a historia w pełni przystaje do marki pod szyldem której została przedstawiona. Fajnym smaczkiem było powiązanie tego odcinka z pilotem serialu sprzed prawie 60 lat. Takie poszanowanie kanonu i poprzednich serii to według mnie jedyna droga dla Star Treka.