Continental – Odcinek 3 – Scena cierpień – recenzja

Na samym początku chciałbym wyraźnie ostrzec, że jeśli masz kiepski monitor, albo zamierzasz oglądać serial Continental w ciągu dnia – gdy jest jasno – to niewiele zobaczysz. 🙂 Ja zrobiłem ten błąd. Twórcy postanowili, że na ekranie będzie dominować ciemność, a bohaterowie będą się strzelać w półmroku. Niby to hotel, niby świecą lampy, ale tak naprawdę niewiele to pomaga. Rozumiem budowanie klimatu, ale to już lekka przesada. 🙂

Przygotowania do napadu i…

Ostatnio marudziłem odrobinę, bo drugi odcinek serialu był ewidentnie robiony na przeczekanie. Winston zbierał ekipę do napadu i nie było tam żadnych scen akcji, z których filmy z tego świata są znane. Spodziewałem się, że ostatni odcinek da mi w końcu sceny walk, ale finał rozkręca się zaskakująco powoli.

Bohaterowie trenują napad na hotel Continental, ale średnio im to wychodzi. Kłócą się i ewidentnie nie wierzą w powodzenie akcji. Tym bardziej, że nie wszystko jest dopięte – na przykład pomoc królowej Bowery wcale nie jest taka pewna. Winston wprawdzie stara się przekonać przyjaciół, że wszystko jest cacy, ale w trakcie tych scen sam miałem wrażenie, że bardziej świeci oczami i zaklina rzeczywistość, niż mówi prawdę. Wygląda na to, że wszystko szlag trafi. Na domiar złego sam Winston zostaje porwany przez siepaczy Cormaca i doprowadzony dość brutalnie przed oblicze menadżera hotelu Continental. Jest źle…

Nawet lampy w hotelu Continental świecą półmrokiem.
Źródło: Amazon Prime

…i wtedy okazuje się, że wszystko było częścią większego planu. Winston specjalnie dał się złapać, bo w ten sposób mógł dostać się w pobliże Cormaca i przy pomocy Charona wspólnie chciał odebrać Cormacowi klucze do hotelowej zbrojowni. Przyznam, że takie podejście troszkę mnie zaskoczyło i chyba dałem się zmylić scenarzystom. Wprawdzie można się było spodziewać, że plan zawiera elementy ryzykowne i zwodnicze, ale sam fakt, że atak na hotel Continental już trwa, a ja – jako widz – nie byłem tego świadom bardzo mnie zaskoczył. Ale i zdecydowanie spodobał. Scenarzyści dostają ode mnie plusa.

Continental znowu pod ostrzałem

Z drugiej jednak strony plan okazał się być niesamowicie trywialny. Praktycznie w całości opierał się o wprowadzenie do hotelu „swoich” i systematyczne wybijanie wszystkich gości hotelowych wraz z personelem podległym Cormacowi za pomocą narzędzi zdobytych w zbrojowni (przy lekkiej pomocy snajpera z zewnątrz). Nie jestem do końca przekonany, czy to aby na pewno mądre podejście. Przypominam, że zarówno personel jak i goście hotelu Continental to zawodowi zabójcy. Wszyscy co do jednego są dziwakami umiejącymi w życiu tylko jedno: odbierać innym życie w sposób jak najbardziej efektywny.

To dla tych scen chciałem oglądać serial.
Źródło: Amazon Prime

Oczywiście plan się sypie. Cormacowi udaje się uciec do czegoś w rodzaju ukrytej pomiędzy piętrami sterówki, a w dodatku zabiera ze sobą klucz do zbrojowni i zamierza wysadzić hotel. Bohaterom nie udaje się dostać do zabójczych zabawek, więc siłą rzeczy muszą przebijać się przez hotelowe korytarze z tym, co przynieśli do Continentala ze sobą. Na szczęście w międzyczasie dowiadujemy się, że Winstonowi jednak udało się przekonać królową Bowery do swoich racji, w związku z czym udostępniła ona swoich ludzi. Żebracy w przebraniu gości hotelowych przeniknęli odpowiednio wcześniej do wnętra i teraz pomagają naszym i siły troszkę się wyrównują.

Powtarzam: całość nie jest jakoś specjalnie odkrywcza, ale mówiąc szczerze nie bardzo mi to przeszkadza. Nie oszukujmy się: w serii John Wick nie chodzi o jakąś wymyślną fabułę, a raczej o widowiskowe Gun-fu. Prosta (ale nie prostacka) fabuła to nie wada. Twórcy serialu Continental nareszcie dają więc widzowi to, na co wszyscy czekali. Widzimy Milesa, który z bliskiej odległości razi z shotguna do nadbiegających, Jenkinsa trafiającego snajperką z budynku obok, itd. To wszystko jest bardzo efektowne, choć w półmroku i naprawdę słabym oświetleniu sporo szczegółów umyka.

