Kos, czyli najnowszy film w reżyserii Pawła Maślony, to jeden z najbardziej nagradzanych polskich filmów 2023 roku. Na dodatek zahacza o tematykę rzadko w naszej kinematografii wykorzystywaną, a iście ciekawą – czyli okres rozbiorów Polski. Ba! Ten film, na co wskazuje zresztą tytuł, traktuje o samym Tadeuszu Kościuszce. Wisienką na torcie pozostaje znakomita obsada z Jackiem Braciakiem (w roli naszego genialnego wodza) i Robertem Więckiewiczem na czele. Niestety nie udało mi się dotrzeć do kina, ale jak tylko film pojawił się na platformach streamingowych postanowiłem natychmiast nadrobić zaległości.
Fabuła
Na samym początku muszę zaznaczyć, że tego filmu nie można traktować jako produkcji historycznej. Bardziej moim zdaniem pasuje do niego kategoria filmu kostiumowego. Przedstawiona tu historia wprawdzie zahacza o postacie i wydarzenia historyczne, jest jednak fikcją. Zacznijmy od głównych wątków. Pierwszy z nich to oczywiście powracający do ojczyzny wraz ze swoim czarnoskórym adiutantem Tadeusz Kościuszko, który mobilizuje Polaków do wzięcia udziału w powstaniu przeciwko Rosji. Naszego wielkiego generała ściga rotmistrz Dunin.
Drugim wątkiem jest historia chłopa pańszczyźnianego Ignaca Sikory, który jest bękartem zmarłego właśnie szlachcica. W testamencie miał on zostać uznany jako prawowity syn władcy ziemskiego, czemu silnie opierał się spadkobierca majątku. W wyniku różnych okoliczności Ignac ostatecznie wyrusza do pobliskiego Krakowa, do sądu, aby ta instytucja prawa poświadczyła prawdziwości skradzionego przez Sikorę testamentu.
Wątki te oczywiście splatają się ze sobą w trakcie rozwoju akcji aż do kulminacyjnej sceny kolacji w dworku szlacheckim, gdzie spotykają się wszystkie główne postacie. Kos ma się tam spotkać z magnatem i konspirować. Dunin przybywa aby przenocować swoją rosyjską swołocz. Pojawia się też Ignac oraz jego przyrodni brat, który chce pojmać Kościuszkę i zarobić na nagrodzie za jego głowę. Tutaj film zamienia się wręcz sztukę teatralną, w które dostajemy popis rewelacyjnego aktorstwa.
Przemyślenia
Jak wspomniałem wcześniej Kos jest świetnie zrealizowanym filmem kostiumowym z dużymi i istotnymi elementami przygodowymi. Do tego wszystko jest okraszone lekkim, ale też przyjemnym w odbiorze humorze przywodzącym nieco na myśl doskonały serial 1670, który z resztą miał premierę w podobnym czasie co Kos. Oglądając film ma się poczucie, że obcuje się z produkcją nowoczesną, gdzie dużo się dzieje na ekranie, ale z solidnym scenariuszem. Postacie mają charyzmę i nie są płaskie i, jak już wspomniałem wcześniej, świetnie są zagrane.
Brak tutaj niemalże zawsze występującego w polskich filmach historycznych nadęcia i pompatyczności. Dla mnie było to miłe zaskoczenie i powiew długo wyczekiwanej świeżości w gatunku filmów historycznych i kostiumowych na naszym podwórku. Od strony historycznej też jest całkiem ok. Tak, nie jest to film historyczny, ale wątki historyczne są prawdziwe. Dunin faktycznie istniał, podobnie jak czarnoskóry adiutant Tadeusza Kościuszki, który towarzyszył mu później nawet podczas niewoli w Petersburgu.
Na dodatek Kos porusza ważny wątek chłopów pańszczyźnianych, którzy są, moim zdaniem całkowicie słusznie, porównywani do czarnoskórych niewolników amerykańskich. W tamtych czasach w Polsce chłop również nie miał zbyt wielu swobód, a jego pan szlachcic w zasadzie go posiadał na własność. W tym kontekście bardzo mocno wybrzmiewa scena w karczmie, kiedy to szlachcic grany przez Łukasza Simlata znęca się nad swoimi chłopami.
Bardzo podobał mi się też końcowy akt w dworku szlacheckim. Wówczas film nabiera całkowicie odrębnego tempa i widz zaczyna mieć do czynienia bardziej ze sztuką teatralną niż filmem. Tutaj gra pozorów, niuansów jest najważniejsza. Nikt nie gra w otwarte karty, nota bene karty też tutaj odgrywają ważną rolę. Jest to też świetny moment na popis aktorów. Cała sytuacja jest pełna emocji, a zarazem jest poczucie próby opanowania chaosu i zagrożenia, gdy do stołu dołączają co rusz to nowe postacie i trzeba to sensownie i wiarygodnie tłumaczyć Duninowi.
Podsumowanie
Mnie osobiście Kos wciągnął w zasadzie od pierwszych minut i takie polskie filmy chciałbym oglądać. Jest tu świeżość, ale też odniesienia do ważnego punktu w historii naszego kraju. Jednak bez przesadnej martyrologii i pompatyczności. Można, co Kos doskonale udowadnia, zrobić film o rzeczach ważnych, ale z lekkością i bez spiny. Podejrzewam, że nie raz będę jeszcze wracał do tego filmu i uważam, że wszelkie nagrody, jakie w tym roku zdobył w Gdyni i w Warszawie, są zdecydowanie zasłużone.