Co tu dużo pisać, Rick i Morty tym razem mnie kompletnie zaskoczył. Dostajemy odcinek bardzo nietypowy jak na ten serial, ale z drugiej strony mocno osadzony w uniwersum i pomysł na Powstanie Numerickonów: Film jest na tyle szalony, że w pod tym względem w pełni wpasowuje się we franczyzę. Zaskoczenie było na tyle dużo, że przez pierwsze chwilę upewniałem się, czy na pewno włączyłem dobry odcinek – wszystko przez powtórzenie końcowej sceny z genialnego odcinka Get Schwifty (2×05)…
Fabuła
Bo zastajemy Ice-T, bohatera wspomnianego epizodu, który po powrocie na swoją rodzinną planetę Alphabetrium, gdzie za zasługi awansuje z lodowej formy do wodnej stając się Water-T. Dokładnie w tym momencie następuje inwazja Numbericonów. Tę historię znamy już właśnie z drugiego sezonu, a teraz rozwinięta została w cały odcinek. Ojciec literowego rapera ginie i z ostatnim tchnieniem wspomina mu o przepowiedni albo innym gównie (niemal wierny cytat) dając mu przy okazji złoty amulet w kształcie I lub 1 ( 🙂 ) z wygrawerowanym wzorem matematycznym.
Jako że Water-T nie ogarnia matmy, postanowił skontaktować się ze swoim ziemskim nauczycielem. Jest to rzecz jasna jedyna osoba, którą zna i która może ogarnąć ten temat. A kto jest tym byłym belfrem rapera? Nie kto inny jak pan Goldenfold, czyli obecny nauczyciel Morty’ego. Water-T wbija do szkoły akurat, gdy matematyk klasycznie ruga młodego Smitha i w ten sposób Morty zostaje wciągnięty w całą historię. Co ciekawe sam raper chłopaka w ogóle nie kojarzy, mimo wspólnej przygody z Cromulonami.
Oczywiście w tym samym czasie Numbericoni również postanowili rozwiązać zagadkę przepowiedni, aby zdobyć ostateczną potęgę i całkowicie pokonać Alphabetrian. Swoją drogą wszelkie podobieństwa do Transformersów oraz Gwiezdnych Wojen, a dokładnie Imperium są jak najbardziej uzasadnione. Dostajemy zatem w całym odcinku to, z czego Rick i Morty też słynie, czyli mnóstwo nawiązań popkulturowych. Jest tutaj mnóstwo i to jeden z tych odcinków, który za każdym razem, gdy się go obejrzy, dostrzeże się w nim kolejne nowe smaczki i easter eggi.
Tradycyjnie nie napiszę jak ta historia się potoczyła dalej, aby nie psuć Wam zabawy. Powiem tylko, że jest tutaj spora doza szaleństwa i kilka twistów fabularnych. Wszystko na dodatek ociera się o zamierzony pastisz i kicz, co dodaje jeszcze więcej smaczku. Warto jeszcze nadmienić, że jest też tutaj wątek retrospekcyjny, czyli historia znajomości Water-T z panem Goldenfoldem i co ich poróżniło. Bo to, że byli skłóceni, musiało być oczywiste w tej mocno parodiującej przygodowe filmy sci-fi fabule.
Przemyślenia
Mam spory problem z tym, jak ten odcinek ocenić. Z jednej strony Powstanie Numerickonów: Film bardzo mi się podobał. Potrafił zaskoczyć, świetnie nawiązuje do wcześniejszych wydarzeń z uniwersum i jest tam sporo nawiązań do wytworów naszej popkultury. Bardzo spodobała mi się też formuła parodiująca fantastycznonaukowe blockbustery, takie jak Gwiezdne Wojny i Transformersy – pełne schematycznych rozwiązań fabularnych i pompatyczności.
Problem w tym, że nie wiem, czy powinien to być regularny odcinek. Przypomnijmy, serial nosi tytuł Rick i Morty, a tutaj wprawdzie ten drugi z tytułowych bohaterów występował, ale miał marginalny wpływ na fabułę. Mam wrażenie, że został dopisany do scenariusza, żeby się właśnie nie czepiać, że byłby to odcinek bez żadnego z głównych bohaterów. Oczywiście oglądając Powstanie Numerickonów: Film nie ma się wątpliwości, że to świat Ricka i Morty’ego, ale zarówno forma jak i postacie stoją niejako obok głównego rdzenia serialu.
Podsumowanie
Dlatego właśnie ciężko mi ostatecznie ocenić ten odcinek. Samodzielna historia jest świetna, a to że jest to regularny odcinek zaskakuje. Widziałbym go jednak jako jakiś materiał specjalny lub spin-off, tym bardziej, że mając na uwadze sceny po napisach, zapowiada się sequel. Bardzo brakowało mi tutaj Ricka i jego osobowości wmieszanej do całej tej historii. Patrząc jednak z innej perspektywy jest to chyba najbardziej oryginalny scenariusz siódmego sezonu. Dlatego krótko i na temat (parafrazując przy okazji klasyka): Rick i Morty to to nie jest, ale też jest zarąbiście.