Od dłuższego czasu słowa „polska komedia” kojarzyły mi się raczej z paździerzem, niż czymś śmiesznym, albo w ogóle dobrym. Nie rozumiem fenomenu kolejnych Kogli Mogli (panią Łepkowską przepraszam), albo innych Kac Wawów, czy Na układy nie ma rady. No po prostu nie. Czasy Barei i Machulskiego odeszły bezpowrotnie i tyle, a kolejne produkcje przekraczały granice żenady. Dlatego do 1670, czyli do produkcji firmowanej przez Netflixa, podchodziłem jak pies do jeża. I nawet obiecujące zwiastuny nie potrafiły zmienić moje nastawienia. Dopiero koledzy redaktorzy przekonali mnie, że warto spróbować… i okazuje się, że mieli rację!
1670, czyli jak w baroku było…
Serial opowiada o perypetiach mieszkańców niewielkiej wioski Adamczycha, dekadę po szwedzkim potopie. Właścicielem wioski jest Jan Paweł Adamczewski (w tej roli przezabawny Bartłomiej Topa), szlachcic z pragnieniem bycia najsłynniejszym Janem Pawłem w historii. To znaczy… Jest właścicielem mniejszej połowy, bo w momencie słabości (trwającym 6 lat) sprzedał większą cześć Andrzejowi Pobreży, co generuje ciągłe konflikty. Jan jest uosobieniem wszystkich wad szlachty i Polaków. Jest przekonany o własnej wyjątkowości, kłótliwy, w dodatku z tym osobliwym poczuciem honoru i patriotyzmu, które ociera się o niechęć do wszelkiego, co obce. Jego żona – Zofia (Katarzyna Herman) – to okropna i ponura dewotka, którą pociesza jedynie myśl o cierpieniu i śmierci. To taka osoba, która gdy wchodzi do pokoju, to czuć, jakby kostucha wlazła za nią.
Adamczewscy mają trójkę dzieci, z których każde jest równie barwne, jak rodzice. Najstarszy jest Stanisław, który interesuje się jedynie kobietami i rozrywkami, a także nie rozstaje się z urządzeniem do złudzenia przypominającym współczesne smartfony. Aniela jako jedyna wykazuje oznaki sympatii dla innych, ale z kolei jest barokową postępową feministką, uczącą chłopów segregacji śmieci. Najmłodsze z dzieci to Jakub, pełniący jednocześnie rolę miejscowego księdza, ale tak naprawdę niewierzący i traktujący duchowieństwo jak korporację, w której można się dochapać bardzo wygodnego i bogatego życia.
Ta cała wesoła gromadka i ich charaktery, a także cała paleta postaci drugoplanowych, generuje ciągłe zabawne sytuacje, co ciągle nasuwało mi skojarzenia z Allo, Allo czy Monty Pythonem. A to bardzo dobre wzorce.
