W końcu się doczekałem! Ci Starzy Naukowcy to wyczekiwany przeze mnie przez cały sezon crossover Strange New Worlds z Lower Decks. Wydarzenie, o którym wspominałem od pierwszej recenzji tej serii. Liczyłem na petardę i całkowicie nie zawiodłem się. Odcinek jest po prostu rewelacyjny i nie zamierzam tego ukrywać od samego początku tego artykułu. 🙂
Fabuła
Odcinek zaczyna się jak każdy inny epizod Star Trek: Lower Decks, co może być sporą niespodzianką, jeśli ktoś nie był świadomy, że w tym sezonie nastąpi crossover. Od strony fabularnej nie ma wielkiego zaskoczenia. Załoga USS Ceritos bada tajemniczy portal, który wcześniej odkrył kapitan Pike. Oczywiście coś poszło nie tak i Boimler został przeniesiony do czasów Strange New Worlds, na szczęście właśnie do momentu, gdy USS Enterprise badał ten niezwykły obiekt. Od tego momentu załoga Entka próbuje ograniczyć szkody, jakie może wyrządzić linii czasowej przybysz z przyszłości, jednocześnie kombinując jak odesłać tego gagatka z powrotem na pokład Ceritosa.
Wiadomo. Nie od razu Rzym zbudowano, więc zanim udało się odesłać Boimlera, do czasów Pike’a i spółki dołączyła jeszcze Mariner, która – jak zawsze – swoją ekscentryczną naturą mocno miesza w temacie. Ostatecznie jakoś oczywiście udaje odesłać niesforną dwójkę do siebie, jednak w międzyczasie mamy okazję nieco się pośmiać, bo duet Boimler-Mariner wraz ze swoimi postaciami przenoszą do Strange New Worlds sporo humoru i klimatu Lower Decksów. Morda mi się cieszyła w zasadzie przez cały odcinek, a gdy zobaczyłem animowaną czołówkę Strange New Worlds (a na końcu całą załogę Entka) również w kreskówkowym anturażu, to niemal padłem.
Aktorska wersja bohaterów Lower Decks również nie zawodzi. Jest to w ogóle ciekawe doświadczenie, bo jednak Boimler i Mariner zachowują się nieco inaczej niż w animowanej formie, mniej groteskowo i mniej abstrakcyjnie. Jednak z drugiej strony to nadal ci sami zwariowani załoganci Ceritosa, których znamy już kilka dobrych lat. Nie potrafię do tego lepiej wytłumaczyć, ale widząc ich na ekranie jednocześnie są i nie są to ci sami bohaterowie. Naprawdę bardzo ciekawe doświadczenie.
Nie tylko komedia
Wprawdzie nie narzekałbym, gdyby Ci Starzy Naukowcy to był odcinek tylko i wyłącznie do pośmiania się, jednak jest tutaj też nieco poważniejszej treści. Mianowicie cały epizod traktuje o odmitologizowaniu swoich idoli. Krótko mówiąc chorąży Boimler jest psychofanem całej załogi USS Enterprise’a i był bardzo podekscytowany faktem, że będzie mógł badać portal, który odkrył Pike i spółka. Później zaczyna poznawać swoich idoli i zauważać, że to są normalne osoby, tacy jak on. Ba, widząc uśmiechającego się Spocka wręcz był tym widokiem zniesmaczony.
Fan service pełną gębą
Nie będzie wielkim zaskoczeniem, jeśli napiszę, że ten odcinek to jeden wielki easter egg. Zaczynając od tytułu, który po angielsku brzmi Those old Scientist, czyli w skrócie TOS. Dla nie wtajemniczonych: takim skrótem określa się pierwszy, oryginalny serial Star Trek (od angielskiego The Original Series), a w jego pilotowym, wstępnie niewyemitowanym odcinku poznajemy Pike’a, Pierwszą Oficer i Spocka. Dalej jest tylko lepiej, bo mamy odniesienia chociażby do Q i Trelane – czyli odwieczna debata „czy to te same postacie?” została ostatecznie ucięta. Ja osobiście mocno doceniłem nawiązania do załogi NX-01, ale nawiązań jest ogrom i nie zamierzam tu wymieniać ich wszystkich. W każdym razie, moim zdaniem, ten odcinek to istna uczta dla każdego trekkera.
Jedna tylko uwaga jeśli chodzi jeszcze o fan service i właściwy odbiór tego odcinka. Moim zdaniem trzeba obejrzeć chociażby kilka odcinków Lower Decks, żeby poznać choć trochę Boimlera i Mariner. Nie trzeba znać jakichś konkretnych wątków czy wydarzeń z tego rewelacyjnego serialu animowanego, ale warto po prostu poznać te postacie. Dzięki temu lepiej zrozumie się ich zachowanie w tym crossoverowym epizodzie.
Podsumowanie
Jak ocenić Tych Starych Naukowców? Ja jestem absolutnie zachwycony. Crossover wyszedł ze smakiem i humorem i wypadł jeszcze lepiej, niż się tego spodziewałem. Bardzo dobrze, że oprócz samego faktu spotkania bohaterów dwóch trekowych seriali jest tu też jakiś uniwersalny przekaz. Jest to zdecydowanie drugi już odcinek, po Do Gwiazd przez Ciernie, który trafia do mojej ścisłej czołówki najlepszych odcinków Star Treka. Cały czas pozytywnie mnie ta seria zaskakuje, chodź wiem, że wielkimi krokami zbliża się odcinek musicalowy, który z założenia będzie dla mnie traumatycznym przeżyciem.