
Chłopi to dość głośny film. Nowatorska technika produkcji, dzięki której wizualnie całość przypomina „ruchome obrazy” to jedno, ale z drugiej strony… to ekranizacja szkolnej lektury. 🙂 Może i noblowskiej, ale nie ukrywajmy: przenoszenie lektur na ekran nie zawsze wychodziło dobrze. 🙂 Ostatnio jednak mam spore problemy z kinem superbohaterskim, więc z ochotą szukam czegoś innego, bardziej dojrzałego – film Chłopi nadawał się na seans idealnie.
Chłopi…? A może jednak Jagna?
Zacznę od tego, co mnie trochę w filmie uwiera, a mianowicie średnia zgodność z pierwowzorem. Może i czytałem lekturę dawno temu, ale pamiętam dobrze, że powieść Reymonta opowiadała o obrazie życia na wsi jako całości. Bohaterem zbiorowym byli właśnie tytułowi chłopi, których wady i zalety pokazano.

Tymczasem film skupia się w zasadzie na jednym tylko wątku, a mianowicie na tym, jak toczą się przez rok losy Jagny Paczesiówny (w tej roli Kamila Urzędowska). Nie zobaczymy zatem kilku scen czy osób, które pojawiły się w książce i poprzednich ekranizacjach, ale które dla głównej bohaterki średnio mają znaczenie. Takim przykładem niech będzie biedna Agata, odkładająca każdy grosz na pogrzeb. Nie znajdziemy tu wstrząsającej sceny, w której podczas ślubu Jagny i Macieja Boryny zapomniany przez wszystkich Kuba umiera w stodole. Brakuje mi postaci proboszcza (w 1973 roku wcielał się w niego genialny Franciszek Pieczka) – bardzo ważny do pokazania, że zbiorowisko woli podążać za Boryną, czyli nieoficjalnym przywódcą, a nie za duchownym formalnie posiadającym większy autorytet. To tylko kilka przykładów tego, co zostało wycięte.
A jednak – nawet pozostawiony w filmie wątek Jagny potrafi wciągnąć i twórcy ekranizacji świetnie sobie poradzili z fabułą i scenariuszem. Widać, jak wydarzenia z całego roku zmieniają główną bohaterkę i tych, którzy muszą radzić sobie z wydarzeniami z Lipiec. Gdyby traktować film Chłopi nie jako historię o obrazie polskiej wsi końca XIX wieku, tylko jako opowieść obyczajową o osobie nie pasującej do otaczającego ją świata i wciśniętą w gorset konwenansów, to jest to świetna produkcja.
Musze tylko dodać, że w porównaniu do pierwowzoru zmieniono troszkę postać i motywację Jagny. W książce dziewczyna puszczała się na prawo i lewo, ale był to w sumie jej wybór. O ile pamiętam nie potrafiła dostrzec niemoralności swojego zachowania i własnej winy za to, że ostatecznie wyrzucono ją z wioski. Troszkę inaczej jest w filmie, bo momentami miałem wrażenie, jakby scenarzyści chcieli nam pokazać, że Jagna tego wyboru nie miała. Niby próbowała się opierać, ale z marnymi szansami w starciu z silnymi mężczyznami i resztą wioski, która przykleiła jej łatkę puszczalskiej. Czyżby scenarzyści starali się lekko uwspółcześnić kobiecą postać? 😉

Bohaterowie i realizacja
Bohaterowie to bardzo mocny atut produkcji. Tu nie ma nikogo, kto byłby jednoznacznie zły, lub tylko moralny i dobry. Każdy jest szary, każdy ma coś za uszami. Oznacza to, że każdy jest w pewnym sensie tragiczną postacią i każdy musi mierzyć się z konsekwencjami tego, czym zaszkodził innym. Przez wszystkich przebijała pazerność, naiwność, albo brutalność – i to pomimo pokazywanej światu świętoszkowatości. Ale żeby widzowie mogli to zobaczyć, to scenarzyści odwalili kawał świetnej roboty i pozwoli bohaterom się rozwinąć i błyszczeć aktorom na ekranie. A mnie to się naprawdę bardzo podoba…
I tak dochodzimy do ostatniego punktu, o którym chciałbym napisać, a mianowicie do realizacji. A ta jest po prostu przepiękna! Przyznam, że nie widziałem poprzedniego filmu twórców filmu Chłopi, czyli Twojego Vincenta, dlatego byłem tak bardzo zaskoczony i zachwycony tym, co zobaczyłem w kinie na ogromnym ekranie.
Aktorzy byli filmowani tradycyjnymi metodami, ale potem – przez dwa lata – ogromna rzesza artystów malarzy dzielnie ręcznie przygotowywała klatki filmowe, by potem powstała jedyna w swoim rodzaju animacja. To nie są ujęcia filmowe – całość przypomina prawdziwe, ruchome obrazy, jakbyśmy byli w galerii sztuki, a nie w kinie. Efekt jest spotęgowany intencjonalnym podobieństwem niektórych ujęć do obrazów Chełmońskiego. 🙂 Nawet mało obeznani w temacie zobaczą tutaj Babie lato czy Bociany. Mogę tylko podejrzewać, że twórcy umieścili tu o wiele więcej takich smaczków. Świetne!

Zdecydowanie muszę też pochwalić udźwiękowienie i nie mam tu na myśli muzyki filmowej, ale raczej odgłosy tła. Zwykle nie zwracam na nie większej uwagi, ale akurat w przypadku tego filmu udźwiękowienie właśnie robi świetną robotę. Odgłosy kucia u kowala, świerszcze w trawie, chrzęst piasku pod butami, gdakanie kur… To wszystko było tak wyraźne i rozróżnialne, że wrażenie bycia wewnątrz żywego obrazu stawało się jeszcze większe. Naprawdę czapki z głów, bo od strony technicznej film jest tiptop.
Chłopi – czy warto?
Według mnie: bardzo tak. Film jest spójny, z wciągającą fabułą i dobrze napisanymi bohaterami, z jedyną w swoim rodzaju animacją, która podkreśla klimat. To wszystko spowodowało, że po wyjściu z sali kinowej byłem zachwycony. To jest dokładnie ta produkcja, która pozwoliła mi zapomnieć o porażkach, z jakimi ostatnio miałem do czynienia.
Z drugiej strony trzeba pamiętać, że to nie jest wierna adaptacja powieści Władysława Reymonta. Jeśli jesteś uczniem szkoły średniej i polonistka zadała Ci lekturę do przeczytania, to nie radzę iść na skróty i oglądać filmu. 🙂 Za dużo zostało wycięte w stosunku do oryginału, a i wydźwięk działań bohaterki został zmieniony. Można się potem nieźle zdziwić… 😉