Gdybym miał się czepiać, to poza kwestią oświetlenia zmieniłbym trochę proporcje tego, w jaki sposób walczą bohaterowie. Poza używaniem broni palnej kilka pojedynków jest prowadzonych wręcz. Miles i Lou tłuką się z Hanselem, a Yen z jego diaboliczną siostrzyczką. W jednym i drugim przypadku korzysta się ze sztuk walki (w końcu nie na darmo Lou prowadziła z bratem dojo), ale szczerze mówiąc nie do końca to do mnie przemawia. Pojedynki się trochę dłużą i przez większość czasu niewiele z nich wynika. Zdecydowanie wolę Gun-fu, niż Kung-fu. 🙂 Według mnie lepiej by serialowi wyszło, gdyby bohaterowie więcej strzelali, a mniej kopali.

Halo, halo! Tu ptasie radio!
Źródło: Amazon Prime

Wszystkie wątki się łączą

Generalnie nie przepadam za retrospekcjami, bo często są niepotrzebne i służą raczej do sztucznego wydłużania czasu serialu. Tu mam mieszane uczucia. Od pierwszego odcinka twórcy raczyli nas scenami, w których młodzi Frankie i Winston spełniając polecenie Cormaca podpalają mieszkanie wrzucając przez okno koktajl Mołotowa. Wydawało się, że retrospekcje służą temu, by wyjaśnić widzowi relacje między braćmi – to jednak zdecydowanie nie było potrzebne, bo o zażyłości między nimi mogliśmy sporo usłyszeć w rozmowach miedzy postaciami. W tym kontekście retrospekcje odbieram negatywnie.

Scenarzyści jednak mnie zaskoczyli, bo sceny z dzieciństwa miały drugie dno i bardzo ściśle wiązały się z postacią detektyw KD. Okazuje się bowiem, że pani detektyw ścigała Frankiego kierowana prywatną wendettą – to ona była w spalonym mieszkaniu i przez lata chciała się zemścić. W tym kontekście muszę pochwalić twórców serialu. Wydaje się bowiem, że dokładnie przemyśleli strukturę produkcji i nie dorzucali do scenariusza wątków, które do niczego nie prowadzą.

To trochę jak z przytaczaną przez mnie często strzelbą Czechowa – szkoda czasu antenowego i cierpliwości widzów na wątki prowadzone donikąd i pytania bez odpowiedzi. Ahsoka jest świetnym przykładem przerostu takich treści. Tu jest zupełnie inaczej, co odbieram raczej pozytywnie. Czy dodatkowe wątki zemsty KD albo próby przejęcia dojo Lou są potrzebne? Może niekoniecznie. Ale miło, że scenarzyści się postarali i jeśli już jakiś watek wprowadzają, to jest to zaplanowane, spójne z resztą i na zakończenie serialu wiemy kto, po co i dlaczego, a wszystko jest wyjaśnione.

Recepcja hotelu Continental bywa upierdliwa... chyba, że odpowiednio się zapłaci.
Źródło: Amazon Prime

Continental vs John Wick

Jak można podsumować serial Continental: W świecie Johna Wicka? Na pewno ma swoje wady, a za najgorszą z nich uważam tragiczne oświetlenie. Popatrzcie sami na grafiki dołączone do tej recenzji. W serialu nie było jaśniej, a czasami bywało wręcz ciemniej. To trochę przeszkadzało, bo pamiętam doskonale, że pierwowzór też dział się w nocy, a wszystko było widać. Tu nie zawsze. Poza tym można by trochę ścieśnić opowieść – szczególnie w drugim odcinku, który odrobinę się dłużył.

Gdy jednak dochodzi do finałowego strzelania, to sprawia ono radochę. Radosne i widowiskowe odbieranie życia bliźniemu powinno być meritum serialu i tu tak jest – szczególnie w ostatnim odcinku. Wprawdzie trudno mi uwierzyć, że personel i goście hotelu Continental są traktowani wyłącznie jak mięsko armatnie i z wyjątkiem diabolicznego rodzeństwa każda z osób ginie w zasadzie po kilku sekundach od pojawienia się na ekranie, ale cóż. Taki urok. 🙂

Doceniam grę aktorską. Tu na plus wybija się Mishel Prada jako detektyw KD i Ayomide Adegun w roli Charona, dla którego to chyba debiut na ekranie. Warto zwrócić na nich uwagę.

Czy się bawiłem podczas seansu? Raczej tak. Ciągle uważam, że filmy z serii John Wick są lepsze – zwłaszcza dwie pierwsze części – ale nawet jako samodzielny twór serial Continental nie jest taki zły. Szczególnie mając na uwadze, że ostatnimi czasy nie mamy szczęścia do fajnych produkcji i nawet pewniaki okazują się być po prostu słabe. Serial jest może momentami trochę wtórny (w sumie atak na hotel Continental widzieliśmy w filmie kinowym) i przewidywalny (to prequel), ale na tle takich seriali jak Ahsoka czy Tajna inwazja jest miła odmianą na plus. Generalnie daję ocenę pozytywną.

Continental – Odcinek 3 – Scena cierpień – recenzja
Tagi:            
Avatar photo

Paweł Śmiechowski

Fan dobrej fabuły, z naciskiem na twarde science-fiction. Miłośnik Star Treka i The Expanse, który nie pogardzi klasycznym polskim komiksem, np. Thorgalem. Prywatnie miłośnik melodyjnego rocka i bluesa, co uskutecznia na gitarze.