Aż siedem tygodni trzeba było czekać, żeby Rick i Morty uraczył nas klasycznym swoim odcinkiem. Co więcej, nareszcie więcej w nim Summer, której w zasadzie brakowało cały sezon. Krótko mówiąc moje nadzieje co do tego, że jeszcze doczekamy się porządnego odcinka w tej serii, się spełniły. Jest tutaj wszystko, co trzeba – odrębna historia, nawiązania do popkultury, Morty w opałach, a nawet fajna, nawiązująca do odcinka, scena po napisach.
Fabuła
Nawet odcinek zaczyna się klasycznie – od codziennego życia w domu Smithów. Summer ogarnia syf dziadka, oczywiście nie za darmo. Tym razem w nagrodę wnuczka otrzymała od Ricka dynksa przypominającego Pip-boya, w którym może sobie sterować swoimi atrybutami niemal jak w grze RPG. Na przykład może coś zrzucić z inteligencji, żeby poprawić sobie siłę fizyczną i mieć sześciopaka na brzuchu. Summer akurat potrzebowała tego gadżetu, aby błyszczeć tężyzną fizyczną na wieczornej imprezie.
Wszystko byłoby w porządku, ale do akcji wkracza Morty, który zawsze chciał mieć też takiego dynksa, ale Rick nigdy nie chciał mu go sprezentować. Na imprezie dochodzi do przepychanki między nim a Summer i rodzeństwo wpada do basenu. To spowodowało spięcie w wihajstrze, który… zmieszał Summer i Mortyego. Tak, wiem, że coś podobnego było już w tym sezonie, jednak tutaj wyszło lepiej. Dlaczego? Bo dostajemy kwintesencję tego odcinka, czyli Morty staje się tytułowym Kuatem w ciele Summer.
Jeśli nic wam to nie mówi słowo kuat, to jeszcze jedna podpowiedź – Pamięć Absolutna z Arnoldem Schwrzeneggerem. W tej kultowej produkcji, na której opiera się w zasadzie cały odcinek, występowała jednak kluczowa postać mutanta imieniem Kuato, który de facto był zdeformowanym człowieczkiem wrośniętym w tułów nosiciela. Za takie właśnie odcinki kocham serial Rick i Morty – wziąć jakiś motyw popkulturowy i zrobić wokół niego odcinek w swoim stylu.
Wracając jednak do fabuły. Po wypadku Summer przypadkiem zobaczyła reklamę klubu dla Kuatów na jakiejś innej planecie, gdzie takie osoby są traktowani jak VIPy. Zatem nastolatka długo się nie zastanawiała i zamiast zgłosić się do Ricka po pomoc, poleciała do klubu. Tam dochodzi do kolejnych ciekawych wydarzeń, Summer i Morty wpadają w tarapaty, z których musi wyciągnąć ich Rick oraz ulepszony kucyk Summer. 🙂 Zdradzał więcej nie będę, ale jest śmiesznie i w klimacie.
Podsumowanie
W końcu jestem w pełni zadowolony z odcinka w tym sezonie. Jak pisałem wcześniej, to klasyczny Rick i Morty, gdzie mamy do czynienia w końcu z jednoodcinkową, zwariowaną przygodą. Na dodatek jest to dobrze przemyślane i nie czuć, aby cokolwiek w tej historii było wciśnięte na siłę. Super, że odświeżono temat Pamięci Absolutnej, która jest pewnie nieznana młodszej części widowni serialu, a jest to przecież kawał kultowego kina.
Na tym jednak nie koniec, bo mimo epizodyczności, jest tutaj rozwój postaci – Rick przyznaje, bodaj po raz pierwszy, że traktuje Summer na równi sobie. Co więcej jego czyny po raz kolejny potwierdzają, że mimo swojego cynizmowi i egocentryzmowi, zależy mu na losie swoich wnuków. Krótko mówiąc: dziękuję i proszę o więcej.