Nie wiem jakim cudem, ale kompletnie ominęła mnie promocja Mars Express. Nie mówię tutaj nawet o nasz kraj, bo mam wrażenie, że tutaj budżet na działania promocyjne był ujemny. W ogóle do mojej bańki informacyjnej nie dotarły żadne wiadomości o tej francuskiej animacji science-fiction. Całe szczęście przeglądam dość na bieżąco repertuar naszych kin i udało mi się trafić na ten tytuł. W prawdzie jeden seans dziennie, ale ważne, że film w naszych kinach się pojawił, a ja, jak już byłem świadomy istnienia tego filmu, musiałem go obejrzeć.
Zresztą czego tu nie lubić? Animacja science-fiction dla dorosłych z interesującą kreską, która mi przywodzi na myśl (ostatnio niestety skasowany, a rewelacyjny) Scavengers Reign. Klimat kryminału noir zanurzonego w cyberpunkowej zupie. Przyszłość z mocno skolonizowanym Marsem… Dla mnie bomba. A teraz przejdźmy do szczegółów…
Fabuła
Akcja filmu osadzona jest w XXIV wieku, gdzie Mars jest skolonizowany i osiągnął niepodległość bądź mocną autonomię. Sztuczna inteligencja i roboty to chleb powszedni. Wszystkie androidy i inne myślące maszyny mają zaimplementowaną blokadę, przez którą muszą przestrzegać 3 praw robotyki Asimova. Zaczyna się jak spora część filmowych kryminałów… ktoś ginie. Tyle tylko, że w tym przypadku ginie w świecie przyszłości, gdzie ofiara ma na przykład robotycznego kota. Swoją drogą odbieram to za ukłon w stronę kultowego opowiadania Philipa K. Dicka Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?, na którym oparto później wspaniałego Blade Runnera.
Zabójcy przebrani za marsjańską policję zabijają jedną z lokatorek mieszkania. Drugiej dziewczynie, Jun Chow, udaje się ukryć i uniknąć śmierci. Wystraszona kobieta postanawia jednak zniknąć. Rozwiązanie jej zaginięcia będzie nową sprawą dwójki bardzo skutecznych, ale bardzo osobliwych prywatnych detektywów. Jedną ze śledczych jest Aline Ruby, jak to w konwencji noir bywa, wybitny fachowiec, ale alkoholiczka. Carlos Riviera to człowiek przeniesiony do ciała androida, a dokładniej kopia zapasowa po śmierci oryginału.
Dwójka detektywów w trakcie prowadzenia śledztwa odkrywa gruby przekręt na szeroką skale dotyczący w zasadzie wszystkich robotów i sztucznej inteligencji w Układzie Słonecznym. Fabuła z jednej strony jest bardzo klasyczna dla kryminału noir, świetnie osadzonego w ciekawym cyberpunkowym świecie. Z drugiej jednak ma sporo ciekawych zakrętów i interesujący finał. Na dodatek mamy w tle nieźle poprowadzone wątki głównych bohaterów. W tym temacie najbardziej zainteresowała mnie historia Carlosa Riviery.
Realizacja
Wizualnie Mars Express to moim zdaniem rewelacja. Bardzo lubię taką komiksową kreskę. Na dodatek świat przedstawiony jest bardzo ciekawy i dość skrupulatnie zaprojektowany. Wiele tutaj ciekawych rozwiązań technologicznych, które na dodatek nie są tylko ozdobnikiem. Bohaterowie korzystają z dobrodziejstw techniki i poruszają się w tym świecie przyszłości bardzo naturalnie. Niektóre motywy wręcz są zdumiewające – mój faworyt to organiczne czy biologiczne byty, konkurencyjne do sztucznej inteligencji. Pomysł na to jest świetny, a niektóre ujęcia z tymi istotami wręcz oszałamiały.
Scenariusz również jest mocną stroną Mars Express. Postacie mają głębie, świat żyję, a historia kryminalna jest niebanalna. Dzięki temu film oglądałem z zaciekawieniem i pełnym zaangażowaniem. Powiem szczerze, że coraz rzadziej spotykam w filmach na tak dobrze napisane postacie. Jest to o tyle ciekawe, że w zasadzie jest to kryminał w klimatach noir i jest tu spora liczba stałych elementów fabularnych tego gatunku, a jednak nie ma tu poczucia wtórności czy nudy. Myślę że za taki stan rzeczy odpowiedzialna jest nie tylko dobrze wymyślona fabuła, ale też świat, w którym została ona osadzona.
Podsumowanie
Nie ma wątpliwości, że polecam Mars Express. Bardzo dobra historia osadzona w barwnym, ciekawym cyberpunkowym świecie. Osoby, które lubią klimaty science-fiction, kryminały noir czy dobrą animację dla dorosłych powinny zdecydowanie pochylić się nad tym tytułem. Jak się pospieszycie to nawet złapiecie go jeszcze w kinie. O plusach Mars Express już napisałem, ale czy ma jakieś wady? Pewnie tak, ale mi przychodzą na myśl jedynie dwa.
Po pierwsze jest to film francuski, ergo język francuski pojawia się animacji. To minus w ramach żartu, ale prawdą jest taka, że nie przepadam za tym językiem, ale co poradzić… Nadal chyba lepiej oglądać w oryginale niż w dubbingu. Swoją drogą jestem pod wrażeniem, że Francuzom udało się ogarnąć 9 milionów euro i zrealizować taki film, mimo że raczej od początku nie rokował na blockbustera. Poważniejszy minus to fabularny finał historii – dla mnie lekko przekombinowany, ale nie nadal nie jest w stanie przesłonić ogólnego odbioru Mars Express.