
Nareszcie doczekaliśmy się kolejnego sezonu fenomenalnego serialu Rick i Morty, a zatem nie mogło być inaczej – tak jak w zeszłym roku będziemy recenzować kolejne odcinki przygód szalonego naukowca i jego wnuka. Na dodatek w tym roku serial spotkały pewne perturbacje związane ze zwolnieniem z Adult Swim Justina Roilanda, czyli współtwórcę Ricka i Morty’ego oraz aktora użyczającego głos obu głównym postaciom.
Miejmy zatem już to za sobą – nowi aktorzy dają radę i nawet ciężko wychwycić różnicę w głosach. Być może głosy nowych aktorów są przepuszczane jakoś przez komputer i dlatego są tak zbliżone do oryginału, ale jeśli tak nie jest, to jestem pod ogromnym wrażeniem, jak bardzo zbliżyli się do pierwowzoru.
Fabuła
Skoro już rozstrzygnęliśmy najbardziej chyba nurtującą kwestię związaną z nowym sezonem, możemy spokojnie przejść do samego mięska, czyli fabuły odcinka. A tutaj jest całkiem nieźle. Scenarzyści postanowili zagrać nutą nostalgii i mamy do czynienia ze starą grupą przyjaciół Ricka Sancheza. Dziwaczny, ale też charakterystyczny pan Poopy Buthole, jest w kompletnym dołku po tym, jak odeszła wraz z dzieciakiem jego żona. Rick postanawia, a raczej zostaje zmuszony przez swoją rodzinę, do zorganizowania interwencji dla przyjaciela, który obecnie waletuje w domu Smithów.
Dzieki takiemu zawiązaniu fabuły mamy okazję zobaczyć na ekranie starych dobrych znajomych, bez których Rick i Morty nie byłby tym samym serialem. Zatem w interwencji biorą udział Birdperson, który – jak się dowiadujemy dzięki temu odcinkowi – ma teraz nastoletnią zbuntowaną córkę. Jest kultowy Squanchy (Roiland nawet na jego cześć nazwał współtworzone przez siebie studio gier komputerowych), czyli kotopodobny obcy, który uwielbia wszelakie substancje psychoaktywne i zamienia randomowo czasowniki słowem „squanch”. Do całości brakowało jeszcze Gearheada, który również dołącza do akcji pomocy Mr. Poopy’emu.
Reszta fabuły to stary dobry Rick i Morty w swoim wariackim i obrazoburczym stylu. Wystarczy powiedzieć, że do akcji wkracza Hugh Jackman, grany zresztą przez samego siebie i jest tutaj gruba akcja. Swoją drogą szacun do dystans do swojej osoby. Natomiast na koniec na to wszystko wchodzi jeszcze predator. Tak, ten predator znany z filmu ze Schwarzeneggerem. A cały odcinek świetnie kwituje Birdperson podczas swojego pożegnania z grupą: „Rick it was canonical to see you”. To prawda, było kanonicznie. 😛
Podsumowanie i ocena
Podejrzewam, że z samego opisu fabuły widzicie, że nie jest źle z nowym sezonem Ricka i Morty’ego. Sam odcinek jest całkiem ciekawy ale bez fajerwerków. Osobiście kilka razy głośno się zaśmiałem, a to znaczy, że jest całkiem solidnie. Nie ma tutaj rewolucji. Nie jest to też najlepszy start sezonu w historii tego serialu, ale jest naprawdę dobrze. Mi trochę zabrakło w tym epizodzie samego Morty’ego. Zawsze był przeciwwagą do wybryków Ricka i był niejako obserwatorem i komentatorem tego co się odjaniepawla w grupie przyjaciół Sancheza.
Sam odcinek jest też o tyle ciekawy, że oprócz szalonej imprezy i typowego dla serialu humoru przemyca pewne uniwersalne treści, jak zresztą często się to w tej animacji dzieje. Tym razem chodzi o radzenie sobie z gorszymi dniami oraz postawieniem w życiu kolejnego kroku do przodu nie roztrząsając przeszłości, której już nie da się zmienić. Do tego nostalgia za wspominanymi przeze mnie kultowymi postaciami uniwersum w mieszance z predatorem i Jackmanem robią robotę.
Na uwagę zasługuje też rewelacyjna scena z tworzeniem przez Ricka ducha, który miał wystraszyć Mr. Poopy’ego z domu rodziny Smithów – niedokończenie wgrywania „spraw”, żeby zabity robot miał niedokończone sprawy i stał się duchem, mnie kompletnie rozbroił. Podobnie koncepcja knajpy „F#!k You”, która polega na obrażaniu i poniżaniu gości. Takiego humoru i stylu właśnie od tego serialu oczekuję.
Rzecz jasna czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek i liczę na kolejną przygodę w starym dobrym stylu Ricka i Morty’ego, zgodnie z obietnicą ostatniego odcinka poprzedniego sezonu, gdy portal gun znów zaczął działać prawidłowo. Krótko mówiąc Rick i Morty to (nadal) dobry serial jest.