
Zawiera spoilery z filmu Barbie
Czy jest ktoś kto nie zna lalki Barbie? Ta zabawka jest swoistą ikoną i jedną z największych marek we współczesnym świecie. Doczekała się licznych animacji, a teraz również filmu aktorskiego, który dzielnie stanął do walki o widza z jedną z największych premier tego roku, czyli filmem Oppenheimer, o którym możecie również poczytać na naszej stronie. A ponieważ nasza redakcja nie boi się niczego (oprócz tego, że niebo spadnie nam na głowy), to postanowiłem sprawdzić drugą głośną premierę tego miesiąca z Margot Robbie w roli Barbie. Zapraszam wobec tego do Barbielandu.

Historia Barbie
Fabułę można bardzo szybko streścić: Barbie, żyjąca w swoim świecie, zaczyna się psuć, bo jej użytkowniczka z naszego świata ma problemy. Dlatego nasza blond piękność rusza do USA, aby odnaleźć ową użytkowniczkę i uratować zarówno ją, jak i siebie. W tzw. międzyczasie, Ken wraca z naszego świata i wprowadza patriarchat do Barbielandu, co spotyka się oporem powracającej do domu Barbie. Jak się spodziewacie, rządy Kena zostają szybko ukrócone.
Brzmi dość prosto, prawda? Jednak ta w zasadzie prosta fabuła, obfituje w bardzo wiele niuansów i spostrzeżeń nie tylko na temat świata, ale i społeczeństwa. Od pierwszej sceny widzimy, że twórcy używają fabuły jako wytrychu, dzięki któremu mogą przekazać coś więcej. Ja osobiście byłem zachwycony, gdy zobaczyłem przerobiony fragment Odysei Kosmicznej.
Warto też zwrócić uwagę, że nie można brać tej fabuły dosłownie. W końcu mamy tu lalkę, która mieszka z innymi lalkami i swobodnie podróżuje między światami. Co więcej szef firmy Mattel doskonale wie o istnieniu tego Barbie-świata i nie jest dla niego żadnym zaskoczeniem, że Barbie przedostała się do Los Angeles. Czyli po prostu fabuła jest ciekawa, ale od początku wiemy, jak to się wszystko skończy i jeszcze raz podkreślam, że nie można tego brać całkowicie na serio.

Zachwyty
Sam oceniam ten film bardzo pozytywnie i zaraz postaram się wam uzasadnić dlaczego. Zacznijmy od spraw aktorskich. Margot Robbie to bardzo dobra aktorka. Jednak to, co pokazała tutaj, jest odrobinę wyżej od innych jej kreacji. Ona po prostu jest Barbie. Świetnie to widać w scenach w naszym świecie, gdy odkrywa, że jej Barbieworld jest tylko ułudą, utopią, która nigdy nie miała prawa zaistnieć w prawdziwych realiach. Wielkie brawa dla Margot, bo widać ile serca włożyła w tę rolę.
Jednak dla mnie film skradł Ryan Gosling jako Ken. Niesamowity był rozwój tej postaci od pomagiera Barbie do przywódcy Kenlandu. Wiecznie odrzucany, ale gdy znalazł się w naszym świecie ze zdziwieniem odkrył, że mężczyzna to nie tylko element wystroju jak w świecie Barbie. Gosling nadał temu wszystkiemu taki dodatkowy element cierpienia i niezrozumienia drugiej płci.
Tak oto przechodzimy do przekazu. I teraz uwaga. Bardzo łatwo jest odczytać ten film jako ultrafeministyczny. W końcu w Barbieświecie wszystkim rządzą kobiety (a w zasadzie lalki), a i pokonanie Kenów pokazuje siłę kobiet oraz jak ciężko być kobietą. Jednak przestrzegam przed takim podejściem. Według mnie ten film mówi o tym, jak ważne jest odnalezienie siebie samego w tym świecie. Jak trudno jest wyjść z pewnej roli, którą nam nadano. Tutaj nie chodzi o to, czy rządzić powinna kobieta czy mężczyzna, ale bardziej, że rządzić powinien ten, kto czuje, że to dla niego. Ken, mimo że patriarchat wyrzucił go na stanowisko wodza, źle się z tym czuł tak samo jak szef firmy Mattel. Przesłanie filmu jest proste i ogólnie znane: warto po prostu być sobą. Najlepszym przykładem jest sama Barbie, która podejmuje świadomą decyzję o swojej przyszłości.
Warto też wspomnieć o scenografii i kostiumach. Jak dla mnie kandydat do Oscara podobnie jak piosenka I’m just Ken.

Barbie jest bez wad?
Otóż kilka niedociągnięć jest. Mam wrażenie, że scenarzyści do końca nie wiedzieli jak poprowadzić wątek szefostwa firmy Mattel. Niby gonią oni Barbie i jej koleżanki z naszego świata, ale na moment film o nich zapomina, żeby pod koniec Wiil Farrel mógł pomarudzić. Jest tu też pewna niekonsekwencja, bo gdy Ken tworzy mojo-dojo-casa-chatę i ta sprzedaje się w dużej ilości prezes stwierdza, że nie zależy mu tylko na zysku, ale jednak pod koniec zostaje przekonany do zwykłej Barbie właśnie perspektywą dużej ilości sprzedanych sztuk.
Niestety America Ferrera – znana głównie z sitcomu Supermarket – mocno odstaje aktorsko od reszty. Czasami jest to bardzo boleśnie widoczne – zwłaszcza, gdy jej przemowy budzą inne Barbie.
No i na koniec wątek feministyczny. Tak, wiem co pisałem w poprzednim akapicie. 🙂 Jednak ten film w swoim wydźwięku feministycznym jest dość mocny i niestety twórcy nie zdecydowali się zrobić kroku w kierunku zrównania płci, co może niektórym przeszkadzać. Według mnie lepiej by było, gdyby po obaleniu konstytucji Kenów i przywróceniu Matriarchatu powstała trzecia droga, a Barbieland zmieniłby nazwą na Barbie&Kenland.
No i nie zapominajmy, że ten film to również potężna reklama, co momentami jest zbyt widoczne. Jestem zniesmaczony, że gdy na początku pokazują nam typowy dzień Barbie, to nie użyto legendarnego utworu zespołu Aqua – wstyd dla twórców.
Czy polecam?
Absolutnie tak. Idźcie do kina z otwartą głową i sami oceńcie jak wy go odbieracie. Podejrzewam, że to jeden z tych filmów, gdzie każdy z nas będzie miał inne zdanie i bardzo dobrze. Zgodnie z przesłaniem filmu: niech każdy będzie sobą. No i wypatrujcie najlepszej syrenki w historii świata. 😉