Polaków portret własny
Źródłem tego całego humoru w serialu jest zderzenie realiów 1670 roku ze współczesnością. Bo to nie jest tak, że śmiejemy się ze szlachcica, o nie! 🙂 Cały serial to tak naprawdę nasze współczesne wady (głównie wady) ubrane tylko w barokowe przebranie, z językiem i realizacją XXI wieku. Ale za to jak to wspaniale wyszło…! 🙂
Cały serial ma strukturę mockumentu (niczym Office PL), a bohaterowie notorycznie łamią czwartą ścianę, rzucając w stronę widza kąśliwe uwagi, czy też przechwalając się swoimi niewątpliwymi zaletami. No właśnie… Dla mnie osobiście to humor słowny gra tu pierwsze skrzypce i jest głównym źródłem śmiechu podczas seansu. Jestem absolutnie przekonany, że niektóre teksty niedługo staną się kultowe (niczym w Seksmisji) i przejdą do języka codziennego. No bo jak się nie śmiać, gdy szlachcic mówi do pomocnika kowala: „Jesteś swój chłop. Tak się tylko mówi. Oczywiście jesteś mój chłop!”. Tego jest więcej, a Bartłomiej Topa ewidentnie dobrze się czuje w roli szlachcica mówiącego, że „szlachta nie pracuje”, albo chwalący demokrację chwilę po tym, jak skorzystał z prawa veta. 🙂 Mniam! No i „wiadomość z ostatniej chwili: 4 lata temu w Londynie wybuchła zaraza dżumy”. 🙂
Nie sposób nie wspomnieć o genialnych nawiązaniach do popkultury i tego, co nam bliskie. Bogdan – ubogi szlachcic bez ziemi – mówi na przykład z nieukrywaną dumą, że brał udział we wszystkich przegranych bitwach ostatnich lat. A wojny z jego udziałem miały zwykle taki przebieg: bitwa otwarcia, bitwa o wszystko, bitwa o honor. 🙂 Znajome? A jakże! Śmieszne? I to bardzo! 😀 Świetna jest scena, gdy chłopi zastanawiają się, czy na wiosnę utopić słomianą kukłę Marzanny, czy też pójść na całość i utopić prawdziwą dziewczynę. A po zabójstwie syna magnata w wiosce pojawia się śledczy: ksiądz z Sandomierza o przezwisku Żmij (zapewne Andrzej). Bomba!
Łyżka dziegciu, a nawet dwie
Niestety 1670 nie jest serialem idealnym i widzę co najmniej dwa problemy. Pierwszy z nich jest taki, że pomimo genialności niektórych dialogów i całkiem udanych postaci śmiałem się gromko, ale nie przez cały czas. Bywały oczywiście momenty, gdy wybuchałem śmiechem po kolejnej akcji Jana Pawła, ale bywało też, że przez kilka minut nic się nie działo i na ekranie robiło się nudnawo. Ta nierówność jest według mnie do ogarnięcia, ale pewnie dopiero w kolejnych sezonach, gdy twórcy skończą z poszukiwaniami, a serial zdobędzie swoją własną rozpoznawalną tożsamość. Może dałoby radę wykorzystać bardziej postać Stanisława, który chyba został porzucony po drugim odcinku. Być może da radę wprowadzić kilka powtarzalnych żartów, które staną się wizytówką 1670? Niech to będzie coś w stylu „Ty głupia kobieto”, czy „Dziń dybry” z Allo, Allo. Czegoś takiego mi tu brakuje.
Drugi z problemów widzę w jego hermetyczności. Serial jest produkowany przez Netflix i dostępny na całym świecie, ale mam wrażenie, że sporo żartów będzie niezrozumiałych poza granicami naszego kraju. Jak bowiem przetłumaczyć na angielski scenę, gdy szlachcice mierzą swoje kutasy i spierają się o to, kto ma większego? (Mowa oczywiście o frędzlach przy kontuszu… A o czym myśleliście? Świntuchy…) 😉 Czy obcokrajowiec zrozumie przygotowania do dyskusji i trenowanie słów „Ja panu nie przerywałem!”? Albo wspomniane już powyżej bitwy otwarcia, o wszystko i o honor? No nie wiem… Amerykanie na pewno uśmiechną się z grupy superbohaterów o nazwie Avengers, czyli postaci z różnych sztuk Shakespeare’a zebranych przeciw większemu złu, ale czy to wystarczy?
Boję się trochę, że poza Polską 1670 nie zdobędzie uznania i Netlix – jak to tam potrafią – obetnie fundusze i skasuje serial. A szkoda by było, bo 1670 to jedna z najlepszych polskich produkcji, które widziałem w ostatnich latach. To serial, który przywraca mi wiarę w to, że komedie polskie mogą być śmieszne (o ile oczywiście umiemy się śmiać z siebie). Genialne teksty, zabawni bohaterowie – naprawdę warto by było, żeby powstał kolejny sezon.
I, jak to mówił Cyceron: oby tak dalej. 😉 To cytat Cycerona, nie mój!