
Informacja o powrocie Macieja Stuhra do roli Pawła Zawadzkiego w kolejnym sezonie serialu Belfer była niemałym szokiem. Po tragicznym 2 sezonie byłem przekonany, że projekt upadł i w zasadzie ten fakt mnie zadowalał. Czy jednak powrót Belfra do rodzinnego Małomorza ma sens? Postanowiłem to sprawdzić.
Belfer a fabuła?
Trzeci sezon zaczyna się od wyjścia głównego bohatera z więzienia. Pewnie zastanawiacie się jak ten nauczyciel i domorosły detektyw wpakował się za kratki? Otóż w poprzednim sezonie odmówił współpracy tajnym służbom, więc te wsadziły go za kratki. Ma to sens. Przed aresztem czekał na niego ojciec, który zawozi go do rodzinnego Małomorza, uroczej małej miejscowości nad morzem. Tam po znajomości dostaje pracę polonisty (normalne, zamienił cele na klasę) i zgodnie ze zwyczajem zabiera klasę maturalną na rejs statkiem. A kapitanem tam jest jego ojciec. Dalej mamy kryminalne zawiązanie fabuły, powolne odkrywanie kart (zwróćcie uwagę jak dobrze zorganizowana jest tam przestępczość), poznajemy uroczą policjantkę, aż do wielkiego finału. A w zasadzie dwóch. Serial bowiem rozwiązuje zagadki zostawiając nam jeden twist na sam koniec i tym samym kończy historię Zawadzkiego. Czy jednak sprawia to, że warto włączyć najnowszy sezon hitu Canal+?
Jest dobrze, ale…
Ogólnie oceniam serial Belfer na plus. Historia potrafi wciągnąć, a powrót do mniejszej miejscowości było strzałem w dziesiątkę. Jednak scenarzyści oprócz głównego wątku postanowili trochę dołożyć pomysłów, które według mnie nie do końca są potrzebne.
Mamy tu bowiem syndykat zbrodni, którym rządzi niejaki Waldemar Krynicki (dobra rola Mirosława Baki). I w zasadzie wszystko jest poprawne, widzimy jego działania, narady ze wspólnikami, czyli jest tak, jak być powinno. Jednak scenarzyści w pewnym momencie stwierdzili, że to za mało i postanowili pokazać, że Waldemar oraz jego wspólnicy znają się od dzieciństwa, gdy razem chowali się u miłej sąsiadki przed swoimi strasznymi rodzicami. Teoretycznie to dobry sposób, żeby pokazać głębie przeciwników jednak dwie sceny to zdecydowanie za mało, żeby w jakikolwiek sposób to przekazać.
Kolejny taki bezsensowny wątek to kwestia młodzieżowej sekstaśmy. Poznajemy tu parę nastolatków, którzy radośnie się zabawiają przed kamerą telefonu, potem widzimy ich kłótnie, a chłopak w zemście wysyła filmik do wszystkich w szkole. Po co? Nie mam pojęcia. Ten wątek nie posuwa fabuły, ani nie daje nam nic interesującego. Wręcz miałem poczucie, że scenarzyści chcieli zapełnić czas tym fragmentem. Serio! Serial obyłby się bez problemu bez tego motywu.
No i ostatni zarzut… Końcowy twist jest bardzo mocno na siłę. Wyraźnie widać, że twórcy chcieli nas zaszokować, ale wyszło to delikatnie mówiąc groteskowo. Tego typu wątki należy przygotować, dać widzowi jakąś szansę, a nie przemilczeć i na koniec zaatakować.
Czy polecam?
Trzeci sezon serialu Belfer… Cóż… Na pewno pierwszy sezon był zdecydowanie lepszy. Bardziej skondensowany. Z kolei z drugim sezonem ten wygrywa bardzo mocno (co nie jest jakimś wyczynem). Moim zdaniem mimo tych niepotrzebnych wątków, warto sięgnąć po kolejną przygodę Zawadzkiego, zwłaszcza jeśli podobał wam się sezon pierwszy.