Uwaga! Artykuł zawiera spoilery z piątego odcinka serialu Tajna inwazja.
To już końcówka serialu Tajna inwazja. Przed nami już tylko finałowy odcinek, a to oznacza, że wszystko powinno być już przygotowane. Widzowie powinni wiedzieć już wszystko o całej intrydze, a bohaterowie powinni w końcu wziąć się do roboty. Zapytajmy zatem: czy tak jest? Czy Nick Fury w końcu wziął się za siebie i przestał biadolić?
Bierność przede wszystkim
W poprzednich recenzjach marudziłem na bierność głównego bohatera i pierwsze sceny tego odcinka mogą sugerować, że coś się w końcu ruszyło. Zaatakowany przez Skrullów prezydent USA leży w szpitalu, a wkurzony Nick Fury bohatersko siada z gnatem przed drzwiami prowadzącymi na blok operacyjny. Nareszcie wykazuje jakąś inicjatywę, prawda? Tyle że nic z tego nie wynika. Po chwili na korytarzu pojawia się Skrull, udający pułkownika Rhodesa, który bezceremonialnie pokazuje Fury’emu, gdzie jego miejsce i go po prostu wyrzuca. A Fury podkula ogon i wychodzi. Co więcej: Skrull pozwala sobie nawet na to, żeby upublicznić materiały, którymi szantażował Fury’ego. Oznacza to, że nic już nie powinno ograniczać Fury’ego, ale ten tego nie wykorzystuje.
To jest chyba główny powód, dla którego nie uważam Tajnej inwazji za dobry produkt. Bardzo nie podoba mi się to, że główny bohater nie wykazuje w zasadzie żadnej inicjatywy. Jest bierny i tylko reaguje na to, co się wokół niego dzieje. Nie kształtuje fabuły i nie wpływa na wydarzenia, które oglądam na ekranie. To nie jest definicja pierwszoplanowej postaci…
Inicjatywę wykazuje zupełnie ktoś inny. Aktywne śledztwo w sprawie inwazji Skrullów prowadzi szefowa brytyjskich służb, Sonya Falsworth. Odkrywa, że Skrull przejął postać szefa MI6, a nawet dociera do terrorystów, którzy podszywają się pod naukowców tworzących technologię łączenia DNA ze skrullowskim. Robi to w sposób bardzo brutalny, ale efektywny i efektowny. Do tego ze sporą charyzmą i wspaniałym brytyjskim akcentem.
Ja rozumiem, że jej metody nie wszystkim się podobają i sceny, w których np. z zimną krwią zabija jednego z terrorystów nie są dla małych dzieci, ale mnie się podobają. Po prostu pasuje to do twardego klimatu opowieści szpiegowskiej, którego się spodziewałem od samego początku. Może niekoniecznie to dla młodszych widzów, ale dla mnie ok.
Tajna inwazja – czyli znamy całą intrygę
Kilka słów o Graviku, czyli głównym złolu tego serialu. Okazuje się, że jego genialny plan nie do końca wypalił. Gravik miał nadzieję, że uda mu się wzmocnić swoje i kumpli DNA mocami Avengersów, bo plan zakładał przejęcie zebranego przez Fury’ego pojemniczka z DNA wszystkich ziemskich bohaterów. Po co Fury je zbierał? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że scenarzyści wykorzystali tą okoliczność, żeby po raz kolejny Fury mógł pokazać smutne oczka i zebrać opiernicz za swoje działania.
Szczęściem w nieszczęściu, DNA Avengersów zostało ukryte tak dobrze, że Gravik nie może go znaleźć. To dlatego musiał zadowolić się mocami Groota i Aldricha Killiana. Ostatecznie Gravik musi improwizować i ujawnia Amerykanom informację o obozie Skrulli na terenie Rosji mając nadzieję, że podpuszczony przez impostorów prezydent USA, zezwoli na atak amerykańskich żołnierzy. Gdyby to doszło do skutku, to nareszcie udałoby mu się wywołać tak pożądane napięcie między Rosją i USA.
Mając tą wiedzę Fury w końcu bierze się za siebie i leci do Finlandii, gdzie schowany jest pojemniczek z DNA. Przy okazji widzimy dość kuriozalną scenę, w której Fury pokazuje jakim jest twardzielem i przebiera się w swój klasyczny prochowiec. 🙂 To było nawet dość wesołe. Płaszcz, opaska na oko i pistolet były w osobnych dość sporych pojemnikach ukrytych na cmentarzu. Wydaje mi się, że wszystko mogłoby spokojnie zmieścić się w jednym. W dodatku Fury zdjął po prostu jeden płaszcz, by założyć inny, w zasadzie identyczny, ale co ja tam wiem. 🙂 Scenarzyści pokazują tutaj, że jest twardzielem i koniec. 🙂
Słowo na koniec
Przed nami finał, ale nie będę Was oszukiwać. Będę go oglądać raczej z kronikarskiego obowiązku. Serial nie ma klimatu zagrożenia, bohater jest bierny, nijak nie przypomina samego siebie z poprzednich filmów i pozwala, by inny kreowali fabułę. Interesujący są jedynie pojedynczy bohaterowie poboczni, a to za mało. Również fabule nie udało się sprostać oczekiwaniom i ewidentnie ma problemy, żeby wykorzystać drzemiący w niej potencjał. MCU upada i chociaż Tajna inwazja nie jest aż takim niewypałem, jak She-Hulk, to jednak jako samodzielny serial jest tu po prostu słabo.