Serial Continental: W świecie Johna Wicka nie jest zbyt długi pod kątem ilości odcinków. Jest ich zaledwie trzy. Zaledwie w zeszłym tygodniu dostaliśmy zawiązanie akcji i poznaliśmy bohaterów, a już mamy środek opowieści i oczekiwanie na przyszłotygodniowy finał. 🙂 No więc skupmy się dziś na owym środku. Za nami drugi epizod, w którym wkurzony Winston pragnie odwetu na menadżerze hotelu i zbiera ekipę do niewykonalnego zadania.
Fabuła
W zasadzie to, co napisałem powyżej w całości opowiada o tym, co widzieliśmy przez ponad godzinę na ekranie. Przez większość czasu antenowego, Winston spotyka się z kolejnymi osobami i prośbą lub szantażem stara się przekonać ich do połączenia sił. Odcinek jest zatem bardzo spokojny i nie ma tu nawet tak charakterystycznych dla serii scen Gun-Fu. To dlatego całość może wydawać się nudna i przegadana.
Winston odwiedza miejsca i rozmawia z osobami, które możemy kojarzyć z filmów, jak Królową Bowery, czyli zarządzającą podziemną siatką bezdomnych. To ta sama organizacja, w której szefa w późniejszych filmach wciela się Laurence Fishburne. Inną osobą, którą Winston werbuje, jest Charon – konsjerż hotelu i jego późniejszy wierny przyjaciel. Do tego dochodzą jeszcze kumple Frankiego z Wietnamu i jakiś podstarzały zabójca-snajper imieniem Jenkins. Wesoła gromadka jest zatem na tyle kolorowa i różnorodna, że poszczególne osoby nie zlewają się w bezkształtną masę i możemy spokojnie ogarnąć kto jest kim.
Żeby nie było, ze Winston szwenda się przez całą godzinę, to scenarzyści fundują nam kilka dodatkowych wątków. Jednym z nich są retrospekcje z dzieciństwa Winston i Frankiego, albo wstawki z czasów, gdy Frankie poznał w Wietnamie Yen. I tu niestety muszę zauważyć, że sceny z przeszłości są kompletnie niepotrzebne, bo nie pokazują nam niczego, czego byśmy nie wiedzieli już wcześniej. Cła ta wiedza została już przekazana tydzień temu. Z przykrością twierdzę, że retrospekcje zostały użyte do tego, by sztucznie wydłużyć czas odcinka. Szkoda i spokojnie można się ich pozbyć.
Podobnie zresztą jak wątek Lou i jej problemów z utrzymaniem rodzinnego dojo. Biznes się nie kręci, klientów chętnych trenować sztuki walk nie ma, a do tego pojawia się gangster mający chrapkę na opłatę za ochronę. Mówiąc wprost: jest źle. Lou nie chce jednak się poddać, bo szkółka karate wiąże się dość mocno z jej zmarłym ojcem. Całość ma dla niej ogromne znaczenie sentymentalne, dlatego przeciwstawia się propozycji „ochrony”.
Dla mnie jednak cały ten wątek nie ma nic wspólnego z hotelem Continental, czy zemstą Winstona za zabicie brata. Ot! Kolejne rozwodnienie i tak przydługawej opowieści. Gdyby nie dość widowiskowa scena, w której Lou rozprawia się z zakapiorami, to jej wątek można by spokojnie pominąć. Wspomniana scena walki jest zresztą jedyną tego rodzaju w tym odcinku. Też trochę szkoda, bo przecież świat Johna Wicka powinien opierać się na mordobiciu i strzelaninach.
Na zakończenie zostawiłem sobie Cormaca, czyli obecnego menadżera hotelu Continental. Ostatnio troszkę marudziłem na grę wcielającego się w tę postać Mela Gibsona, ale tym razem mam trochę lepszą opinię o tym, jak aktor wykonuje swoje obowiązki. Cormac jest tu sukinsynem, jakich mało. Nie ma w nim absolutnie żadnego szacunku dla innych, a boi się jedynie Wysokiej Rady. Chociaż ten strach też jest pod znakiem zapytania. Cormac pozwala sobie na przykład na to, by na terenie hotelu Continental – czyli w miejscu, gdzie absolutnie zabronione jest zabijanie – pozbawić życia niewinnego muzyka. Jedynym motywem zabójstwa jest to, by nie pozwolić muzykowi na odejście z hotelu i rozwijanie talentu w odległej szkole. Trudno powiedzieć, czy faktycznie Cormac zabija wiolonczelistę, bo faktycznie odejście odbiera jako zdradę i brak lojalności, czy też boi się, że na odległość ciężko będzie zapanować nad muzykiem i posiadaną przez niego wiedzą o hotelu. W każdym razie, oglądając scenę zabójstwa miałem wrażenie, że Cormac zabijał z pełną świadomością i że nie jest aż tak świrnięty, jak wydawało mi się na początku.
Podsumowanie
Cóż… Continental to jednak opowieść o zemście. Podobnie zresztą jak pierwowzór, z którego wyrósł. W Johnie Wicku bohater zabija hordy gangsterów, bo bogaty gówniarz zabił mu psa. 🙂 Tu motywacja jest trochę inna, ale obie opowieści mają dużo wspólnego, a to akurat uważam za plus. Wiemy, co kieruje Winstonem i dlaczego chce zabić Cormaca. Mamy już zebraną ekipę i przed nami już tylko finał – oby jak najbardziej widowiskowy.
Czekam też na wątek detektyw KD, bo nie ukrywam, że mocno mnie zaciekawił. W drugim odcinku scenarzyści nie zdecydowali się go pociągnąć, ale liczę mocno na to, że w finale pani detektyw będzie już posiadać pełną wiedzę o działalności hotelu Continental i zrobi z niej jakiś użytek. 🙂 Zobaczymy zatem, jak skończy się opowieść za tydzień i nie ukrywam, że spodziewam się niezłej petardy.