Bez Urazy (No Hard Feelings) – recenzja filmu

Czas świąteczny w moim przypadku to okres, w którym raczej nie ma popytu na ciężkie kino. Spokojny wieczór, gdy dzieciaki idą spać to czas, kiedy mózg może w końcu się odprężyć i zresetować po cały dniu ostrej walki z wszystkimi świątecznymi przeciwnościami. Dlatego przeważnie wtedy sięgam po coś niezobowiązującego. Jest to setna powtórka jakiegoś filmu Barei albo Machulskiego w telewizji. Albo coś nowego, ale komediowego, rozrywkowego, a według mojej żony, najlepiej też romantycznego. I tu w tym roku wchodzi film Bez Urazy cały na biało, który w pełni spełnił pokładane w nim nadzieję na wieczornego odmóżdżacza.

Bez Urazy - Maddie
Źródło: Sony/Columbia Pictures

Fabuła

Mam nadzieję, że odpowiednio Was zachęciłem, abyście czytali dalej i nieco mocniej zgłębili temat Bez Urazy. Główną bohaterką filmu jest Maddie (w tej roli Jennifer Lawrence), która zawodowo pracuje jako kierowca (kierowczyni? kierownica?) Ubera. Problem w tym, że nasza protagonistka nie płaciła podatków i jej źródło zarobków, czyli samochód został zajęty przez państwo. Ratunkiem dla niej jest dość osobliwe ogłoszenie, na które natrafiła w internecie. Otóż pewne małżeństwo oferuje samochód w zamian za umawianie się ze swoim 19-letnim synem.

Jest lato, akcja dzieję się w Montauk (kurorcie wypoczynkowym na Long Island w stanie Nowy Jork), a młody Percy po wakacjach idzie na studia do Princeton. Niestety jego rodzice martwią się, że jest zbyt nieśmiały, nie imprezuje i nie ma przyjaciół. Dlatego jest obawa, że może sobie nie poradzić na studiach. Zatem w głowach rodziców (w roli ojca dawno przeze mnie nie oglądany na ekranie Matthew Broderick) urodził się pomysł, że wynajmą kogoś, kto przygotuje Percy’ego na świat seksu i balangi. Oczywiście, mimo sporej różnicy wieku, Maddie zostaje wynajęta do tej roboty i dalej już mamy w miarę standardową historię. Jesteśmy świadkami, gdy dwójka głównych bohaterów zacieśnia ze sobą relację. A wszystko to według szablonu na komedię romantyczną, ale z pazurem i nieco bardziej niegrzeczną niż zwykle.

Bez Urazy - Maddie
Źródło: Sony/Columbia Pictures

Humor i inne plusy

Co to byłaby recenzja komedii bez słowa na temat humoru, a ten mnie tutaj kupił od razu. Żarty są wulgarne i raczej prostackie. Jest to akurat jeden z moich ulubionych rodzajów humoru, więc już byłem kupiony. Bardzo lubię dobrze użyte przekleństwa – nie jako przecinki, ale jako podkreślenie emocji lub przekazu. W Bez urazy, moim zdaniem, to działa. Ma to wszystko nieco ducha starych głupawych komedii dla nastolatków z przełomu wieków. A ponieważ jako boomer wychowany jestem między innymi właśnie na tych filmach poczułem w Bez Urazy odrobinę miłej nostalgii. Jednak czujcie się ostrzeżeni, że humor w tym filmie to nie jest analogia zupy pomidorowej i nie każdemu przypadnie on do gustu.

Miejcie też na uwadze, że nadal jest to dobrze zakamuflowana komedia romantyczna, więc sporo elementów szablonu, od którego odrysowywany jest zawsze ten gatunek filmowy, w Bez Urazy oczywiście znajdziecie. Ja się z tutaj pogodziłem, bo dostałem też odpowiednią dawkę zwykłej komedii i dosyć często wręcz wybuchałem śmiechem. Moim zdaniem dzięki temu jest to bardzo dobry tytuł do oglądania wraz z drugą połówką – ona zadowolona bo komedia romantyczna, ja zadowolony bo śmieszno, wulgarnie i momentami bardzo nieprzyzwoicie.

Bez Urazy - Percy
Źródło: Sony/Columbia Pictures

Minusy

Oczywiście nie jest to film doskonały nawet w swoim komediowym gatunku. Przez to, że jest to komedia romantyczna, jest bardzo przewidywalny. Choć muszę przyznać, że mimo schematycznej fabuły, to są sceny mocno zaskakujące – jak chociażby akcja na plaży, gdy ktoś naszym bohaterom kradnie ubranie. Główna bohaterka wydaje się też za bardzo przerysowana. Tak, wiem, jest to komedia, ale nadal brakowało mi nieco bardziej realnej postaci. Podejrzewam, że zadziałało by to lepiej.

To, że gra tę postać Jennifer Lawrence niewiele w sumie zmienia i nie można powiedzieć, że to ona jest dźwigarem jakości tego filmu. Nie że grała źle, ale rola, w którą się wciela nie jest na tyle wymagająca, aby musiała ją grać tak dobra aktorka. Z pewnością była to dla niej jednak odmiana i jak sama przyznaje był to film, na którym najlepiej bawiła się na planie i od tej strony rozumie, dlaczego wystąpiła w tej komedii.

W ogóle postacie mogły by być nieco lepiej napisane, bo Percy też jest za bardzo odklejony od rzeczywistości. Moim dobrze to działa w przypadku rodziców młodego, czy przyjaciela – surfera Maddie, jako postaci drugoplanowych. Jednak w przypadku dwójki głównych bohaterów było za mało kontaktu z rzeczywistością. Moim zdaniem, gdyby te postacie były bardziej prawdziwe, ich współczynnik komediowości byłyby dużo wyższy. Krótko mówiąc: gdyby popracować nad postaciami, film byłby jeszcze lepszy.

Bez Urazy - rodzice Percy'ego
Źródło: Sony/Columbia Pictures

Podsumowanie

Bez Urazy to nie jest film wybitny i nigdy do takiego miana nie pretendował. Jest to nadal niewymagająca, głupawa komedia i nie spodziewajcie się po niej niczego więcej. Jednak dla mnie był to powiew świeżości, bo w sumie niewiele tak dobrych produkcji tego typu jest tworzonych w ostatnich latach. Próbowałem sobie przypomnieć jakąś z lat 20tych i nic do głowy mi nie przyszło. A Bez Urazy ma jeszcze jedną zaletę, o której już wspominałem – łączy w sobie komedię romantyczną z głupim, wulgarnym humorem, co myślę, że w wielu przypadkach może robić robotę.

Bez Urazy (No Hard Feelings) – recenzja filmu
Tagi:    
Avatar photo

Łukasz "Wookie" Ludwiczak

Uzależniony od planszówek i science-fiction wszelakiego. Często godzący oba nałogi na raz. Moja wielka piątka to Star Trek, Firefly, Expanse, Battlestar Galactica i Diuna. Na planszy interesują mnie cięższe klimaty a moim numerem jeden jest Eclipse. Członek Stowarzyszenia Klub Fantastyki Druga Era, zapalony kibic Formuły 1.